Nie chcemy hipopotamów i fontann, wolimy czołg. Ten tragiczny moment likwidowania czołgu sfotografował pan Mariusz Kujaszewski, który od lat dokumentuje ciekawe wydarzenia i dziś dzięki niemu możemy dokładnie określić porę dnia, dzień, miesiąc i rok zniknięcia czołgu.
Co było, nie wróci, czołg również. Skwer, który był kiedyś parkiem miejskim, nie za dużym wprawdzie, i pełnił funkcje przystanku pod klonami w drodze na targowisko miejskie, ma swoją zdumiewającą historię. Nie wiem, czy każdy wie, że na planie Piaseczna z 1825 r. w miejscu, w którym dziś jest Skwer Kisiela był niegdyś duży staw i dzielił miasto na zastawie i przedstawie. Przy stawie lokowały się np. garbarnie i jatki miejskie. Od rynku staw dzieliła uliczka Przystawie, a w miejscu dzisiejszej ulicy Sierakowskiego biegła ulica Krakowska. Sto lat później burmistrz Piaseczna Herb stwierdził, że dosyć ma tego bajora na środku Piaseczna, bo staw zrobił się zlewnią uryny z całego miasta i śmietniskiem.
Zwołał ludzi i nakazał metodą szarwarkową zasypać staw. I tak się stało. Posadzono drzewa, postawiono ławki i można było pod drzewem zasiąść i zjeść słodką bułkę z piekarni Wojciechowskich albo bajaderkę z cukierni Przestępnych. Park nie miał nazwy i warto było go nazwać. Wkroczyliśmy nagle w XXI wiek i pan Zbigniew Mucha radny miejski i właściciel księgarni, poddał pomysł, aby skwer nazwano imieniem kompozytora, publicysty, kpiarza zasłużonego w mówieniu prawdy o dyktaturze ciemniaków — Stefana Kisielewskiego Kisiela. Pan Mucha tak uzasadnił swój pomysł: „Chodziło o to, aby uhonorować wybitną postać kompozytora, pedagoga, krytyka muzycznego, publicysty, pisarza, uczestnika kampanii wrześniowej 1939 r., żołnierza AK rannego w powstaniu warszawskim, sygnatariusza słynnego Listu 34, w którym protestowano przeciwko cenzurze. S. Kisielewski za krytykę władz na zebraniu Związku Literatów Polskich, w lutym 1968 r. (użył słynnego określenia „dyktatura ciemniaków”) był represjonowany i otrzymał całkowity zakaz publikacji.
Pisał w Paryskim instytucie Literackim pod pseudonimem Tomasz Staliński. Został też stałym publicystą pism drugiego obiegu od początku ich powstania do końca lat 80. W pismach nadziemnych i podziemnych z właściwą sobie błyskotliwością atakował trójcę negatywnych bohaterów epoki komunizmu: teoretyków, którzy chcą być mądrzejsi od życia, narodowych megalomanów oraz głosicieli polskiej i „ogólnej niemożności". Radny Mucha miał dużą siłę przekonywania i skwer dostał nazwę. Dziś nikt nie używa nazwy z imieniem i nazwiskiem kompozytora, publicysty i kpiarza, pozostał tylko pseudonim: Kisiel.
Już po rewitalizacji całego placu, chciano Kisielowi postawić na skwerze ławeczkę taką, jaką ma np. Julian Tuwim w Łodzi, ale zrodził się spór o wygląd „ławki symbolu” i ławki do dziś nie ma. Szkoda, bo komu jak komu, ale Stefanowi Kisielewskiemu ławeczka się należy.
No niech ktoś tylko nie pomyśli, że skwer po następnym remoncie mi się nie podoba i np. nie podobają mi się hipcie pana Wilkonia w fontannie. Bardzo mi się podobają. Tylko tak sobie myślę, że to moje Piaseczno jest miastem wyjątkowym, bo żeby zamienić staw na bajoro, bajoro na park, potem postawić na nim czołg, potem zamienić to wszystko na coś przypominającego we fragmencie teatr rzymski, robić tu prawdziwe kino z leżakami i potańcówki z didżejem, festiwale smaku, promocje książek i jeszcze to wszystko nazywać Skwerem Kisiela, to takie cuda tylko mogą się zdarzyć w Piasecznie i ja za to kocham to miasto.
Jednego tylko żałuję, że sam Stefan Kisielewski nie może tego podsumowania skomentować, bo dowcip i pióro miał znakomite.
Napisz komentarz
Komentarze