Najbardziej znany piaseczyński policjant odszedł ze służby. Z końcem stycznia z Komendą Powiatową Policji w Piasecznie pożegnał się oficer prasowy, nadkom. Jarosław Sawicki. Opowiedział nam o szczególnych wspomnieniach ze służby oraz powodach odejścia z policji.
Informacja o pożegnaniu ze służbą oficera prasowego piaseczyńskiej jednostki zasmuciła wiele osób. To ogromna strata nie tylko dla dziennikarzy, którzy mogli liczyć na profesjonalizm i pomoc o każdej porze dnia i nocy, ale również rzeszy mieszkańców – od najmłodszych po seniorów. Nadkom. Jarosław Sawicki w ramach prewencji prowadził bowiem liczne spotkania z uczniami, rodzicami i nauczycielami oraz seniorami. Jego wiedza i sposób jej przekazywania, a także duża empatia i wrażliwość, budziły podziw i szacunek. Z pewnością będzie go brakowało wielu osobom.
Jarosław Sawicki zgodził się udzielić nam wywiadu i opowiedzieć zarówno o powodach, dla których wybrał ten trudny zawód, jak i tych, które sprawiły, że podjął decyzję o odejściu z policji.
PP: Jak długo pracował Pan w policji? Skąd taki życiowy wybór?
Jarosław Sawicki: W policji służbę pełniłem od 2005 roku, czyli odchodzę po niespełna 16 latach. Była to rzeczywiście praca marzeń. Wcześniej pracowałem przy produkcji filmowej. Byłem kierownikiem produkcji seriali telewizyjnych, między innymi „Kasztaniaki” i „ Kulfon, co z Ciebie wyrośnie”. Do pierwszego serialu pisałem także scenariusze, co z pewnością było pomocne przy sprawowaniu funkcji oficera prasowego. Nie znaczy to oczywiście, że i tam, i tu bajki pisałem! To oczywiście żart. Praca w filmówce z pewnością była bardzo atrakcyjna finansowo, lecz mnie od zawsze chciało się działać i choć zabrzmi to patetycznie, to właśnie pomagać innym. I był to strzał w dziesiątkę. Służba w policji to adrenalina, która przez lata była motorem i spełniła moje oczekiwania.
PP: Jak bardzo rzeczywistość odbiegała od wyobrażeń o pracy policji?
J.S.: Dla mnie rzeczywistością były sprawy, które realizowałem, widziałem i których doświadczałem. Nowością z pewnością nie będzie informacja, że w przypadku formacji jaką jest policja, zbiurokratyzowanie jest nieco denerwujące, ale proszę zrozumieć, że zakładając mundur godzimy się na hierarchizację, rozkazy i podległość służbową. Jeżeli komuś to nie odpowiada, po prostu odchodzi.
PP: Jaki obszar swojej pracy lubił Pan najbardziej, a jaki przeciwnie, był najtrudniejszy czy najbardziej irytujący?
J.S.: Od 2009 roku pełniłem funkcję oficera prasowego. I ten czas służby był najciekawszy. Obfitował w masę wydarzeń, przeważnie niedobrych. Ale utrzymywał u mnie napięcie, które przez lata motywowało mnie, by swoją służbę doskonalić.
PP: Jak radził Pan sobie ze stresem – nieodłącznym partnerem w tej pracy?
J.S.: Stres... Z nim walczyć to skazać się na porażkę. Trzeba było nauczyć się z nim funkcjonować. Opanować oddech to podstawa. Uczestniczyłem też w kilku szkoleniach, podczas których uzyskałem wiedzę dotyczącą panowania nad mową ciała i stresem. Ale to rzecz bardzo indywidualna.
PP: Jaki był najtrudniejszy moment w pracy zawodowej? Jakieś wydarzenie konkretnie odcisnęło się w Pana pamięci?
J.S.: Wydarzeń medialnych w powiecie piaseczyńskim nigdy nie brakowało. Kilka z nich z pewnością będę pamiętał jeszcze bardzo długo. Jedną z takich spraw było spowodowanie wypadku drogowego pod Tarczynem, po którym brutalnie pobito kobietę kierującą samochodem i uprowadzono jej dzieci. Sprawcą okazał się członek rodziny, który zabarykadował się w jednym z domów. Na szczęście po negocjacjach dzieci zostały uwolnione. Z drugiej strony było też dużo spraw lżejszego kalibru, jak np. fałszywy lekarz czy poszukiwania pytona.
PP: A jakieś wyjątkowo przyjemne wspomnienie?
J.S.: Było ich bardzo wiele, ale jeśli miałbym wybierać, to chcę powiedzieć, że najwięcej satysfakcji dały mi zajęcia z zakresu profilaktyki społecznej realizowane dla seniorów. Zapalnikiem były liczne przestępstwa dokonywane na naszym terenie metodą na fałszywego wnuczka czy policjanta. By temu zapobiec, wraz z panem Krzysztofem Kasprzyckim i panią burmistrz Hanną Kułakowską-Michalak rozpoczęliśmy cykl spotkań – warsztatów właśnie dla seniorów. Odzew był ogromny, liczba przestępstw naprawdę spadła, a zajęcia kontynuowaliśmy, powiększając katalog poruszanych zagadnień związanych z bezpieczeństwem.
Muszę też podkreślić, że przekazywanie informacji o naszych sukcesach było dla mnie bardzo satysfakcjonujące – gdy np. nasz dzielnicowy wyciąga kobietę ze studni, czy kryminalny ratuje człowieka z pożaru. Informowanie wówczas o takich zdarzeniach to też realizacja zadania, którym jest prezentowanie przez rzecznika jednostki, a właściwie Komendanta Powiatowego, od jak najlepszej strony. Było to zawsze moim celem i wierzę, że obraz piaseczyńskiej policji wśród mieszkańców jest dobry, a mam nadzieję, że będzie jeszcze lepszy.
PP: Z jakiego powodu zostawia Pan pracę w policji i jakie ma Pan dalsze plany?
J.S.: Odejście ze służby, uważam już za konieczne. Pewne sprawy dotyczące wielu aspektów życia w naszym kraju sprawiły, że podjąłem taką decyzję. W tym tę o emigracji.
Za państwa pośrednictwem chciałbym podziękować wszystkim mieszkańcom powiatu, władzom samorządowym oraz nauczycielom i uczniom, z którymi miałem przyjemność pracować, także państwu, dziennikarzom, za lata wspólnej pracy i współpracy, pełniąc służbę oficera prasowego w Komendzie Powiatowej Policji w Piasecznie.
Napisz komentarz
Komentarze