W ostatni czwartek przed Środą Popielcową objadanie się słodkościami to wręcz obowiązek – stary przesąd mówi, że kto w tłusty czwartek nie zje chociaż jednego pączka, ten sprowadza na siebie pecha. W Piasecznie tłusty czwartek też ma swoją wieloletnią tradycję.
Kto piaseczyńskich mieszczan uczył smażyć pączki ? Z ilu jaj hrabianka Cecylia Plater-Zyberkówna wypiekała pączki? Jak świętowano tłusty czwartek przed laty w Thomsonie?
Pączki piekli Bieńkowscy, Przestępni, były w cukierniach w Malince, Wisience, Camargo. Tanie pączki piekły piekarnie państwowe i prywatne.
Piaseczno zawsze pączkami słynęło. A jak to się zaczęło? Legenda mówi, że w czasie pobytu Numan Beja posła Porty Ottomańskiej, mieszkającego przez chwilę w piaseczyńskim pałacu w 1777 r., kucharz turecki nauczył piaseczyńskich mieszczan pieczenia pączków i parzenia kawy. Ile w tym prawdy, nie wiem, ale warto w to wierzyć. Na przykład czy pan Tomasz Majeranowski, ojciec Tekli żony burmistrza Sotkiewicza, zarządca majątku Chyliczki, też wydawał dyspozycje, aby na tłusty czwartek piec pączki? Sotkiewicze mieszkali przy rynku i już sobie wyobrażam ten zapach, co niósł się aż pod kościół i plebanię, i dalej w zabudowania ul. Błońskiej. Musiał przetrwać ten obyczaj, bo gdy majątek Chyliczki przejęła hrabianka Cecylia i stworzyła szkołę, która uczyła panny szlachcianki prowadzenia gospodarstwa domowego, w jej książkach kucharskich przepis na pączki był w kilku wersjach. Ciasteczkowe przepisy Chyliczanek były przez uczennice testowane, można więc ufać, że zawsze będą udane te ich biszkopciki, herbatniki, murzynki, morengi, makaroniki, petit-foursy, paluszki, rogaliki i pączki, te ostatnie koniecznie z 15 żółtek jaj, gdy będziemy je piec, trzymając się przepisów chylickich książek kucharskich. Jeden z przepisów podam, nie próbowałam, ale może warto sprawdzić.
Polecane tu pączki są z gorzkimi migdałami, laską wanilii i rumem. Przepis pochodzi z książki kucharskiej wydanej w Chyliczkach w 1933 roku:
P Ą C Z K I według przepisu Chyliczanek
- 1/2 kg mąki 8 dkg drożdży
- 15 żółtek 1/8 — 1/4 litra mleka
- 15 dkg cukru-pudru 1/2 laski wanilji
- 20 dkg masła (kilka migdałów gorzkich)
- 1/2 laski waniliji
"10 dkg mąki zaparzyć mlekiem, rozetrzeć i dodać do zaparzonego ciasta drożdże, 2 łyżeczki cukru i zrobić rozczyn, w tym czasie ubić żółtka na parze, wlać do rozczynu, wsypać cukier z wanilją, rum, sól i pozostałe dodatki. Wszystko dobrze wyrobić (najmniej 1/2 godziny). W końcu wyrabiania wlać masło topione i migdały, znów dobrze wyrobić aż ciasto zmatowieje (ciasto na pączki powinno być bardzo wolne, ilość płynu dodana do mąki, zależy od jej suchości i jakości). Po wyrośnięciu ciasta robić zgrabne pączki nadziewając je marmeladą lub konfiturą. Kłaść na deskę wyłożoną serwetą i posypaną mąką, pozostawić do wyrośnięcia. Potem smażyć na gorącym tłuszczu do 3 minut i wyjmować na sito lub bibułę, żeby tłuszcz łatwiej wsiąkał. Ciepłe pączki polukrować albo posypać cukrem-pudrem z wanilją.”
Z tej proporcji otrzymuje się 50 — 60 sztuk.
I teraz wyobrażam sobie, jak hrabianka Cecylia przyjeżdża do Poniatówki, zasiada za stołem, na którym ustawione są deserowe talerzyki, porcelanowe filiżanki i zajada w gronie nauczycielek i panien uczennic pączki, pieczone w szkolnej kuchni. A była to kuchnia wyposażona perfekcyjnie w nowym budynku szkoły dziś zwanym pałacem. Tłusty czwartek w Poniatówce zwiastował koniec zimy, ale też zbliżający się początek Wielkiego Postu. Karnawał zbliżał się ku końcowi i ten ostatni czwartek przed środą popielcową był przeznaczony na wesołe biesiadowanie. Jakie to piękne, że nie wszystko się zmienia.
Pojechałam zrobić zdjęcie Poniatówce na dwa dni przed tłustym czwartkiem i zastałam zmiany, zmiany, zmiany. Dwór Ryxa ogrodzony, zaczął się remont. Ta zmiana raduje serce.
Czytaj także: Tu zaszła zmiana- piaseczyńskie ulice
O tej pracy, to ja tak nie bez powodu. Gdy współpracowałam z zakładem Thomson w Piasecznie w latach 90., każdy przynosił w tłusty czwartek pączki do pracy, szefowie firm zewnętrznych współpracujących z działem zakładowych inwestycji konkurowali, wręcz stawali w wyścigach, kto przyniesie najlepsze pączki do biura pań urzędniczek. I były pączki z marmoladą ze śliwki, marmoladą z róży, pączki liliputy bez marmolady posypane cukrem pudrem lub polane lukrem i posypanie kandyzowaną skórką pomarańczową. Co roku wygrywały pączki z ajerkoniakiem kupowane aż w Horteksie przy Placu Konstytucji, po które to pączki jeździła szefowa firmy budowlanej. Na terenie zakładu było kilka stołówek/sklepików, w których tego dnia piętrzyły się piramidy pączkowe i ustawiali się pracownicy w kolejce po zakup pączków. Nie kupowano na ogół mniej niż 10 lukrowanych pyszności. Ogólne zakładowe szaleństwo. Ten biurowy obyczaj pamiętam jak coś wyjątkowo miłego, bo zasiadanie w dużym pokoju działu inwestycji, razem z wesołą gromadą ludzi i wspólne zajadanie się tym słodkim specjałem czwartkowym, przy herbacie i kawie było dobrą zabawą. Nigdy więcej w swojej karierze zawodowej nie spotkałam tak wspaniałych, mądrych i życzliwych ludzi, a każdy z nich był doskonałym fachowcem w swoim zawodzie. Na koniec biesiady każdy z jej uczestników obwieszczał, ile pączków zjadł. To był czas, gdy człowiek pracował 8 godzin, wykonywał swoją pracę rzetelnie, umiał się bawić, cieszyć drobnymi przyjemnościami. Późniejszy rygor i dyscyplina, dzień pracy po 12 godzin, były zwiastunem równi pochyłej i zmierzania do zamknięcia zakładu. To temat na inne opowiadanie, bo tymczasem warto zajrzeć do historii Piaseczna.
Napisz komentarz
Komentarze