Leży przede mną album rodzinny, ciekawe fotografie z różnych lat. Dziś trudno już ustalić, kto jest na zdjęciach. Album jest własnością Agnieszki Zacharewicz Dylik, większość zgromadzonych tu zdjęć przedstawia okolice wsi Piaski pod Cieciszewem, w powiecie piaseczyńskim, gminie Konstancin-Jeziorna. Moją rozmówczynią jest Agnieszka, wnuczka Apolonii i Kazimierza Kazubków. Apolonia z domu Knyziak wychowała się w Piaskach. Dziś ten mikroregion nazywamy Urzeczem.
Knyziakowie z Piasków
Pradziadek Agnieszki kupił w Piaskach gospodarstwo od Potulickich i było tak jak w powieści „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej. Najpierw dzierżawił majątek, potem go odkupił. Zofii i Michałowi Knyziakom urodziło się czworo dzieci: córka Apolonia i dwóch synów Bolek i Michał, jeden z nich miał brata bliźniaka, który od początku był bardzo słaby i niedługo po urodzeniu zmarł. Było tak, że gdy rodziły się bliźnięta, to na ogół wiedziano, że jeden z nich jest skazany na śmierć i może tylko cudem przeżyć. Cuda oczywiście się zdarzały, ale nie w tym przypadku. Małżeństwo Knyziaków przysposobiło też dwoje dzieci swoich powinowatych, którzy zginęli w wypadku, jadąc bryczką. Jedno z dzieci, trzyletni chłopczyk, nagle w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął. Mimo energicznych poszukiwań chłopiec nigdy się nie odnalazł. Okolica, w której żyła rodzina, była niebezpieczna, wokół jak nie Wisła to stawy; było przypuszczenie, że dziecko wpadło do wody i utonęło. Porwania dzieci też się zdarzały, ale w tym przypadku zagadka zaginięcia chłopczyka nie została rozwiązana i pozostaje tajemnicą do dziś.
Świętowanie u Knyziaków
Na zdjęciach w albumie rodzinnym widać szczęśliwych ludzi, dostatnie życie, elegancko i według przedwojennej mody ubrane urodziwe kobiety. Zabudowania Knyziaków w Piaskach, jak je jeszcze pamięta Agnieszka wnuczka Apolonii, były zadbane, obszerne, stodoły po żniwach bogate w zboże.
Hucznie świętowano imieniny członków rodziny, szczególnie gospodarzy. Pytam Agnieszkę, co stało na stołach: ważnym daniem była faszerowana ryba. Ryba musiała być biała, ugotowana i przepuszczona w całości przez maszynkę, następnie zrolowana i pokrojona na grube plastry, potem była układana w głębokim półmisku i zalewana galaretą. Na stole nie mogło zabraknąć szczupaków ułożonych na długich półmiskach, też zatapianych w galarecie razem z głową i koniecznie otwartą paszczą. Po świniobiciu gospodarz razem ze służbą dworską robił salcesony i kiełbasy. Na stole imieninowym lądowała 14-kilogramowa indyczka, z jakiegoś powodu musiała tyle ważyć, nie mniej i nie więcej. Indyczka specjalnie na ten dzień pieczona była w kuchni węglowej, najpierw na ostrym ogniu, potem dzielona na części i wkładana w brytfanny, a do niej podawano brzoskwinie i żurawiny. W czasie Wielkiej Nocy nie jechało się z koszyczkiem do kościoła, tylko ksiądz proboszcz przyjeżdżał do dworu, przychodzili ludzie z okolic i przy rozległym stole ksiądz święcił jedzenie i zostawał na śniadanie u Knyziaków. Śniadanie kończyły ciasta: drożdżowe, makowce i serniki. Apolonia Knyziak i Kazimierz Kazubek pobrali się jeszcze przed wojną. Zwyczaj był taki, że małżeństwa były swatane, dobierano osoby o podobnym statusie społecznym i majątkowym.
Piękna panna Apolonia zwana Polą, posłuszna rodzicom, wyszła za mąż za Kazimierza z rozsądku. Początki były trudne. Dopiero wojna zadecyduje o ich miłości. Tęsknota obojga uświadomiła jej, jak bardzo Kazik jest jej bliski, bo Kazik w Apolonii był zakochany od pierwszego wejrzenia.
Wojna
Kazimierz bierze udział w kampanii wrześniowej 1939 roku pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Anders pod koniec września rozczłonkowuje Grupę Kawalerii na mniejsze grupy i udaje się na południe. Kazimierz jest ranny w nogę.
List z 6 października 1939 roku – „Kochana Żonusiu. Już kilka listów wysłałem do Ciebie i nie wiem, czy któryś z nich dostałaś”. Treść listów wzruszająca. Pisze, że się modli o zdrowie żony i córki, że tęskni. Losy wojny rzuciły go na Węgry. W następnych listach jest troska o zdrowie żony. Pyta, czy Pola daje sobie radę w gospodarce. W grudniu 1939 roku przychodzi list z Krakowa. Kazik opuścił Węgry, przedostał się na teren okupowanej Polski, ale został ujęty przez Niemców i osadzony w tymczasowym obozie jenieckim. Prosi żonę, aby ta udała się do Piaseczna, do ojca i pana Laferego, gdyż tylko oni mogą pomóc w zdobyciu odpowiednich dokumentów upoważniających do zwolnienia z obozu. Sprawa się ciągnie, przychodzi ciężka zima. Pola nie dostaje wiadomości od męża, cały czas jest w majątku w Piaskach. Niepokój o jego życie jest coraz większy. Pewnego dnia wieczorem tęsknota sięga zenitu. Apolonia oznajmia rodzinie, że jedzie szukać Kazika. Jest zdesperowana. Decyzja jest nierozsądna, ale młoda kobieta jest uparta. Z maleńką walizką wychodzi z domu w mroźny wieczór. Na drodze widzi światła samochodu, który zatrzymuje się obok niej. Z auta wysiada Kazimierz!
Czytaj także: Gmina Jazgarzew w latach 30
W 1945 roku los rozdzielił ich jeszcze raz. Do dworu w Piaskach weszli Niemcy i zaanektowali część na mieszkanie dla siebie. Dziwna to była sprawa, bo jeden z pokoi całkowicie wyciszyli, tak aby nie było słychać, co się w nim dzieje. Z Knyziakami żyli w zgodzie, nawet gdy zaczął panować głód, dzielili się z gospodarzami jedzeniem. Już po wojnie, w tym wyciszonym pokoju rodzeństwo zamknęło raz mamę Agnieszki tak dla żartu. Wtedy dopiero naprawdę okazało się, że dźwięk stamtąd się nie wydobywa i dziewczynka mogła sobie wołać i wołać, nikt nie słyszał. Mało sobie włosów z głowy ze złości nie wyrwała. Co Niemcy robili w tym pokoju, dziś trudno dociec.
Gorzej było, jak weszli Rosjanie. Zrobili sobie we dworze kwaterę, zaczęli palić niezwykle cenne meble po Potulickich, zachowywać się skandalicznie. Wyrzucali na podwórko stylowe sofy i stoły, traktowali je siekierą u urządzali burdy. Apolonia, która była wówczas w ciąży, dostała od pijanego żołdaka kopa w brzuch.
Apolonia i Kazimierz po wojnie zamieszkali w Piasecznie, ale to już opowieść na inne opowiadanie.
Zakończenie
W mojej opowieści są okruchy wspomnień, to, co jeszcze zostało w pamięci następnych pokoleń. Warto je notować, żeby ułożone w całość stworzyły obraz dawnego Urzecza, które tak pięknie opisał w swojej książce pan Łukasz Maurycy Stanaszek. Tytuł książki „Nadwiślańskie Urzecze”. Polecam książkę, pięknie ilustrowaną zdjęciami.
Napisz komentarz
Komentarze