Wprawdzie Raport o stanie gminy Konstancin-Jeziorna w 2021 pokazuje gminę jako zdecydowanie pozytywnie wyróżniającą się na tle porównywalnych samorządów w Polsce, ale zarówno radni, jak i mieszkańcy, mają w pamięci fakt, że w ubiegłym roku doszło do utracenia przez gminę 5 000 000 mln złotych. Z powodu przelania tej kwoty na fałszywą lokatę ostatecznie stracił stanowisko skarbnik gminy. Zdaniem części mieszkańców odpowiedzialność ponieść powinien również burmistrz. Do tego doszła jeszcze informacja z Najwyższej Izby Kontroli o przekazaniu szkole prywatnej zawyżonej dotacji. Mowa o kwocie ponad 2 mln złotych. Kontrola dotyczyła lat 2019 – 2021. W tym wypadku burmistrz rozstał się z Kierownik Wydziału Oświaty, Kultury i Zdrowia. Do tego jeszcze doszła sytuacja z negatywną oceną działań dyrektor Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. W ostatnim roku wzrosła więc liczba napięć na linii burmistrz – radni.
Raport chwali, radni niekoniecznie
Mimo, że Raport o tych problemach w zarządzaniu gminą nie wspomina, część radnych postanowiła wyrazić swoją negatywną opinię na temat sposobu zarządzania gminą przez Kazimierza Jańczuka. W tym roku po raz pierwszy burmistrz Konstancina-Jeziorny nie otrzymał wotum zaufania. Za było 9 radnych, przeciw 6 (w tym przewodnicząca Agata Wilczek, która startowała w wyborach z tej samej listy, co burmistrz) a 5 wstrzymało się od głosu. Do otrzymania wotum zaufania oraz absolutorium niezbędne było zdobycie 11 głosów obecnych podczas obrad radnych.
Absolutorium, które jest związane ze sprawozdaniem finansowym gminy za miniony rok, zostało udzielone. W tym wypadku za głosowało 11 radnych, 6 było przeciw a 5 wstrzymało się od głosu.
Zgodnie z przepisami, czy nie?
Jednak po głosowaniu dwoje obecnych na sali obrad mieszkańców zwróciło się z uwagą formalna do radnego Krzysztofa Bajkowskiego. Zauważyli, że na sali w czasie głosowania obecnych było tylko 19 radnych, a w głosowaniu wzięło udział 20. Jedna z radnych miała głosować z laptopa przebywając już poza salą obrad. Mieszkańcy zauważyli, że zgodnie z przepisami, jeśli sesja odbywa się stacjonarnie, radny, aby wziąć udział w głosowaniu, musi przebywać w danym momencie na terenie sali obrad. Cała rzecz w tym, że głos oddany przez radną, która na chwilę opuściła salę, był de facto głosem decydującym. Gdyby go nie oddała, burmistrz nie otrzymałby niezbędnych 11 głosów „za”. Po przerwie potrzebnej na wyjaśnienie sytuacji, prawnik gminy poinformowała, że nie ma podstaw do reasumpcji głosowania ani unieważnienia głosu oddanego poza salą. Głosowanie zostało więc uznane za przeprowadzone prawidłowo a jego wynik jest obowiązujący.
-Transparentność głosowania nad projektem uchwały w sprawie udzielenia absolutorium burmistrzowi pozostawia niestety dużo zastrzeżeń i niejasności – podsumowuje Lilia Sokół, która zgłosiła wątpliwości dotyczące formalnej strony głosowania.
- Radna nie była obecna na sali obrad, ale była obecna na terenie Ratusza – informuje radny Krzysztof Bajkowski. – W takiej sytuacji sprawę rozstrzygnie wojewoda – podsumowuje.
Napisz komentarz
Komentarze