Reklama

Starościc ukarany, czy w Gołkowie?

Jeszcze w czerwcu 2022 r. znalazłam na allegro książkę tak cenną, że trudno mi było uwierzyć, że takie białe kruki fruwają jeszcze po antykwariatach i można je kupić za całkiem małe pieniądze. I to bez licytacji.
Starościc ukarany, czy w Gołkowie?
Pałac Teppera, tu już własność Bauerfeindów w 1907 r. fot: Tygodnik Illustrowany

Książka wydana została w Warszawie, w 1906 roku i jest to dramat Adolfa Nowaczyńskiego „Starościc ukarany”, tragikomedia z czasów Stanisława Augusta, której akcja toczy się po części w pałacu bankiera Teppera w Gołkowie. Akt drugi poprzedzony jest szczegółowym opisem wyglądu wnętrza pałacu, co jest na tyle ciekawe, że od 1915 r. pałac nie istnieje. Został spalony w czasie działań wojennych i ten opis jest bezcenny dla historyka zajmującego się losami regionu. Zachowały się dwa zdjęcia pałacu i ponoć w rodzinie Bauerfeindów, którzy byli w posiadaniu tegoż budynku od drugiej połowy XIX w., jest też obraz przedstawiający pałac malowany na płótnie. To jak na razie trzy możliwości zobaczenia nieistniejącego już obiektu. Są i tacy wśród znawców historii regionu, którzy co do istnienia samego pałacu Teppera w Gołkowie mieli wątpliwości, tak jak i co do tego, że przez centrum Piaseczna przejeżdżała kiedyś kolejka wąskotorowa.

Pałac w Gołkowie według Adolfa Nowaczyńskiego

Gdy Adolf Nowaczyński pisał swój dramat o czasach stanisławowskich przypuszczam, że był gościem u Gustawa Bauerfeinda w Gołkowie choćby po to, żeby zainspirować się tym, co tu zobaczy i odczuje. Jak sobie wyobraził wnętrze pałacu, cofając się o 120 lat i umiejscawiając akcję dramatu w 1778 r., jeszcze przed Sejmem Ordynaryjnym? Oto pytanie. Tym sejmem, na którym król jasno powiedział: jestem przyjacielem Katarzyny II, bo jestem polskim patriotą. Oto fragment opisu apartamentu miecznikowej Borzeckiej w Gołkowie według opisu autora: „... w gościnnym pałacu Tepperów de Ferguson w Gołkowie pod Warszawą. Salon w typie wersalskim, zwany „Żółtym”, urządzony z niezwykłą apparencyą mody i pyszną wystawnością. Na stropie wymalowany przez Byczkowskiego Kupido z kołczanem, strzelający do kryjących się w krzakach róż pasterek, od pępka filuternie zwiesza mu się kosztowny kryształowy pająk. Drzwi w prawo, w lewo z korynckimi kolumnami. W głębi wielkie dwa okna, w pośrodku nich drzwi szklane o maleńkich kwadratowych tafelkach zwierciadlanych. Za tą prawie całą szklaną ścianą terasa, otoczona kamienną balustradą z żółtymi wazonami. Z tarasy widok na francuskie kwatery i szpalery a w oddalach Jazgarzewski las.”

Wynalazek pana Bauerfeinda, dziedziniec w Gołkowie fot: Tygodnik Illustrowany

Bauerfeindowie dziedzice Gołkowa

Wyobraźnia autorów dzieł różnych jest, jak wiadomo nieograniczona i ktoś może zarzucić Nowaczyńskiemu, że wszystko zmyślił, a wnętrze pałacu nie tak wyglądało. Te wątpliwości spowodowały moją podróż wehikułem czasu do lat 1898 – 1910 i sprawdzenie co się działo w Gołkowie w tym czasie, czyli jak wyglądała okolica niegdyś będąca świadkiem ciekawych wydarzeń. Bo to, że król Stanisław August Poniatowski swoje niektóre obiady czwartkowe odbywał w Gołkowie, to już chyba nikogo nie zdziwi. Okolica Gołkowa i Jazgarzewa jest tak bogata w przepiękne, nizinne i nadrzeczne krajobrazy, że tworzy niebywałą inspirację do pracy twórczej. Jednocześnie, odległość od Warszawy niewielka i powozem król Staś z całym fraucymerem mógł tu dojechać w dwie godziny. Przenosimy się więc o ponad sto lat od tych obiadów czwartkowych i sprawdzamy co słychać w Gołkowie w czasie, gdy Adolf Nowaczyński pisał swoja komedię. A tu słychać nową kaltofralkę, skonstruowaną przez Bauerfeinta. W każdej notatce prasowej odnalezienie choćby ziarna historii regionu jest sukcesem, nawet informacja z kopania ziemniaków okazuje się cenna. W Tygodniku Illustrowanym mamy nie tylko informację, ale dodatkowo zdjęcia obejścia majątku Bauerfeindów w Gołkowie z zabudowaniami i w tle, i samego wynalazcę na pierwszym planie fotografii. Tu niby o kaltoflarce, a ile ciekawych informacji. Tak o tym pisze Tygodnik Illustrowany w 1907 r.:   

 „W historycznym Gołkowie pod Piasecznem, niegdyś własności Tepperów i Danglów, gdzie za czasów Stanisławowskich często zbierało się całe dobrze znane i stawne towarzystwo z królewskich „czwartkowych” obiadów, odbyła się niedawno próba nowego narzędzia rolniczego, mianowicie kartoflarki systemu p. Bauerfeinda, syna obecnego właściciela tego majątku. Pan Bauerfeind poświęcił kilka lat pracy na zbudowanie tej maszyny, zastosowując ją w zupełności do naszych krajowych warunków rolniczych i starając się zwalczyć wszelkie niedogodności dotychczas używanych powszechnie kartoflarek Muinsterowskich. Maszyna p. Bauerfeinda różni się od tych ostatnich… Próba, która się odbyła w Gołkowie, wobec licznie zebranych z całej okolicy rolników i przybyłych specjalnie z Warszawy gości, wykazała, iż nowa maszyna funkcjonuje bardzo dobrze, pośpiesznie i równo, bez względu na głębokość sadzenia, przy czym wykopane kartofle sypie rzędami w łokciowym między sobą oddaleniu, otrząsając je dokładnie z ziemi. P. Bauerfeind wynalazek swój już opatentował i mimo propozycji, którą co do eksploatowania go uczynili mu zapobiegliwi przemysłowcy amerykańscy, będzie kartoflarki swe wyrabiał w kraju. Maszyna taka, obliczona na trzy morgi dziennej pracy, przy obsłudze pary koni i 10 do 12 ludzi, będzie prawdopodobnie kosztowała od 150-180 rubli. Załączone ryciny przedstawiają kartoflarkę na polach gołkowskich. Czyli mamy początek wieku, a tu do Gołkowa zjeżdżają się przemysłowcy i okoliczny rolnicy. Warto sprawdzić czym tu przybywali. Najprawdopodobniej koleją.

Adolf Nowaczyński, portret wykonany przez Leona Wyczółkowskiego fot: Wikipedia

Kolejką wąskotorową z Rodysem i Hassem

Tu przytoczę ciekawy opis pierwszego wjazdu koleją do Gołkowa z Kurjera Warszawskiego 

z 17 czerwca 1898 r.: „Z Piaseczna do Gołkowa. Wczoraj o g. 5-ej p. p. przy rogatkach mokotowskich, na stacji kolei wilanowskiej, zebrało się liczne grono osób zaproszonych na uroczystość otwarcia nowego dystansu kolei wilanowsko-grójeckiej z Piaseczna do wsi Gółkowa, w odległości 15 wiorst od Grójca, a o 9 wiorst za Piasecznem. Przybyłych przyjmowali pp. inżynier Hass i adw. przys. Rodys, koncesjonariusze kolei wilanowsko – grójeckiej. Odświętnie przystrojony pociąg zawiózł przeszło 50 osób w nowych wagonach salonowych przez Wilanów, Jeziornę, Piaseczno do Gołkowa. Nowa linja biegnie przez lasy wilanowskie Ksawerego hr. Branickiego, a kończy się nieopodal parku w Gołkowie. Kolej wilanowsko-grójecka wraz z rozgałęzieniami ma obecnie 93 wiorst długości, z tych 28 należy do pp. Husa i Rodysa, zaś 63 do towarzystwa kolei wilanowskiej. Z powrotem pociąg przywiózł obecnych do Sielanki, gdzie zaproszonych gości przyjmowano wieczerzą”. 

Niestety już latem, przed zakończeniem stulecia ta linia przestanie istnieć i jadąc do Gołkowa, pisarz Nowaczyński i goście Bauerfeindów, skorzystają z innej linii kolejowej. O tym napiszę w drugiej części tej opowieści, a także szerzej o tragikomedii napisanej przez pana Nowaczyńskiego. Obiecuję, że przyjedzie do Gołkowa sam Karol książę Radziwiłł „Panie Kochanku” herbu Trąby. cdn 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama