Wchodzimy powoli w tereny dookoła Piaseczna, czas więc na miejscowość, która nie dość, że jest mi szczególnie bliska z racji sprawowanej tam funkcji sołtysa, stanowi też ciekawy obraz przekształcania się wsi w przedmieścia.
Chyliczki – bo o nich mowa – jeszcze trochę wieś, ale już trochę miasto. Jak się mieszka w takim miejscu?
Komunikacja
Przyzwoicie jest dojechać w stronę Konstancina, czy dalej, do Wilanowa i Warszawy, niemniej głównie przez Kierszek. Wyjazd na główną trasę do Konstancina – poza tym, że sam skręt w lewo w porannym szczycie potrafi być utrudniony – jest dużo gorszy. Staniemy też na pewno przed rondem i tuż za nim, w jednym lub kilku miejscach. Do Piaseczna możemy dojechać na kilka sposobów. Wyjazd na Wschodnią daje nam dwie możliwości – stanąć w korku pod Laminą albo przy Chyliczkowskiej, w zasadzie czasowo podobnie kiepsko. Zakładając, że przejazd ulicą Polną jest akurat możliwy i nie grozi urwaniem zawieszenia, mamy jeszcze dostępne opcje podobne jak wspomniany w poprzednim numerze Józefosław, czyli Energetyczna, Geodetów lub Jagielska.
„Spacer" do Piaseczna zajmuje (czy może zajmował mi w czasach licealnych) nieco ponad pół godziny i „już" jesteśmy na skrzyżowaniu z Chyliczkowską i obwodnicą. Kilka minut dłużej zajmie dojście do skrzyżowania pod Kauflandem. Jeżeli chodzi o komunikację zbiorową, do dyspozycji mamy jedną linię autobusową, 724, która kursuje dosyć rzadko. Kilkanaście minut pozwoli na dojście bądź na przystanek 739 na Julianowską bądź na 710 do Chylic lub Konstancina.
Społeczeństwo
Mieszkańcy Chyliczek to dosyć wymieszana grupa ludzi. Na palcach jednej ręki można już policzyć stodoły czy innego typu zabudowania gospodarskie. Z jednej strony mamy, dziś już mniej niż połowę, mieszkańców „rodzimych", którzy żyją tam od dawna. Poszczególne rodziny od lat dobrze się znają, dzieci chodziły ze sobą razem do szkoły, dziś sami mają dzieci, które chodzą do tej samej placówki zresztą. W zdecydowanej większości spotkamy w tym przypadku „normalne" domostwa. Nie są to ani ciekawe historycznie (co zazwyczaj wiąże się ze złym stanem) budynki, ani też „sny szalonych architektów" – po prostu zwykłe domy. To, nazwijmy ją, starsza część Chyliczek.
Ostatnie kilkanaście lat to okres wzmożonej zabudowy terenów, które do tej pory funkcjonowały jako łąki bądź sady. Powstało kilka nowych ulic, a na nich ponad setka domów. Trochę więcej „normalnej" zabudowy, ale zaczęły też pojawiać się dwie inne formy. Zaczynają występować, wczesne jeszcze, formy osiedli. Jedna firma buduje kilkanaście domów na kilkunastu działkach o powierzchni 1 000 metrów. Nie ma szczęśliwie mowy o szeregowcach czy blokach. Dzisiaj dochodzą jeszcze budowane pojedynczo czy w skupiskach bliźniaki. Tyle w temacie „osiedli".
Do Chyliczek sprowadziło się też wielu mieszkańców z nieco większym portfelem, zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę, że kilka lat temu ceny gruntów sięgały tu nawet tysiąca złotych. Nietrudno spotkać rezydencje czy domy, które – szczęśliwie nie będąc pałacami – są naprawdę ciekawymi architektonicznie konstrukcjami. Co za tym idzie, warto też poświęcić kilka słów o mieszkańcach.
Mimo że pracują w większości w Warszawie, w zdecydowanej większości interesują się tym, co dzieje się dookoła nich i angażują się w życie lokalnej społeczności. Jakkolwiek trudno z tego wyciągać wielkie teorie, warto zwrócić uwagę na pewne prawidłowości w odniesieniu do opisywanych wcześniej osiedli.
Trudno w tym przypadku zastosować określenie „słoik". Choć wiele rzeczy się zgadza – ludzie przyjechali gdzieś z Polski, osiedlili się pod Warszawa, tam pracują, jeżdżą do rodziny. Zasadnicza i jakże istotna różnica polega – mam wrażenie – na kwestii własności. Tu w zasadzie w ogóle nie funkcjonuje wynajem! Kupuję działkę, buduję dom, sprowadzam się tu „na stałe", więc interesuję się tym, aby moja okolica wyglądała jak najlepiej, aby jak najwygodniej funkcjonowało się w niej mnie i moim bliskim.
Jak mieszkać?
O typie zabudowy padło już wystarczająco słów. Co warte zauważenia – choć szczęśliwie jeszcze nie aż tak istotne jak np. w Józefosławiu – to planistyka. Tu niemal każda ulica ma swoją specyfikę. Znajdziemy tu i ulicę prywatną, zamkniętą z jednej strony brama na pilota, zabudowaną w zdecydowanej większości przez estetyczne domy, z zielonymi ogrodami, ładnymi podjazdami i zbudowanym za pieniądze mieszkańców asfaltem. To bardzo fajna społeczność, w której każdy ma kontakt do każdego z sąsiadów, organizowane są sąsiedzkie grille i spotkania, mieszkańcy potrafią też błyskawicznie zorganizować się w konkretnym temacie.
Są też małe uliczki, z tłuczniem przetykanym błotem i kałużami, gdzie wieczorem szczekają tylko psy z dwóch czy trzech posesji. Dookoła chaszcze, niezabudowane i zapomniane przez ich właścicieli działki. Są rejony, gdzie kilka numerów obok siebie to jedna rodzina, która bądź podzieliła majątek pomiędzy rodzeństwo, bądź też kupiła działki obok siebie. Bardzo fajna różnorodność, z którą dodatkowo łatwo nawiązać kontakt.
Chyliczki to dla mnie „trochę miasto, trochę wieś", gdyż łączą się tu cechy jednego i drugiego. W miarę zwarta zabudowa, wszędzie „w obrębie wsi" blisko. Miejscowość jest zbita, nie ma długich „sięgaczy" wzdłuż jednej ulicy. Mimo to można się poczuć swojsko, idąc w weekend na spacer, czy jadąc rowerem poznawać w zasadzie każdego, kogo mijamy na drodze, czy widzimy w ogrodzie. To takie miłe, ciepłe uczucie, którego nie uświadczymy w tej formie, spacerując pomiędzy blokami. Przedmieścia – to chyba słowo, którym można skwitować ten rejon. Podobnie jak wiele miejscowości dookoła Piaseczna, w sporej mierze składa się już z osób, które pracują gdzieś na terenie gminy, a nie w stolicy. Taka „sypialnia Piaseczna", aczkolwiek żywotnie zainteresowana jego i swoim rozwojem.
Jak żyć?
Podobnie jak w przypadku opisywanego niedawno Zalesia Dolnego, na miejscu znajdziemy nieco punktów usługowych „pierwszej potrzeby", ale po więcej będziemy musieli udać się do miasta. Dwa sklepy spożywcze, fryzjer, duży zakład mechaniczny, firmy ogrodnicze, lekarze, tłumacze, krawcowa, prywatny żłobek i przedszkole. To też ciekawa i sympatyczna cecha tego miejsca – mieszkańcy zakładają tu biznesy z nastawieniem w dużej mierze na rynek wybitnie lokalny i z powodzeniem prowadzą je od lat. Wspomniana fryzjerka czy dwa gabinety kosmetyczne często mają zapisy i poumawiane sporo na zapas terminy. Czyli się da.
Na osiedla w Piasecznie jestem w stanie spojrzeć w miarę obiektywnie jako osoba zupełnie z zewnątrz. Wspomniane Zalesie ma u mnie emocję związaną z dorastaniem, Chyliczki to z kolei miejsce na ziemi, o którym wiem w zasadzie wszystko. Wliczają się w to niestety również liczne potrzeby, które trawią małe miejscowości w naszej gminie. Chodniki, drogi czy odwodnienia, które od lat pozostają w sferze próśb, wniosków i rozmów, potrafią spędzić sen z powiek. To jednak także już 16 lat życia w tym miejscu, historii i anegdot, na które – czemu nie – może przyjdzie kiedyś w Przeglądzie pora...
Napisz komentarz
Komentarze