Reklama

Dopisało szczęście i Fabiański

Dopisało szczęście i Fabiański

Nieważne, w jaki sposób, ważne, że jest – awans do ćwierćfinału to historyczny sukces naszej kadry. Być może uda się osiągnąć jeszcze więcej.
Czy warto mówić o gorszych aspektach gry po emocjach, które nam zafundowali nasi zawodnicy? Oczywiście, jednakże w futbolu nie zawsze o zwycięstwie decyduje piękny styl gry i bramki strzelane z przewrotki, czego świadkami byliśmy w meczu reprezentacji Polski ze Szwajcarią.
Podopieczni Adama Nawałki nie zagrali fenomenalnie. Po świetnym początku i bardzo dobrej pierwszej połowie było już tylko gorzej. Zwłaszcza w ofensywie, gdzie Arkadiusz Milik kolejny raz zawiódł oczekiwania kibiców i poza kilkoma podaniami snuł się po murawie. Robert Lewandowski zaś wykazał się ogromnym hartem ducha, walczył, ciągnął grę, ale... znowu zabrakło go tam, gdzie był najbardziej potrzebny. Snajper Bayernu dużą część meczu spędził w okolicach środka boiska i częściej brał się za rozgrywanie, zamiast szukać okazji do strzałów. Od dokładnych podań powinien być Krzysztof Mączyński, któremu tego dnia w ofensywie nie szło praktycznie w ogóle, co objawiało się niepotrzebnymi stratami. Ogółem Polacy oddali tylko 4 celne strzały. Mało, ale wystarczyło, żeby pokonać naprawdę świetny zespół.
Szwajcaria posiada w swojej ekipie wielu utalentowanych piłkarzy, którzy potwierdzili swoją wartość. Ricardo Rodriguez to prawdopodobnie jedna z najlepiej ułożonych lewych stóp na świecie, Granit Xhaka za 45 milionów euro przechodzi do Arsenalu Londyn, a Xherdan Shaqiri... sami widzieliśmy – prawdopodobnie autor najpiękniejszego gola całego turnieju. Nikt nie oczekiwał, że Polacy będą przeważali w ciągu całego spotkania. Dobry początek wynikał z wysokiego pressingu, który założyli, ale granie w ten sposób przez pełne 90 minut jest zwyczajnie niemożliwe. I mimo to się udało.
Ogromne słowa uznania dla Kuby Błaszczykowskiego i Kamila Grosickiego, którzy doskonale wywiązywali się ze swoich zadań na skrzydłach, odciążając tym samym Jędrzejczyka oraz Piszczka, którzy ograniczyli się głównie do gry w obronie. Bez solidnej linii defensywnej ten mecz skończyłby się wysoką porażką, na szczęście poza bocznymi obrońcami ataki przeciwników kolejny raz w niesamowitym stylu neutralizowali Kamil Glik z Michałem Pazdanem. Swoje dołożył również Grzegorz Krychowiak. Jednakże i tak wszystko byłoby na nic, gdyby nie Łukasz Fabiański.
Bramkarz na co dzień grający w Swansea był perfekcyjny pod każdym względem. W kilku sytuacjach po prostu przedłużył przygodę Polaków na mistrzostwach – broniąc strzał z wolnego Rodrigueza czy uderzenie głową Derdiyoka. Oprócz tego zachwycał wyprowadzaniem piłki, każde jego wybicie było idealne, „na nos”. Dodajmy, że to on swoim wyrzutem rozpoczął akcję, po której Błaszczykowski trafił do siatki i śmiało można Fabiańskiemu przypisać asystę drugiego stopnia. Przy bramce dla Szwajcarów nie miał żadnych szans, zaś karne to loteria. Loteria szczęśliwa dla Polaków.
Podobnie, jak w meczu z Ukrainą, to nie było zwycięstwo w pięknym stylu. W wielu momentach dominowała Szwajcaria i bez odrobiny szczęścia nie mielibyśmy dzisiaj tak wspaniałych humorów. Czy ktoś się tym jednak przejmuje? Nie. Najważniejsze, że są wyniki. W 2004 roku Grecja prawie w każdym meczu dosłownie wyrywała przeciwnikom punkty i wygrała mistrzostwa, między innymi pokonując (nawet dwukrotnie) Portugalię z Cristiano Ronaldo. Skoro Grecji wtedy się udało, to czemu nam ma się nie udać?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama