Scenariusz, przed którym już wczesną jesienią przestrzegali epidemiolodzy, zachęcając do szczepień zarówno przeciw grypie, jak i koronawirusowi, właśnie się urzeczywistnia. Przychodnie pękają w szwach, podobnie jak oddziały pediatryczne w szpitalach. Głównym sprawcą jest grypa albo inne zakażenie dające podobne objawy. Od lat bowiem raportowanie dotyczy podejrzenia grypy, a tylko niewielki odsetek chorych zgłaszających się do przychodni jest testowany w celu potwierdzenia zakażenia właśnie wirusem grypy.
Rekord zachorowań na koniec grudnia
A grudniowe statystyki nie pozostawiają złudzeń – mamy rekordową liczbę pacjentów zgłaszających się do przychodni (ale również Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych w związku z tym, że dostanie się do lekarza POZ w okresie krótszym niż 3-4 dni graniczy z cudem) z objawami wskazującymi na grypę. W tym sezonie bardzo dużo zakażeń jest wśród dzieci. A przebieg bywa tak ciężki, że maluchy trafiają do szpitali. W ostatnich tygodniach zdarzało się, że na oddziałach pediatrycznych brakowało miejsc, a większość łóżek zajęta była przez chorujących na grypę. Trzeba bowiem pamiętać, że u dzieci temperatura niekiedy szybko rośnie, a zbyt wysoka i trudna do zbicia może być niebezpieczna nie tylko dla zdrowia, ale nawet życia. Ze względu na epidemię grypy pediatrzy sugerowali nawet przedłużenie przerwy świątecznej w szkołach.
Od 23 do 31 grudnia zarejestrowano w Polsce ponad 389 tysięcy zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę, a 23 osoby zmarły z powodu grypy. Od września do końca grudnia ubiegłego roku zachorowało na grypę (lub przypominającą ją infekcję) łącznie 2,4 mln pacjentów. Tak dużych liczb nie obserwowaliśmy od 5 sezonów. Bez wątpienią to również efekt tego, że przez ostatnie dwa sezony grypowe korzystaliśmy z maseczek, zmniejszonej liczby kontaktów a nawet pracy czy nauki zdalnej. Co za tym idzie nie tylko SARS-CoV-2, ale również inne choroby przenoszone drogą kropelkową miały mniejsze możliwości rozprzestrzeniania się.
Grypa, COVID-19 czy RSV?
Problem w tym, że kilka miesięcy temu zniesione zostało powszechne testowanie w kierunku zakażenia koronawirusem. Testy są wykonywane ewentualnie przy hospitalizacjach. Ewentualnie pacjenci wykonują je samodzielnie w domu – kupione w aptece czy sklepie i nigdzie nie raportowane. W tej sytuacji trudno powiedzieć jaka jest rzeczywista skala zakażeń SARS-CoV -2. Do tego dochodzą zakażenia wirusem RSV, który przy łagodnym przebiegu przypomina zwykłe przeziębienie, a może wywołać zakażenie górnych lub dolnych dróg oddechowych. Diagnozowanie na podstawie samych objawów jest więc trudne. W ostatnich dniach grudnia w aptekach pojawiły się antygenowe testy combo, które pozwalają wykryć w organizmie antygeny wirusa grypy typu A i B, wirusa RSV oraz SARS-CoV-2. I w obliczu narastającej liczby zakażeń oraz utrudnionego dostępu do lekarzy, znikają z półek błyskawicznie. Koszt takiego testu to około 30 zł.
Bezpłatne testy w przychodniach
W czwartek 5 stycznia minister zdrowia Adam Niedzielski podpisała rozporządzenie w sprawie możliwości wykonywania potrójnych testów w przychodniach POZ. Pozwoli to na określenie rodzaju infekcji a co za tym idzie sposobu jej leczenia. Zgodnie z informacją ministerstwa, producenci testów combo zadeklarowali, że do połowy stycznia testy powinny być dostępne do zakupu przez placówki medyczne. NFZ ma finansować zarówno zakup testu dla pacjenta, jak i usługę jego wykonania.
Lekarze zachęcają też do wykonywania szczepień przeciwko grypie. Tradycyjnie w Polsce bowiem drugi po grudniowym szczyt zachorowań obserwowany jest w lutym. Szczepionka jest bezpłatna dla osób po 75 roku życia i kobiet w ciąży. Niektóre gminy realizują własne programy szczepień oferując darmowe uodpornianie również innym grupom wiekowym, najczęściej seniorom w wieku 65+. Sama usługa szczepienia jest wykonywana w ramach NFZ bezpłatnie w przychodniach i niektórych aptekach. Lekarz kierujący na szczepienie ma możliwość wystawienia recepty również ze zniżką dla określonych grup pacjentów. Cena szczepionki to około 60-70 zł.
Napisz komentarz
Komentarze