Kolejna gwałtowna ulewa pokazał najsłabsze punkty w mieście, jeśli chodzi o odwodnienie. Z naturą trudno wygrać, ale części tych gigantycznych kałuż można by było uniknąć.
Piaseczno nie było wyjątkiem. Ze skutkami bardzo intensywnego deszczu w ubiegłym tygodniu walczyły służby ratownicze i mieszkańcy wielu miejsc w Polsce. W środę nad ranem w naszym rejonie spadło kilkadziesiąt litrów wody na metr kwadratowy w ciągu zaledwie kilku godzin. Taki opad jest wyzwaniem dla systemów odwadniających, w związku z tym woda tworzyła gigantyczne kałuże w miejscach, w których mamy do czynienia z obniżeniem terenu, a także wdzierała się do piwnic i garaży podziemnych. Jeśli nawet kierowcom udało się wyjechać z zalanych garaży, za chwilę mieli szanse trafić na kolejną wodną przeszkodę na drodze.
W Piasecznie jest kilka punktów, które gwarantują utrudnienia w ruchu po każdym większym deszczu, nie musi to być od razu ekstremalnie intensywny opad. Tradycyjnie na ogromne kałuże mogli liczyć mieszkańcy Józefosławia. Woda stała zarówno na ulicach Cyraneczki i Wilanowskiej, jak i na pozwalającej na wyjazd ze wsi w kierunku Warszawy ul. Geodetów. Woda stała też jak zwykle pod wiaduktem kolejowym w ul. Puławskiej. Tylko najodważniejsi lub najbardziej zdeterminowani zdecydowali się przejechać wyjątkowo głęboką kałużę na ulicy Okulickiego nieopodal Laminy. Efektem takiego przejazdu w najlepszym wypadku mogła być zdarta przez wodę tablica rejestracyjna pojazdu. Tych znaleziono tu kilkanaście.
– W środę zrealizowaliśmy 107 interwencji – informuje rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Piasecznie st. kpt. Łukasz Darmofalski. Strażacy zajmowali się głównie wypompowywaniem wody z zalanych piwnic i garaży. Woda stała również na parkingach okolicznych centrów handlowych.
To ostatnie nie dziwi. Wielkie utwardzone powierzchnie nie przyjmują deszczu w sposób naturalny, zaś systemy odwodnieniowe są przygotowywane dla raczej standardowych opadów deszczu. Oczywiście są miejsca, w których przebudowa drogi wraz z systemem jej odwodnienia powinna poprawić sytuację – tak ma się stać po wykonaniu od dawna oczekiwanej inwestycji drogowej w ulicy Geodetów. Niemniej jednak w wielu punktach miasta każda kolejna ulewa przyniesie podobny efekt. Powód? Zbyt mała ilość tzw. powierzchni biologicznie czynnej, czyli innymi słowy proporcje między betonem i asfaltem a zwykłą glebą. Tak też było podczas słynnej powodzi w 2010 roku, kiedy wylała Perełka. Powszechnie wiadomo, że bloki zostały postawione za blisko koryta rzeki, na terenach zalewowych. Poszerzenie kanału, powiększenie przepustu pod mostem w ul. Wojska Polskiego oraz ul. Kniaziewicza, a teraz prace nad powiększeniem podziemnego kanału biegnącego od ul. Wojska Polskiego do Parku Miejskiego zwiększają szanse uniknięcia kolejnej takiej tragedii w przyszłości. Innymi słowy mamy do czynienia z naprawianiem błędów poprzednich ekip rządzących gminą. Nie da się bowiem ukryć, że największe problemy z wodą po ulewach występują w obszarach o najbardziej intensywnej zabudowie. Są to efekty polityki sprzyjającej deweloperom, którą gmina Piaseczno prowadziła przez wiele lat. Niestety nie wszędzie da się zneutralizować efekty zbyt intensywnej zabudowy. Pozostaje więc liczyć na to, że przyroda rzadko będzie się nam dawać we znaki, a inwestycje drogowo-odwodnieniowe na najbardziej kłopotliwych w czasie deszczu ulicach dojdą do skutku w niedalekiej przyszłości i w znacznym stopniu poprawią sytuację.
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze