Reklama

Źródło Google

Źródło Google

To jest coś, co mnie autentycznie wkurza od lat. Kradzież zdjęć. Kradzież, która ma plus minus milion odmian.


Ustawa o prawie autorskim mówi w swoim pierwszym artykule: przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).
Oczywiście prawnicy spierają się, która fotografia jest utworem, a która nie. Można jednak przyjąć, że jeżeli doszło do świadomego wyboru momentu fotografowania, uchwycenia szczególnego momentu, czy punktu widzenia, jeżeli istnieje jakaś kompozycja obrazu, oświetlenie nie jest przypadkowe, czy zdjęcie jest po prostu wykadrowane, jest ono utworem. Utworem chronionym prawnie.
Wiele osób jednak nie chce tego zauważyć i na swoich blogach, fanpejdżach, grupach na Facebooku, czy forach internetowych, wstawiają zdjęcie pobrane z Internetu i podpisują „źródło: Google”. Skąd je więc pobrali? Z wyszukiwarki? No chyba raczej z jakiejś strony, która posiada swój unikalny adres. Pomijając kwestię, czy mogą w ogóle pobrać to zdjęcie, nie płacąc za nie, ich absolutnym obowiązkiem jest przynajmniej wpisać źródło, którym jest adres strony, a nie międzynarodowa wyszukiwarka. Gdyby tak robili wszyscy, dotarcie do autora byłoby śmiesznie proste.
To jest wg mnie kradzież ignorancka – spowodowana głupotą, brakiem wyobraźni i wiedzy. Zresztą jedna z naszych parafii wzięła sobie kiedyś na swoją stronę bardzo dobre zdjęcia Piaseczna autorstwa mojego znajomego. Przycięła, zmieniła kolory. W dodatku nie chciała oddać, ale w końcu skasowała. Siódme: nie kradnij.
Istnieje także kradzież zarazem kretyńska i bezczelna. Pobierasz na dysk z jakiejś publicznej facebookowej strony zdjęcie i wysyłasz innej stronie, twierdząc, że jesteś jego autorem. Np. zdjęcie zalanego Piaseczna z zeszłego tygodnia. Nasza dziennikarka zrobiła je nad ranem. Musiała wstać o nieludzkiej porze i zrobić dobre zdjęcie, stojąc w deszczu i wodzie. To jest praca, no ludzie! Kradnąc takie zdjęcie, pokazujecie, jak bardzo macie gdzieś czyjąś pracę. Na szczęście ta inna strona zareagowała prawidłowo. A to też nie zawsze.
Znajomy spotter (robi świetne zdjęcia samolotom) opowiadał mi, że jego zdjęcie bez jego zgody wylądowało w pewnej popularnej telewizji w zajawce programu o samolotach. Niewiele sobie robili z tego, że znajomy zgłaszał im to. Zrobienie takiego zdjęcia wymaga talentu, czasu (ci ludzie sterczą pod płotem w upał, deszcz, ogólnie nie jest łatwo) i sprzętu. Jasne, można zrobić zdjęcie kompaktem za 2 500 zł, ale niektórzy spotterzy mają obiektywy za 9 000 zł. No czy naprawdę popularna telewizja nie mogła zapłacić temu człowiekowi za zdjęcie?
Mogła, ale ktoś, kto wziął sobie to zdjęcie, myślał chyba, że skoro jest dostępne w Internecie, to przecież jest za darmo. Wszyscy je widzą, to co za różnica, gdzie je widzą? Mogą je widzieć także w zajawce programu.
Dziewczyna, która uznała, że zdjęcie pochodzące z Przeglądu jest jej autorstwa, to nie wiem, o czym myślała. Chyba w ogóle nie myślała. I jeszcze po co? Po to żeby inna strona napisała jej imię? Co jej to dało w ogóle? W zasadzie wszystko jedno. Kradzież to kradzież. Kradniesz zdjęcie, to jesteś złodziejem.
Kupujesz aparat. Kupujesz photoshopa. Idziesz na kurs albo kupujesz książki o fotografii, albo to i to. Uczysz się robić zdjęcia. Chodzisz, żeby zrobić dobre zdjęcie. Jedziesz samochodem, wydajesz na benzynę. Robisz kilkaset zdjęć, żeby 12 z nich było naprawdę dobrych. Ustawiasz się, klękasz, mokniesz albo pocisz się w upale. Albo masz tyle szczęścia, że jesteś w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Albo jesteś tak świetny, że wiesz, gdzie jest dobre miejsce i odpowiedni czas. Nawet jak korzystasz z telefonu. I ktoś sobie to zdjęcie po prostu bierze, przywłaszcza jak swoje. I ciebie ma w kompletnym poważaniu. Dla niego jesteś nikim. Nie istniejesz.
Ściągasz nielegalnie muzykę, to też ją kradniesz. Ale czy bierzesz z YouTube teledysk, wstawiasz na swój profil na Facebooku i mówisz, że jesteś jego autorem?
Czy wstawiasz wiersz Szymborskiej, kasujesz autora i piszesz „źródło Google”?
Nie mieści się w głowie? A to to samo. Utwór to utwór. Kradzież to kradzież.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama