Albert Einstein powiedział, że jeśli wyginą pszczoły, człowiekowi zostaną cztery lata istnienia. Pszczoły znikają, ale możemy zrobić bardzo wiele, aby było ich więcej, zwłaszcza, że nasz powiat ma ogromny potencjał.
Trudno wyobrazić sobie świat bez pszczół, niestety wcale nie musimy tego robić. W Chinach w powiecie Hanyuan w Syczuanie ich nie ma. Zniknęły w połowie lat 80. Jest to wynik stosowania przez lata środków owadobójczych (a pszczoła to przecież owad) oraz niszczenia naturalnej roślinności. Dzisiaj więc w porze kwitnienia gruszy (a Hanyuan jest znany właśnie z tych owoców) to ludzie wspinają się na drzewa i specjalnymi pędzlami zapylają każdy kwiat. Jest to jednak wielce pracochłonne.
Praca, którą wykonują pszczoły, jest zresztą wyceniona. Stany Zjednoczone wyceniają ich pracę u siebie na 15 miliardów dolarów rocznie, z kolei Unia Europejska na 16 miliardów euro.
Ratujmy pszczoły!
Chociaż populacja pszczół cały czas maleje, wciąż to ludzie mogą zrobić najwięcej, aby je uratować. Co więcej – muszą to zrobić.
Pszczoły giną z kilku powodów. Ich śmiertelnym wrogiem są roztocza warrozy pasożytujące na pszczołach i larwach. Pszczelarze mogą leczyć pszczoły i robią to, jednak nie w czasie produkcji miodu.
Pasiaste owady giną także z głodu i temu akurat możemy zaradzić, bo nic prostszego jak zapewnić im pokarm. Kluczem jest oczywiście bioróżnorodność. Monokulturowe uprawy, np. 100 czy 200 hektarowe pole rzepaku, powodują, że pszczoły mogą „korzystać” tylko z jednej odmiany nektaru i pyłku, a odżywianie się jednym rodzajem pokarmu jest przecież szkodliwe dla wszystkich, także dla pszczół. W dodatku pyłek mogą zbierać tylko w porze kwitnienia, czyli przez kilka tygodni w roku.
Ważne jest więc sadzenie i uprawianie różnych miododajnych roślin. Zarządcy dróg, czyli m.in. powiat i gminy, kiedy zmuszone są do wycinania drzew wzdłuż przebudowywanych dróg, a potem do nowych nasadzeń, mogą posadzić gatunki drzew, z których będą zadowolone właśnie pszczoły.
– Przy nowych nasadzeniach staramy wybierać się drzewa miododajne – mówi mi Arkadiusz Strzyżewski, Wicestarosta Powiatu Piaseczyńskiego.
Z kolei pod budynkiem Urzędu Gminy w Lesznowoli zasadzono miododajną lipę jako symbol włączenia się gminy w ochronę pszczół.
Poważnym problemem są oczywiście środki owadobójcze. Ważne więc, aby stosować takie, na których napisane jest, że są bezpieczne dla pszczół, a na pewno takie, które są dopuszczone do obrotu przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Opryskiwanie roślin w trakcie kwitnienia powoduje uszkodzenie układu nerwowego owada, przez co nie może on trafić do swojego ula. W efekcie czego ginie.
Istotne jest również, żeby kosić trawę w ogródkach i na łąkach, kiedy pszczoły odlecą do uli, czyli w lato najbezpieczniej około godziny 19. Można kosić także rano, jednak pszczoły wylatują już o 6, rano więc oznacza godzinę 5 (jeżeli nasz trawnik jest idealnie „czysty” i nie rosną tam żadne kwiaty, godzina koszenia nie jest istotna). To bardzo ważne, ponieważ pszczoły nie słyszą kosiarki i kiedy zbierają nektar lub pyłek w trakcie koszenia, po prostu zginą.
Kraina miodem płynąca
W Pasiece Złotokłos trawnik obsypany jest kwiatami, gdzieniegdzie rośnie nawłoć – inwazyjny chwast, który wielu posiadaczy ogródków tępi, a z którego powstaje jeden z lepszych (i droższych) miodów – nawłociowy. Paradoksalnie nawłoć jest nazywana wrogiem bioróżnorodności.
– Nasz powiat jest doskonały do produkcji miodu, jest tu bardzo dużo sadów, nieużytków, lasów oraz nawłoci – mówi mi Elwira Dmowska, właścicielka Pasieki Złotokłos.
Potwierdza to danymi.
– W powiecie piaseczyńskim funkcjonuje ponad 1 700 rodzin pszczelich. W samym Kole Pszczelarzy w Piasecznie jest obecnie 90 członków, a ich liczba w ciągu ostatnich 4 lat wzrosła o niemal 50% – mówi dalej. – W sali udostępnianej przez Urząd Gminy w Piasecznie zarówno doświadczeni pszczelarze, jak i młodzi pasjonaci mają możliwość uczestniczenia w comiesięcznych spotkaniach, na których zgłębiają tajniki życia pszczół oraz mają możliwość wymiany doświadczeń – Elwira naprawdę mnie zaskakuje.
Powiat piaseczyński, podobnie jak grójecki, znany jest wszystkim jako zagłębie sadów. Może być także krainą miodem płynącą.
Okazuje się jednak, że sadownicy nie do końca współpracują z pszczelarzami, co wydawałoby się naturalne. W końcu bez pszczół nie będzie sadów. A do tych bardzo chętnie swoje pszczoły przywiozą pszczelarze mający tzw. pasieki wędrowne. Kwiaty muszą się bowiem znajdować w odległości 2-3 km od ula. Pasieki wędrowne są więc przewożone tam, gdzie akurat one kwitną. Na terenie naszego powiatu sadów nie brakuje, dlatego taka współpraca wydaje się idealna i mocno wskazana. Pod warunkiem, że sadownicy włączą się w ochronę pszczół, głównie odpowiednimi opryskami.
– Rola pszczół w środowisku jest tak istotna, że w ich ochronę powinni zaangażować się absolutnie wszyscy. Podejmując temat, chcemy też jako samorząd zwrócić uwagę z jednej strony na zagrożenie, które jest realne, z drugiej na rolę jaką pełnią pszczoły i znaczeniu ich dla człowieka. Myślę, że świadomość co możemy zrobić w codziennym życiu dla ratowania pszczół, jest jeszcze niewielka, dlatego podejmujemy ten temat i chcemy współpracować z naszymi pszczelarzami – zapowiada Arkadiusz Strzyżewski.
Napisz komentarz
Komentarze