Wydaje się, jakby ktoś miał koncepcję budowy większej kamienicy, ale coś mu przeszkodziło w finalizowaniu pomysłu. Dla mnie, dziecka chodzącego obok tej kamienicy kilka razy dziennie 60 lat temu, a był to czas, w którym prawie nikt nie jeździł samochodem, ulicami chodziło dużo przechodniów, ten dom kojarzył się z białym szyldem, na którym był napis „Analizy Lekarskie”. Tajemniczości temu, co tu się wydarzało, nadają okna wychodzące na cmentarz. Może dlatego było to tajemnicze, że w czasach gdy byłam dzieckiem opowieści o duchach i zjawach cmentarnych, były częste. Funkcjonowały w naszym życiu zabobony, tajemnicze śmierci i umarli nagle budzący się z letargu w kostnicach cmentarnych. Dom Sikorskich odgrywał rolę jakby zaprzeczenia tym opowieściom – gabinet akuszerki i potem analizy lekarskie były bardziej skierowane ku radości istnienia, dbania o zdrowie niż temu, co było widać przez okna.
Dom i jego mieszkańcy
Historię domu Sikorskich opowiedziała mi pani Jadwiga. Była gościem w tym domu jeszcze przed II wojną światową, przychodziła też tu w czasie wojny i często po wojnie. Kazimiera Karwacka babka Jadwigi była akuszerką tak jak i Janina Sikorska z domu Grochólska właścicielka domu przy ul. Kościuszki i z racji profesji znały się i utrzymywały kontakty towarzyskie.
Nie jest pewne, kiedy ten dom został postawiony, przypuszczalnie tuż przed pierwszą wojną światową. Pani Sikorska pochodziła z rodziny szlacheckiej i dość zamożnej. Rodzice pani Sikorskiej zmarli przed jej zamążpójściem, wspierana była przez dalszą rodzinę obojga rodziców, jak opowiada moja interlokutorka. Postanowiono, że Janina skończy szkołę dla położnych i wyjdzie za mąż za pana Karola Sikorskiego kowala i właściciela domu stojącego przy cmentarzu w Piasecznie. Wzięli ślub w 1913 roku tuż przed wojną. I tu ciekawostka: odnalazłam akt zgonu Jerzego Sikorskiego chłopczyka liczącego 4 miesiące, dziecko Karola i Janiny zmarło w Małkini Górnej. Przypuszczam, że to działania wojenne spowodowały, że Sikorscy wyjechali z Piaseczna. Na pewno śmierć synka była tragedią dla małżeństwa Karola i Janiny. Całe swoje życie Janina będzie opowiadała, że swatane małżeństwo z piaseczyńskim kowalem Karolem Sikorskim starszym od niej o 11 lat było mezaliansem, uważała się za lepiej urodzoną i wykształconą niż mąż. Jedno jest pewne, że nigdy nie zabrakło jej przy Karolu „ptasiego mleka”. Karol miał majątek ziemski przy ulicy Orężnej, tam głównie przebywał, uprawiał ziemię i hodował pszczoły. Pasieka pochłaniała go bez reszty, kochał swoje pszczoły, a one odwdzięczały się sporą produkcją miodu. Jeszcze przed wojną mała Jadwiga, gdy babcia Kazimiera odwiedzała koleżankę, wychodziła na balkon, a tam w skrzyniach stały ramki z plastrami z ula i można było poczęstować się słodyczą z nich.
Gabinet akuszerki
Dom przed wojną był domem sukcesorskim. Dół domu należał do Janiny i Karola Sikorskich, natomiast góra domu należała do brata pana Karola, który mieszkał najprawdopodobniej przy rynku w Piasecznie. Pani Janina wynajmowała od rodziny męża górę domu. Góra budynku to były dwa pokoje i kuchnia. Jeden pokój akuszerka przeznaczyła na sypialnię i gabinet. Gabinet funkcjonował w części pokoju, był za przepierzeniem, stała tam leżanka i inne meble przeznaczone na wyposażenie gabinetu. Tu przychodziły pacjentki. Drugi pokój był pokojem stołowym pięknie umeblowanym w stylowe meble, orzechowe kredensy i stoły. Pacjentek było dużo, bo pani Janina miała opinię położnej z tak zwaną „dobrą ręką”, czyli ciąże i porody nadzorowane przez nią kończyły się szczęśliwie ku radości wszystkich. W czasie tych wizyt umawiane też było uczestniczenie przy porodzie. Porody w tych czasach odbywały się przeważnie w domach rodzących kobiet. Akuszerka, gdy poród zaczynał się, biegła na wezwanie posłańca do domu rodzącej kobiety i tam pomagała przy przyjściu na świat dzieciątka. Przychodziła też do matki i dziecka przez kilka pierwszych dni po porodzie. Uczyła mamę opieki nad dzieckiem. Przewijała, kąpała i polecała specyfiki z apteki czy drogerii potrzebne w tym okresie matce i noworodkowi. Zważywszy, że w mieście rodziło się dużo dzieci i najczęściej w nocy, niełatwa to była praca. Wyobrażam sobie te dzwonki do drzwi wejściowych, tego spanikowanego męża rodzącej kobiety i Janinę biegnącą w środku nocy z dużą torbą lekarską, aby w porę pomóc rodzącej kobiecie. Trzeba tu nadmienić, że akuszerki to były kobiety wykształcone, miały szeroką wiedzę potrzebną do tego niełatwego zawodu.
Sklep
Ponieważ dół domu składał się z dużego pokoju, kuchni, zaplecza i wąskiego korytarza, klatki schodowej, Janina wymyśliła, że warto założyć tu sklep. Przez wiele lat przed wojną prowadziła pasmanterię i kto pamięta powojenny sklep pani Wieczorkiewiczowej przy ul. Sienkiewicza to skojarzy, co było sprzedawane w sklepie pani Sikorskiej. Właściwie sprzedawane było wszystko oprócz jedzenia: tasiemki, wstążeczki, guziki, papierowe anioły świecące się brokatem, cekiny do kubraczków do stroju ludowego, całe stroje dla dzieci: góralskie i łowickie, pończochy, skarpetki, nici i igły.
Anna
Janina Sikorska w 1919 r. urodziła córkę Annę. Anna zrobiła maturę w 1939 r. Jako młoda dziewczyna była ekspedientką w czarodziejskim sklepie swoich rodziców. Po wojnie Anna poszła na farmację, a po 3 latach przeniosła się na biochemię, zdobyła uprawnienia do prowadzenia laboratorium analitycznego. Kto chciał zrobić badania stanu swojego zdrowia, wchodził na piętro domu przy ul. Kościuszki i w pokoju gdzie kiedyś Janina miała gabinet położnej, odbywało się pobieranie krwi i innych płynów potrzebnych do analizy stanu zdrowia. Trudno dziś ustalić, w którym roku Anna i Janina wyprowadziły się z Piaseczna do Zalesia i zamieszkały przy ul. Pomorskiej.
Karol Sikorski syn Józefa i Elżbiety zmarł w 1942 r. i jest pochowany na piaseczyńskim, parafialnym cmentarzu tuż obok swojego domu. Anna Dziemian z domu Sikorska zmarła w Bydgoszczy w 2006 r. gdzie mieszkała w ostatnich swoich latach z synem Grzegorzem.
Podziękowanie dla pań Jadwigi i Danuty Samek za pomoc w pisaniu opowieści.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze