24 czerwca 2023 r. minie 123 rocznica położenia kamienia węgielnego pod budowę domu dla kobiet i domu sierot w Piasecznie. Powinniśmy być dumni, że właśnie nasze miasto zostało wybrane przez aktywne społecznice, arystokratki, kobiety niezwykłe, które potrafiły dokonać tak wiele dla innych. Mam tu na myśli hrabiny: Ludwikę Moriconi i Cecylię Plater Zyberk. Losy ich dzieł pobiegły różnymi drogami i o ile dzieło Cecylii przetrwało dziesięciolecia i budynek jej szkoły istnieje do dziś w uroczym parku i wśród zabytkowych zabudowań, to budynku szkoły Ludwiki od dawna nie ma. Panie, o których tu piszę, pojawiły się w Piasecznie w tym samym czasie, czyli w ostatnim dziesięcioleciu XIX w. Mam prawo być przekonaną, że się znały i obie odgrywały dużą rolę we wchodzącym w nowe stulecie Piasecznie. To ostatnie dziesięciolecie XIX w. i pierwsze dziesięciolecie wieku XX to czas mocnych kobiet, niebywale inteligentnych, niezależnych i skutecznych w walce o polskość, godność, moralność i wolność.
W świąteczne późne popołudnie czerwcowe 2023 r. udaję się na skrzyżowanie ulic Warszawskiej i Młynarskiej w Piasecznie, aby sprawdzić, jak zabudowany jest obszar, po którym ponad sto lat temu uwijały się w ogrodach i zabudowaniach gospodarczych stojących przed wielkim gmachem przytułku najpierw kobiety wykluczone ze społeczeństwa, a potem dzieci porzucone przez rodzinę na ulicach Warszawy. Co zostało w tkance miasta z tamtych czasów? Nic! Może tylko te stare akacje? Cofnę się o 123 lata.
Przytułek dla kobiet
Jeszcze do niedawna hr. Ludwika Małgorzata Moriconi była postacią zupełnie w Piasecznie nieznaną. Dziwne, bo jej dzieło życia, idea pomocy kobietom przecież w Piasecznie przetrwała. Nadal siostry Pasterzanki opiekują się dziewczętami i dbają o grób hrabiny. W 1895 roku na północy miasta Piaseczna Ludwika rozpoczęła swoją misję w drewnianym domu. Założyła pensjonat dla kobiet uwikłanych w prostytucję. Jednocześnie powstawał skrupulatnie obmyślany projekt nowoczesnego, obszernego, murowanego budynku. Początkowo akcja szła sprawnie, ale zaczęło brakować funduszy. Ciekawe, że do pomocy włączyło się społeczeństwo z Warszawy i z Piaseczna. Na stronie „Kurjera Warszawskiego” z 23 czerwca 1900 roku przeczytamy krótką informację: „Dzisiaj o godz. 6-tej wieczorem J. E. ks. biskup Ruszkiewicz ma poświęcić kamień węgielny pod budowę przytułku św. Małgorzaty w Piasecznie imienia hr. Moriconiowej i senatorowej Rembielińskiej”. Budowa ruszyła i okazały budynek stanął. Został wyposażony w odpowiednie meble i sprzęt gospodarczy. Gdy dziś oglądam zdjęcia tegoż budynku, mam pewność, że nigdy już w historii miasta Piaseczna nie został zbudowany piękniejszy gmach użyteczności publicznej. Wyposażony w nowoczesną kanalizację, łazienki i lokalny wodociąg. No może mogłaby rywalizować z nim szkoła Cecylii Plater Zyberk, której budynek stanął też w tym samym czasie. Przez pierwsze kilka lat w budynku mieścił się przytułek dla kobiet. Niestety hrabina Moriconi zakochana w lekarzu pracującym w przytułku wycofała się z tej działalności. Budynek został sprzedany Towarzystwu Opieki nad Dziećmi.
Przytułek dla dzieci
We wspomnianym budynku powstał przytułek dla dzieci. Czas był ku temu najwyższy, bo jak pisze w sprawozdaniu z 1911 r. Pogotowie Opiekuńcze dla dzieci zabłąkanych i bezdomnych tylko w styczniu wysłano do domu opieki w Piasecznie 19 dzieci. W domu było już 76 dzieci. Z tej gromady oddano w styczniu troje dzieci rodzicom, do osób prywatnych na wychowanie oddano dwoje. Czyli w sumie na dzień 1 lutego pozostało 90 dzieci. Dzieci w różnym wieku były porzucane przez rodziców na ulicach Warszawy, na dworcach i w parkach. Do adopcji nikomu nie było spieszno. Skąd brano fundusze na utrzymanie takiej ilości dzieci? Dużo było funduszy z datków od sponsorów w formie pieniężnej, ale też każdy zaangażowany w idę pomocy dzieciom dzielił się tym, co mógł i tak np. Towarzystwo Akcyjne dostarczyło cały wagon węgla, firma Legotke dostarczyła guziki, nici, agrafki, igły i bawełnę, pan Jan Wierzbowski z Piaseczna 5 funtów kaszy jaglanej. Dostarczano paczki ubraniowe, cukier, przybory szkolne. Co kto mógł i czym się chciał podzielić. Jakaż to była wielka akcja dobroczynna jak bardzo imponująca. I jakże warta przypominania i opowieści.
Gmach został zniszczony w 1914 r. i nigdy nie odbudowano go, choć była taka możliwość. W chwili rozpoczęcia bombardowania wewnątrz budynku było 150 dzieci. Zdołano je wyprowadzić. Zniszczony budynek stał jeszcze do lat 30. XX w.
Dziś jest tu mały park i coś, co mnie zaciekawiło – maleńki domek dla ptaków czy owadów, coś bardzo uroczego. Okazało się, że jest to budka dla ptaków jerzyków.
Napisz komentarz
Komentarze