Protestujący przeciwko budowie linii wysokiego napięcia wstrzymali w piątek ruch na trasie S7. Kolejny protest planują na niedzielne popołudnie.
Na skrzyżowaniu w Pamiątce w piątkowe popołudnie przez pięć godzin grupa mieszkańców z miejscowości, które mają się znaleźć na trasie linii 400 kV, przechodziła po przejściu dla pieszych, blokując ruch na trasie krakowskiej. Policja wprawdzie wyznaczyła objazdy, jednak i na nich powstały gigantyczne korki.
Protest jest odpowiedzią na nagłą zmianę decyzji Polskich Sieci Energetycznych S.A. dotyczącą przebiegu planowanej linii wysokiego napięcia na odcinku Kozienice-Ołtarzew. Ta warta ponad 0,5 mld złotych inwestycja ma zapewnić bezpieczeństwo energetyczne głównie Warszawie, ale i północno-zachodniej Polsce. Zatwierdzony wcześniej przebieg linii wzdłuż trasy A2 i drogi krajowej nr 50 został zmieniony.
– Tymczasem w związku z protestami społecznymi skuteczna realizacja inwestycji w korytarzu, na który wskazała analiza wielokryterialna, nie jest możliwa – czytamy w komunikacie z 3 sierpnia. – W związku z powyższym inwestor postanowił wytyczyć trasę w korytarzu określonym obowiązującym planem zagospodarowania przestrzennego Województwa Mazowieckiego.
Oznacza to poprowadzenie linii między innymi przez teren gminy Tarczyn. W piątkowym proteście w Pamiątce uczestniczyli jednak przedstawiciele wszystkich gmin, które nagle wróciły na trasę linii 400 kV. Protestują, bo jak jasno wynika z samego komunikatu PSE S.A., protest gmin, przez które miała przebiegać linia wysokiego napięcia, poskutkował zmianą trasy. Swoje zaskoczenie decyzją inwestora i zignorowaniem wcześniejszych ustaleń wyrazili w specjalnym piśmie włodarze gmin, przez które ma przebiegać trasa, w tym burmistrz Tarczyna Barbara Galicz.
Potencjalni sąsiedzi linii boją się jej, bowiem jej negatywnego wpływu na zdrowie ludzi oraz środowisko.
– Przyjechałem protestować, bo mam sad niedaleko planowanej linii i sadzę, że to może negatywnie wpłynąć na moje drzewa i ich owoce – mówił sadownik spod Tarczyna.
Drugą stroną protestu byli kierowcy stojący w wielokilometrowych korkach w piątkowe popołudnie tuż przed rozpoczynającym się właśnie ostatnim tygodniem wakacji. Niektórzy okazywali zrozumienie.
– Stoimy tu cierpliwie, bo co mamy zrobić? – pytała retorycznie kobieta jadąca z mężem w kierunku Warszawy. – Ja tych ludzi rozumiem, jakby mi miała ta linia przebiec w sąsiedztwie, też bym protestowała.
Niestety większość nie ukrywała irytacji.
– Ja tu mam miesięczne dziecko, nie wiem, ile to potrwa, niech mnie przepuszczą – niepokoiła się młoda mama.
– A co my jesteśmy temu winni? – pytał kierowca samochodu z krakowską rejestracją. – Niech idą protestować pod jakiś urząd, a nie blokują ulicę.
Policjanci starali się na zmianę przepuszczać przez skrzyżowanie samochody oraz protestujących. Niestety bez gigantycznych korków się nie obyło, również na trasach, którymi kierowcy próbowali ominąć newralgiczny odcinek trasy S7. Co więcej organizatorzy protestu zapowiedzieli jego powtórkę w najbliższą niedzielę w godzinach popołudniowych, czyli w szczycie powrotów z wakacji. Tym razem protestujący pojawią się nie tylko na trasie S7, ale również na czterech innych drogach wlotowych do Warszawy. Szczegóły nie są jeszcze znane.
Napisz komentarz
Komentarze