Tak o pożarze pisze dziennikarz z ABC dziennika codziennego z 1928 r.: „Przy ul. Kościelnej w Piasecznie wynikł pożar w domu Adama Poncyljusza. Ogień mając łatwopalny materiał, oraz podsycany wiatrem, rozszerzał się z szaloną szybkością. Na ratunek przybyła miejscowa straż ochotnicza, a następnie takież straże z okolic: Gołkowa i Nowo-Iwicznej. Mimo to straże te, przeczuwając, że nie będą mogły podołać z rozszalałym żywiołem, zaalarmowały komendę straży ogniowej w Warszawie. Wobec tego na miejsce wyruszyły pogotowia strażackie z Ulgo, 1-go i lV-go oddziałów, nadto zaś beczkowóz zawierający 2800 litrów wody — z I-go oddz.
Dzięki energicznej akcji ratunkowej straży warszawskiej oraz dostatecznej ilości wody z pobliskiej sadzawki w ogrodzie ks. proboszcza pożar zlokalizowano. Oprócz domu mieszkalnego Poncyljusza oraz stajni. 2-ch stodół i kuźni jego, spalił się sąsiedni dom mieszkalny Stanisława Szafrańskiego. W pewnym momencie w czasie akcji ratunkowej wiatr przerzucił iskry przez ogród i przez szosę na ul. Warszawską, t. j. w odległości około 300 mtr., gdzie zaczął się palić dach na jednym z domków. Pożar w porę zauważono i w zarodku ugaszono. Przyczyną pożaru był według opinji kpt. Hasa kierującego akcją ratunkową wadliwie urządzony komin”. Pisownia oryginalna.
Kilka zdań komentarza: sadzawka księdza proboszcza znajdowała się kiedyś w ogrodach parafii i była dość dużym stawikiem. Na mapie z 1825 r. zdobi ogród za plebanią i ratuszem. To, że strażacy mieli dostatecznie dużo wody dla ugaszenia pożaru zawdzięczają mieszkańcy właśnie temu zbiornikowi. Dziś nie ma po nim śladu.
Napisz komentarz
Komentarze