Reklama

Burkini

Burkini

Europa się boi. Sama chyba już nie wie czego bardziej. Rosji i nieprzewidywalności Putina, czy Państwa Islamskiego i jego aktów terroru, z którymi bardzo trudno walczyć. Zresztą wszystko jedno. Boi się i już, bo ma czego.
Francja boi się potwornie. Zamachy w Paryżu i Nicei nie mieszczą się w głowach. Wszędzie jest wojsko. Trwa stan wyjątkowy. Trwa tak długo, że już nie jest wcale wyjątkowy. Ten strach chyba każdy rozumie.
Okazało się jednak, że Francja boi się także kobiet w burkini. Burkini to strój kąpielowy przeznaczony dla kobiet, którym religia zakazuje odsłaniania wielu części ciała, czyli m.in. dla muzułmanek. Zakaz wprowadziło kilkanaście miast, w tym Nicea i Cannes.
W Nicei byłam 6 lat temu. Na pustej kamienistej plaży (był to październikowy, poniedziałkowy poranek) opalała się Francuzka, na oko 70-letnia, topless. Nikt nie zwracał na nią uwagi, no może poza grupą studentów z Polski, w której się właśnie znajdowałam. Pomyślałam sobie, jaki to piękny kraj, w którym nikt się nie przejmuje gołym starym biustem opalającym się na plaży.
I nagle okazuje się, że m.in. na tej właśnie plaży kobieta, muzułmanka, nie może przebywać w burkini. Co oczywiście znaczy dla niej, że po prostu przebywać na tej plaży nie może wcale.
Wiem naturalnie, że gołe cycki związane z religią nie są, burkini natomiast tak. Wiem także, że Francja od początku ubiegłego wieku jest państwem laickim i w swej laickości ją podziwiam. Sama zdjęłabym krzyż z naszej sali sejmowej, a może nawet chętniej zostawiłabym go, ale obok powiesiła wszystkie ewentualne symbole każdej zarejestrowanej w Polsce religii. No nie wiem, musiałabym się zastanowić. Na pewno jednak nie zgodziłabym się nigdy z zakazem noszenia krzyżyków na szyi.
Wracając do Francji, która w ramach swej laickości zakazała noszenia burkini na plaży. Jeżeli przyjdę na tę plażę w T-shircie z krzyżem albo w ogóle w koszulce z krucyfiksem, albo nawet w zasłaniającym większość mnie dresie w krucyfiksy nikt mi mandatu nie da.
Oczywiście ja jestem za wolnością kobiet we wszystkich aspektach, w tym wolnością wyglądu i stroju. Generalnie zakazałabym zakazywania odsłaniania większości części ciała.
Problem jednak w tym, że plażowy zakaz burkini nie ma z wolnością kobiet nic wspólnego. Pierwszy był mer Cannes, który uznał, że noszenie tego stroju na plaży jego miasta jest przejawem radykalnego islamu. I co? Ukarane zostały kobiety, które według mnie są ofiarami tej islamskiej tradycji. Nikt inny, tylko kobiety.
Laickość państwa rozumiem jako rozłam między państwem, a jakąkolwiek religią. Czy laickość jest przeciwstawna do wolności wyznania? Na szczęście francuski sąd podzielił moje zdanie i anulował właśnie ten zakaz.
Zresztą zakaz ten wydaje się trochę śmieszny. Francja, która ma duży problem z organizacją terrorystyczną, jaką jest Państwo Islamskie, walczy z muzułmankami na plaży.
Śmieszne jednak wcale nie jest. Choć istotnie pocieszające jest, że sąd opanował ten idiotyczny pomysł.
Nie jest śmieszne, bo Francja z laickiego państwa staje się państwem radykalnym. Bo Francuzi w dużej części zakaz burkini poparli. Choć naprawdę nie widzę związku między kobietami w burkini a zamachami terrorystycznymi przeprowadzanymi przez ISIS.
Trudno mi powiedzieć, czy Francja sobie radzi z tym problemem także w inny sposób. Znamy bowiem liczbę zamachów, które miały miejsce. Nie znamy za to liczby zamachów, które miały się odbyć, ale dzięki służbom się nie odbyły. Może właśnie radzi sobie lepiej, niż nam się wydaje.
Niemniej jednak zakazywanie muzułmankom (nie muzułmanom) wstępu na plażę z powodu opresyjności ich religii wobec ich praw człowieka, także jest opresyjne wobec tych kobiet i ich praw. Przecież one nie porzucą tej religii, ani nie wystąpią przeciwko niej z powodu zakazu wstępu na plażę w Nicei. Przecież zakaz ten nie spowoduje zmian w islamie. W końcu przecież zakaz burkini nie poprawi bezpieczeństwa Francuzów.
Utrzymany w mocy owy zakaz (na szczęście w mocy już nie jest) mógł spowodować tylko, że muzułmanki pozostaną w domach, na chodnikach i w innych częściach miasta. Spowodowałby poczucie wykluczenia muzułmańskich kobiet ze społeczności. Tylko kobiet. Czy to jest właśnie integracja? A może już nie chcemy się integrować?
Czy naprawdę każdy muzułmanin (a raczej muzułmanka) jest terrorystą?
Czy nie idziesz, Francjo, właśnie w tę stronę, w którą chcieliby, abyś poszła, ludzie, którzy z tobą walczą? Zaczynasz walkę z wyznaniem? Religijną wojnę? Rozpoczynając ją od walki z najbardziej pokrzywdzoną grupą islamu? Na plaży???


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama