O tym, co się dzieje w Ośrodku Rehabilitacji Leonardi w Szymanowie wiedzieli okoliczni mieszkańcy i byli pracownicy. Sytuacja stała się tragiczna, gdy nieodpowiedzialność właścicieli dotknęła najbardziej bezbronnych osób, czyli chorych pacjentów.
– Zapłaciłam za pobyt taty prawie 20 tysięcy złotych. Po dwóch dniach pobytu zadzwonił do mnie i powiedział, że nikt do niego nie zagląda. Poza tym poprosił mnie, abym przywiozła mu coś do jedzenia. Już wiedziałam, że coś jest nie tak. Zabrałam go stamtąd. Poprosiłam o zwrot pieniędzy, niestety do dzisiaj nie zobaczyłam złotówki. Moja znajoma wpłaciła zaliczkę prawie 10 tysięcy, pobyt jej rodzica nawet się nie odbył, a pieniądze nie zostały zwrócone – opowiada nam anonimowo córka jednego z byłych pacjentów.
Cena pobytu w tym ośrodku to przedział od 10 do ponad 30 tysięcy złotych. Wszystko zależało od stanu pacjenta i rodzaju rehabilitacji. Mimo tak dużych wpłat w ostatnim czasie w ośrodku brakowało opiekunów, leków, a nawet jedzenia. Wśród internetowych opinii na temat placówki można znaleźć wiele wypowiedzi byłych pracowników, którzy wprost piszą, że kucharka miała tak małe pieniądze na zakup produktów, że musiała dokładać z własnej pensji, aby podać jakikolwiek posiłek pacjentom.
– Ja byłam tam na samym początku. Od podstaw remontowałam restaurację za co nie zostały mi zwrócone pieniądze. Poza tym płacili mi stawkę „ZUS-owską” za wyżywienie pacjenta, a przecież to ośrodek prywatny. No naprawdę szkoda słów. Pracowałam na czarno, bez umowy, bo po co? Do dzisiaj leczę się na ciężką nerwicę przez właścicieli i zarządzających tym ośrodkiem – mówi Magdalena Piekutowska.
Brakowało rąk do pracy
Byli pracownicy potwierdzają, że mimo ogromnych wpływów brakowało naprawdę wiele, ale przede wszystkim personelu. Nie zawsze pieniądze były powodem, że pracownicy nie przywiązywali się do firmy. Zastraszanie i szantażowanie były na porządku dziennym.
– Popracowałam może 3 dni i powiedziano mi, że się odezwą. Nikt w tym czasie mnie nie przeszkolił i nikt nie dał żadnych dokumentów dotyczących zatrudnienia. Po kilku dniach zadzwonili, żebym wróciła, a że praca mi się podobała, więc przyjęłam propozycję. Brakowało personelu nawet pań sprzątających, więc te obowiązki też przejęłam wraz z inną pracownicą. Zajmowałam się także fakturami. Pewnego dnia miałam zrobić zamówienie rękawiczek i mi się nie udało, ponieważ pan prezes nie zaakceptował kosztów. Wieczorem dostałam informację, że mam już nie przychodzić, bo podburzam personel – mówi kobieta, która pracowała w ośrodku i chce pozostać anonimowa (imię i nazwisko znane redakcji).
Wysoka rotacja personelu
Firma, która rekrutowała personel do placówki, miesiącami nie zdejmowała ogłoszeń z portali oferujących pracę. Tak było prawie przez 5 lat. Według byłych pracowników powodem były częste odejścia. Zazwyczaj chodziło o niewypłacane wynagrodzenia przynajmniej w ostatnim czasie, ale także o niestosowane zachowanie osób zarządzających personelem.
– Pieniądze, jakie proponowali były bardzo atrakcyjne jak na naszą okolicę naprawdę. Tyle że potem z wynagrodzeniem było już inaczej. Proponowali za pierwszy miesiąc inną zupełnie stawkę. Mnie się udało odejść szybko i jakoś wyciągnąć wypłatę, ale nasłuchałam się, że jestem bezczelna i w ogóle do niczego się nie nadaje. Wiem, że teraz dużo mówi się o poszkodowanych pacjentach i jest mi bardzo przykro, bo oni przede wszystkim nie zasłużyli na takie traktowanie. Ale proszę mi wierzyć oszukanych pracowników przez ten ośrodek jest więcej. Niestety niektórzy odpuszczali, bo to walka z wiatrakami. Tam i tak nikt nas nie słuchał – mówi Ania była pracownica.
Ośrodek został zamknięty. Rodziny poszkodowanych pacjentów zgłaszają sprawę do odpowiednich instytucji. Byli pracownicy, także organizują na grupach w mediach społecznościowych i planują pozew zbiorowy.
Wojewoda mazowiecki wykreślił Ośrodek Rehabilitacji Leonardi w Szymanowie z rejestru działalności.
Napisz komentarz
Komentarze