(R)ewolucja w oświacie

(R)ewolucja w oświacie

Rządowe plany reformy oświaty budzą niepokój nie tylko pracowników oświaty i samorządowców, którzy będą zmuszeni przygotować szkoły do jej realizacji. Pytania o przyszłość swoich dzieci zadają też rodzice.

Minister edukacji Anna Zalewska plan reformy edukacji przedstawiła 27 czerwca. Jej najważniejsze założenie to likwidacja gimnazjów i wdrożenie systemu 4+4+4 – czteroletniej edukacji wczesnoszkolnej, która wraz z drugim etapem kształcenia da w sumie 8-letnią szkołę powszechną, a następnie uczniowie będą mieli do wyboru 4-letnie licea lub dwuetapowe szkoły branżowe (3-letni odpowiednik zawodówki, który można poszerzyć o drugi stopień zakończony maturą zawodową). Cała reforma ma zaś wystartować w roku szkolnym 2017/2018.

Gimnazja znikną, problemy zostaną
Likwidacja gimnazjów, które rzekomo cieszą się złą sławą, nie jest pomysłem zupełnie nowym. Niemniej jednak budzi chyba najwięcej kontrowersji. Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze po blisko dwudziestu latach od wprowadzenia tego etapu nauki do polskiego systemu oświaty zaczął on nieźle funkcjonować. Jak pokazują wyniki międzynarodowych badań wiedzy i umiejętności PISA, nasze 15-latki wypadają w nich nieźle, co więcej odkąd wprowadzono gimnazja, te wyniki są lepsze. Argument przeciw gimnazjom jest populistyczny i niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Pokutuje bowiem pogląd, że zgromadzenie w jednej szkole młodzieży w trudnym okresie dorastania to gotowa recepta na problemy. Tymczasem badania pokazują, że największy problem z agresją rówieśniczą mamy w szkole podstawowej. I na logikę – przeniesienie sprawiających rzekomo trudności nastolatków do szkoły podstawowej nie zlikwiduje potencjalnych problemów związanych z okresem dojrzewania.

Cięcia programowe?
Tymczasem powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej oznacza de facto skrócenie o rok obowiązkowej edukacji ogólnokształcącej. Co więcej zgodnie z zapowiedziami wydłużeniu do 4 lat ma ulec edukacja wczesnoszkolna. Czy w tej sytuacji uczniowie będą musieli w 4 lata uporać się z materiałem, który obecnie realizują w klasach 4-6, a następnie przez 3 lata w gimnazjum? Czy raczej nastąpią kolejne cięcia programowe i poziom polskiej edukacji stanie się równią pochyłą? Tego nie wie na razie nikt. Choć nie brakuje publicystów, którzy właśnie w „produkcji ciemnych mas” widzą dalekosiężny plan reformatorów. Nie od dziś bowiem wiadomo, że manipulacja niewykształconymi masami jest wyjątkowo łatwa, co swego czasu podsumował nie kto inny tylko Jacek Kurski w słynnym „ciemny lud to kupi” (wówczas chodziło o rzekomego „dziadka z Wermachtu”).
Z wypowiedzi samej minister Zalewskiej można wywnioskować, że osoby pracujące nad pomysłem reformy skupiły się bardziej na formie niż na treści. Co tym bardziej budzi niepokój osób bezpośrednio odpowiedzialnych za kształcenie dzieci i młodzieży, czyli nauczycieli.
– Nie mam pojęcia czego i z czego będziecie się uczyć za rok – powiedziała swoim uczniom rozpoczynającym szóstą klasę wychowawczyni w jednej z gminnych szkół.
Przekształceniu ma ulec bowiem cały system kształcenia. Oznacza to konieczność zmian programowych dla pełnego cyklu – od początku szkoły podstawowej do końca ponadgimnazjalnej, czyli 12 lat kształcenia. Jeśli reforma ma wystartować za rok, do tej pory powinien być opracowany cały program, bo trudno napisać go tylko dla pierwszej i siódmej klasy. W oparciu o nową podstawę programową można dopiero tworzyć podręczniki. Te zaś zanim trafią do druku, muszą zostać zaopiniowane przez 3 recenzentów i zaakceptowane ostatecznie przez MEN. Zanim jednak w ogóle można rozmawiać o podstawie programowej potrzebne są zmiany prawne.

Projekt ustawy jeszcze we wrześniu?
Pierwsze konkrety Anna Zalewska obiecuje ujawnić 16 września, być może wtedy dowiemy, się co i kiedy nieuchronnie czeka polską szkołę.
Zważywszy na czas potrzebny do przeprowadzenia procesu legislacyjnego, czyli uchwalenia nowej ustawy o systemie oświaty i wydanie wszystkich niezbędnych rozporządzeń, czasu jest naprawdę niewiele. Zwłaszcza dla samorządów, które muszą się uporać z tym, co ta ustawa przyniesie. Obecnie, prawdopodobnie po naciskach samorządów, MEN wycofa się z pomysłu nazwania ośmioletnich podstawówek „szkołami powszechnymi”. Oznaczałoby to bowiem ogromne problemy administracyjne i generowało niepotrzebne koszty związane z wymianą tablic, pieczęci, sztandarów. Niemniej jednak w ten sposób rząd straci szansę na obsadzenie po nowemu stanowisk dyrektorów szkół, co zdaniem opozycji miało być zasadniczym celem całego przedsięwzięcia poza zmianami programowymi w nauczaniu.

Gmina na razie analizuje
Co likwidacja gimnazjów oznacza dla Piaseczna? Na początek wstrzymano się z realizacją Centrum Edukacyjno-Multimedialnego. Włodarze uznali bowiem za stosowne przemyślenie kwestii zagospodarowania budynku, jeśli w życie wejdzie reforma, która zlikwiduje gimnazja, czyli w uproszczeniu „odejmie” gminom jeden rocznik uczniów. W budynku miała działać podstawówka i przedszkole. Jedną z opcji jest więc powiększenie przestrzeni przeznaczonej pod przedszkole kosztem szkoły.
W gminie obecnie funkcjonuje 6 zespołów szkół, 2 gimnazja i 4 podstawówki.
– W przypadku zespołów szkół dostosowanie placówki do reformy będzie stosunkowo łatwe – mówi wiceburmistrz Piaseczna Hanna Kułakowska-Michalak. Podstawówka w Głoskowie i w Zalesiu Dolnym (po rozbudowie) również nie powinny mieć problemu z przyjęciem dwóch dodatkowych roczników. – Najtrudniejsza sytuacja będzie w SP1 oraz SP5. Należałoby je albo podzielić i przy wykorzystaniu budynków gimnazjalnych utworzyć 4 szkoły podstawowe z uczniów obecnie uczęszczających do tychże szkół, albo skorzystać z opcji stworzenia warunków do funkcjonowania szkoły podstawowej w dwóch budynkach jako jedna szkoła – wyjaśnia wiceburmistrz. – Decyzje dotyczące kierunku zmian w tych dwóch placówkach będą społecznie i organizacyjnie najtrudniejsze. Nieunikniona będzie zmiana rejonizacji – przyznaje i zapewnia, że kiedy pojawią się konkrety w sprawie kształtu reformy, gmina rozpocznie konsultacje i rozmowy ze wszystkimi grupami społecznymi, które biorą udział w procesie edukacji.

Co z dyrektorami?
Nawet jeśli ci z podstawówek zachowają swoje stanowiska (o ile MEN zrezygnuje ze „szkół powszechnych”), pytanie brzmi co z kadrą zarządzającą gimnazjami?
– Mamy wspaniałych, kompetentnych, oddanych swoim placówkom dyrektorów. Ci kierujący samodzielnymi gimnazjami będą w trudnej sytuacji, ale będę dążyć do takich rozwiązań, które pozwolą nam na zatrzymanie tych osób oraz należyte wykorzystanie ich potencjału, doświadczenia i oddania kierowanym dotychczas przez nich placówkom – zapewnia Kułakowska-Michalak.
Na razie gmina koncentruje się na analizie istniejącej sieci szkół i potencjalnej liczbie uczniów. Jest to tym trudniejsze, że nie wszyscy mieszkańcy gminy się meldują i trudno o precyzyjne szacunki.
– W dalszej kolejności zmierzymy się z optymalizacją zatrudnienia w poszczególnych placówkach – przyznaje wiceburmistrz odpowiedzialna za oświatę. – Oczekujemy na szczegóły ustawy, które powinny określić tryb i sposób wdrażania reformy. Jeśli nowe regulacje nie zostaną uchwalone najpóźniej w listopadzie, to samorządom będzie bardzo trudno wprowadzić zmiany w wymaganym terminie. Martwi mnie to, że nikt nie pyta uczniów o opinię. Koncentrujemy się na technicznych aspektach zmiany, a przecież w tym wszystkim jest uczeń, który najlepiej funkcjonuje w stabilizacji – podsumowuje wiceburmistrz.
Ten rok rokiem stabilizacji nie będzie na pewno. Widmo mających nastąpić globalnych zmian w edukacji przy jednoczesnym braku szczegółów oraz wrażeniu pośpiechu i niedostatecznego przemyślenia pomysłu reformy wprowadza niepokój wśród wielu środowisk, nie tylko bezpośrednio związanych z oświatą. Minister Anna Zalewska podkreślała, że reforma nie ma być rewolucją, a ewolucją. Trudno tak interpretować zmianę całego systemu kształcenia, w tym programu nauczania dla 12 lat edukacji, które trzeba przygotować w ciągu niespełna roku. Determinacja rządu do szybkiego przeprowadzenia reformy wydaje się jednak duża.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama