Redakcja „Przeglądu Piaseczyńskiego” została zaalarmowana przez mieszkańców Konstancina-Jeziorny, że na terenie gminy przeprowadzane są prace porządkowe, które wzbudzają ich wątpliwości. Przede wszystkim chodziło o koszenie trawy w miejscach, gdzie nie ma absolutnie sensu tego wykonywać.
– To nie chodzi nawet o sam fakt koszenia tylko o to, że w tej chwili nie ma już co kosić. Myślę, że jakby urzędnik zlecający koszenie zadał sobie trud pójścia na trawnik albo łąkę, albo pobocze drogi to by się dowiedział, że w listopadzie trawa nie rośnie. Całość roślinności pokłada się do ziemi. Przygotowuje się na zimę – komentuje sprawę Daniel Petryczkiewicz fotograf i aktywista.
Jaki to ma sens?
Mieszkańcy zgłosili, że między innymi na ulicy Wareckiej na początku listopada jedna z firm porządkowych kosiła w miejscach, gdzie trawy po prostu już nie ma.
– Od rana piłowali tymi kosiarkami. Piach i kurz, tylko się niosły. Przecież to nie ma żadnego sensu. Wyrzucone pieniądze w błoto. Nie wiem, kto zleca takie prace – mówi Lidia mieszkanka gminy.
Temat koszenia trawy późną jesienią często jest poruszany w mediach.
Zdarzały się nawet takie sytuacje, gdy drogowcy kosili „trawę”, kiedy sypał śnieg. Tłumaczenie zawsze było i jest to samo. Musieliśmy wykonać zlecenie.
– Mnie najbardziej denerwuje kwestia, że ten nasz Konstancin to uzdrowisko i golenie tej trawy do samej gleby to eko zabójstwo. Powinniśmy jako gmina raczej dawać „zielony” przykład. Tutaj na wiosnę będzie przecież pustynia – mówi Piotr mieszkaniec Konstancina-Jeziorny.
Co prawda w tym roku śnieg jeszcze nikogo nie zaskoczył, niemniej jednak absurd wykonywania tych prac tylko dlatego, że jest ciepło według komentujących sprawę, budzi kontrowersje.
Urząd Miasta i Gminy w Konstancinie-Jeziornie poinformował redakcję „Przeglądu Piaseczyńskiego”, że prace wykonywane na ulicy Wareckiej 2 listopada nie były na ich zlecenie.
– Koszenie traw jest uzależnione od potrzeb wykonywania czynności pielęgnacyjnych na terenach zielonych, jak również warunkówatmosferycznych. Zazwyczaj pierwsze koszenia odbywają się na początku maja. W tym roku koszenie terenów miejskich zakończono z dniem 10 października. Gmina na bieżąco dokonuje oceny i systematycznie zleca zabiegi pielęgnacyjne na terenach gminnych – informuje gmina.
Nasuwa się pytanie, skąd w takim razie wzięli się panowie z kosiarkami, wykonujący swoje zlecenie prawie pod nosem siedziby ZGK w Konstancinie-Jeziornie?
– Jestem prawie pewny, że firma wykonująca koszenie raportuje to do ZGK. A to jest po prostu oszustwo. I de facto wyłudzanie pieniędzy za pracę, która nie została wykonana, bo była niepotrzebna. I tutaj ja mam największy problem z tym, co zaobserwowałem. Przyrodniczo nie ma to większego znaczenia, choć może być niebezpieczne i śmiertelne dla małych zwierząt na przykład jeży – mówi Petryczkiewicz.
To nam szkodzi
Jak dodaje aktywista, nie jest to jedyny przypadek nieefektywnie wydawanych pieniędzy na koszenie w gminie.
– Kilkakrotnie byłem świadkiem tego, jak traktor z modułem koszącym jeździł po terenie, na którym niedawno było koszenie albo po terenie, na którym ledwo cokolwiek rośnie i jedyne co robił, to wzbudzał tumany kurzu. Pewnie zaraportowane to zostało jako wykoszenie konkretnego areału. Do tego dochodzi w Konstancinie na przykład koszenie rowów na Łąkach Oborskich. Zrobiono to jesienią, co teoretycznie było ok z przyrodniczego punktu widzenia, ale już ekonomicznie nie miało żadnego sensu! Nawet jeśli ktoś chce zasłaniać się przepisami, że rowy mają być wykoszone, choć to jest dyskusyjne, to o tej porze roku wszelka roślinność jest już tak położona na glebie, że koszenie niczego nie zmienia. Jest tylko wydatkowaniem energii, spalin i publicznych pieniędzy – mówi Daniel Petryczkiewicz.
Według ekologów sam zabieg koszenia przede wszystkim wiąże się właśnie z niekorzystnymi zjawiskami jak emisja spalin i hałas, które bardzo źle wpływają na życie zwierząt, a nawet na samopoczucie i zdrowie ludzi. A przecież to powinno być priorytetem. Pomagając planecie, pomożemy sobie. Jak widać wiedza ekologiczna w naszym kraju, jeszcze trochę kuleje. Szkoda, że to samo dotyczy zdrowego rozsądku.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze