To mógł być rok 1998, gdy znalazłam się w Paryżu obok Łuku Tryumfalnego i wyszukiwałam polskich nazwisk w spisie na jego ścianach, niestety podróżowanie w dużej grupie ludzi nigdy mnie nie cieszyło. Znudziła mi się wycieczka, z którą przyjechałam i szukałam tylko sposobu, aby odłączyć się od niej, a jednocześnie nie zgubić w mieście, w którym nikt nie miał zamiaru mówić po angielsku. No i znalazłam taką sposobność. Pochodziłam po okolicy, pooglądałam witryny sklepów i stanęłam przed jedną z nich. Zza szyby zobaczyłam barek z podświetloną niewielką wystawą, na której leżały za szkłem maleńkie kanapki i ciasteczka. Weszłam do środka. Pachniało kawą parzoną w ekspresie. Wokoło barku, który okazał się jakby wyspą, dookoła której, w sporej sali, stały stoliki, a na nich ekrany komputerów, a za nimi siedzieli ludzie w różnym wieku. Postałam chwilę, zauważyłam, że nikt na mnie nie zwraca uwagi, nikt o nic nie pyta. Pomyślałam, że weszłam niechcący do jakiegoś biura, zażenowana przeprosiłam i wyszłam. Wszyscy i tak byli zajęci patrzeniem w ekran, nikt na mnie nie zwrócił uwagi. To było dla mnie dziwne miejsce i dość długo nie wiedziałam co zobaczyłam. Minęło może ze dwa lata, gdy tego typu miejsca zaczęły powstawać w Polsce i w końcu dotarły do Piaseczna. Nie pamiętam, ile w Piasecznie było Kawiarenek Internetowych, ja pamiętam tę w budynku starej mykwy. Nie wiem, ile lat tu istniała, zdjęcie, które znalazłam jest z 2012 r. i ten rok bardzo mnie zdziwił. I teraz nie wiem, czy to były początki istnienia tu Kawiarenki czy ostatnie jej lata. Czynna była przez cały tydzień od poniedziałku do niedzieli włącznie, początkowo miała duże powodzenie, ale w miarę, gdy w każdym domu pojawiał się komputer z podłączeniem do sieci internetowej, kawiarenki zaczęły odchodzić w przeszłość. Ile w nich pozostawiono emocji, wie każdy internauta, który spędził tu trochę czasu. Jedni przychodzili tu, aby sprawdzić pocztę firmy i zaprojektować swoją stronę internetową, bo jeszcze ich biura nie posiadały dostępu do sieci, inni po wiadomości do pracy np. magisterskiej, a jeszcze inni w poszukiwaniu przyjaźni, czyli kontaktu z drugim człowiekiem, który też gdzieś na świecie żeglował po krainie online. Kto pamięta bestseler tamtych czasów, czyli „S@motność w sieci” Janusza Wiśniewskiego, ten zrozumie o czym tu piszę. A sieć od początku była uporządkowana. Wchodziłeś Internauto w onet czat, wybierałeś pokój i tam w wirtualnym pokoju w sieci o danej, umówionej godzinie „siedział” ktoś, z kim mogłeś „rozmawiać” godzinami. No tu stop! Nie godzinami, bo czas przebywania przed komputerem był płatny i to dość drogo. W każdym razie można było się tu zakochać, odkochać, przeżyć dramat miłosny lub zwyczajnie zaprzyjaźnić z kimś z Australii czy Łodzi i pogadać o życiu. Piękne czasy, naprawdę.
Krótka historia początków Kawiarenek Internetowych
Pierwszą kawiarenkę internetową stworzyła wraz ze wspólniczką Eva Pascoe w Londynie w 1994 r. nieopodal Goodge Street, stacji londyńskiego metra i nazwała ją „Cyberia”. Była to niepozorna kawiarenka, która początkowo miała być tylko dla kobiet, ale szybko okazało się, że trzeba zmienić zasady. Kawiarenka internetowa przy ul. Whitfield Street od pierwszych dni istnienia miała ogromne powodzenie. Okazało się, że kawiarenki internetowe to świetny biznes i właściciele otworzyli jeszcze kolejne cyber-kawiarnie w innych miastach Anglii (Edinburgh, Kingston i Manchester), a także w Tokio i w końcu w Paryżu. Eva Pascoe, która była z pochodzenia Polką myślała też o tego typu dostępu do sieci w Polsce. "O miejscu takim jak Cyberia marzyłam przez 7 lat" - mówiła Eva Pascoe, współzałożycielka internetowej kawiarni - Chciałam zrealizować w praktyce ideę nauczania trudnej technologii w prosty i przyjemny sposób. Dzięki Cyberii uczymy wszystkich ludzi, bez względu na wiek, posługiwania się Internetem, co jak dotąd było domeną nielicznych guru, którzy zazwyczaj niechętnie dzielą się wiedzą - powiedziała. Ta wypowiedz z 1995 roku powoduje, że uśmiecham się, bo jakaż to już odległa historia. Sieć stworzona do komunikowania się między ludźmi, bo taki był cel drugi, pierwszy dotyczył zapewne wojska, miała być ułatwieniem komunikacji. Czy to do tego dziś zmierza?
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze