Jechałem ul. Puławską, a przede mną nagle pojawiła się ciężarówka wioząca drzewa. Czy to już, zaczęło się? Nagle ujrzałem nisko lecący samolot pasażerski, ale... nie, to po prostu jeszcze jeden Airbus zmierzający na Okęcie. Zacząłem się nerwowo rozglądać za nisko lecącym TU 154, nie będąc pewien, czy przypadkiem nie zaczął się eksperyment p. Macierewicza i Komisji Smoleńskiej. Podobno p. Macierewicz szuka 96 wolontariuszy... A teraz poważnie. Hitem tego tygodnia miała być konferencja prasowa Komisji Macierewicza w sprawie nowych faktów dotyczących katastrofy, odkrytych przez tę komisję. Już się przyzwyczailiśmy, że członkowie tego rządu często używają eufemizmów. Tym razem nie było inaczej. Konferencja prasowa okazała się pokazem przygotowanym przez komisję na potrzeby mało rozgarniętych widzów, a wybrani na konferencję dziennikarze, nie mieli możliwości zadawania pytań (taka „konferencja”). Sensacje też były mało sensacyjne, ponieważ Komisja Macierewicza przedstawiała fakty odkryte i przekazane opinii publicznej przez Komisję Millera, ale zinterpretowane tak, aby pasowały do teorii o zamachu (a raczej kilku jednoczesnych zamachów...). Sztandarowym przykładem jest „odkrycie” przez Komisję Macierewicza szczątków samolotu 60 i 30 m przed tzw. „pancerną brzozą”, co miało dowieść, że TU 154 rozpadł się w powietrzu przed uderzeniem w tę brzozę. Tyle, że Komisja Millera odkryła to już wcześniej, jak i to, że zanim samolot uderzył skrzydłem w brzozę (co przesądziło o jego losie), skosił kilka mniejszych drzewek, pozostawiając niewielkie fragmenty poszycia. Takich „sensacji” na konferencji było kilka, a wszystkie wytłumaczone w jasny i przystępny sposób przez członka Komisji Millera.
Niestety, „smoleński atak” trwa. Starosta z Jarocina kupił za pieniądze starostwa dwa tysiące biletów dla uczniów tamtejszych szkół, by mieli wątpliwą przyjemność obejrzenia obrazu pt. „Smoleńsk”. Nazywając rzecz po imieniu, okradł społeczeństwo Jarocina, by przypochlebić się aktualnej władzy i z całą pewnością nie zostanie z tego powodu pociągnięty do odpowiedzialności (przynajmniej nie w ciągu trzech nadchodzących lat). To wszystko się dzieje na naszych oczach i w świetle fleszy, a władza tłumaczy, że złodziejstwo jest cnotą. Przez lata słyszeliśmy z ust polityków PiS o nieudolności poprzedniego rządu w sprawie odzyskania z rąk Rosjan wraku TU 154, bo tylko to jest gwarancją zakończenia śledztwa w sprawie tragedii Smoleńskiej. Rząd Beaty Szydło nie zrobił absolutnie nic, aby wrak odzyskać (przynajmniej nic na ten temat nie dotarło do opinii publicznej), ale tworzy się nową historię Polski i wtłacza się ją na siłę młodzieży szkolnej. To wszystko będzie nas kosztować bardzo wiele, nas wszystkich.

Napisz komentarz
Komentarze