Mieszkańcy Zalesia Górnego mają dość kręcenia seriali na w swoim sąsiedztwie. Proszą burmistrza o zaprzestanie wydawania pozwoleń na zajęcie pasa drogowego w swojej miejscowości.
O uciążliwym sąsiedztwie planu filmowego jednego z polskich seriali pisaliśmy w grudniu ubiegłego roku. W imieniu mieszkańców Zalesia Górnego radny Łukasz Kamiński wielokrotnie zwracał się do burmistrza z prośbą o ograniczenie wydawania pozwoleń na zajęcie pasa drogowego przez ekipy filmowe. Bez skutku. Urzędnicy przekonują, że filmowcy przestrzegają ustalonych w umowie zasad, więc nie ma powodów, by odmówić ich prośbie.
Głównym argumentem urzędu są de facto pieniądze.
– Filmowcy zajmują 500 m2, a gmina zarabia na tym jednorazowo ponad tysiąc złotych – wylicza naczelnik wydziału Infrastruktury i Transportu Publicznego Włodzimierz Rasiński. A zdjęcia kręcone są 2-3 razy w miesiącu. Naturalnie mają w tym swój interes właściciele nieruchomości, które są wynajmowane jako plan filmowy i trudno ingerować w to, co dzieje się na prywatnym terenie, o ile nie narusza to przepisów. Gmina odpowiada jedynie za to, co dzieje się na jej terenie, czyli w tym wypadku na okolicznych drogach. W Zalesiu Górnym ekipy filmowe pracują w kilku miejscach, jednak skargi dotyczą tylko okolic ulic Przebudzenia Wiosny, Poranku, Jastrzębi Lot, Złotej Jesieni i Zagajników. Mieszkańcy narzekają na intensywny ruch samochodów na gruntowej drodze oraz zamienianie uliczek w parkingi.
– W letnim okresie głosy rozmawiających przez krótkofalówki filmowców słychać w wielu okolicznych ogrodach – mówią sąsiedzi. – W takich dniach nie czujemy się gospodarzami we własnych domach, ale zakładnikami twórców serialu. Nie wolno kosić, nie wolno używać myjek, nie wolno remontować – wyliczają.
Wieczorami z kolei plan filmowy, a co za tym idzie cała okolica, jest rozświetlany mocnymi reflektorami. Pracujące agregaty prądotwórcze i inne niezbędne na planie urządzenia niweczą ciszę naturalną dla podmiejskiej miejscowości.
– Ciągła obecność ekip filmowych argumentowana jest rzekomym brakiem sprzeciwu mieszkańców oraz potrzebami finansowymi gminy. Powstaje pytanie, na ile wycenia się dobrostan mieszkańców i prawo do odpoczynku we własnych domach. Czy to się naprawdę w ogóle da wycenić? Zastanawiamy się też, czy nasze władze równie chętnie wydawałyby zgody, gdyby zdjęcia miały powstawać w bezpośrednim sąsiedztwie ich domów – piszą w liście do burmistrza Zdzisława Lisa zdesperowani mieszkańcy okolicznych domów.
Chcą pozostać anonimowi ze względu na to, że należą do niewielkiej społeczności i nie chcieliby wchodzić w otwarty konflikt z właścicielami wynajmowanych filmowcom nieruchomości.
Czy list do burmistrza ma szansę coś zmienić? Zwłaszcza anonimowy? Łukasz Kamiński
o liście dowiedział się od nas.
– Może mieszkańcy stracili wiarę w to, że mogę coś zdziałać w tej kwestii – zastanawia się. Przyznaje, że lakoniczne odpowiedzi burmistrza na kolejne interpelacje nie są oczekiwanym przez niego efektem. – Staram się sprawę monitorować. Za każdym razem, gdy widzę ekipę filmową, wzywam strażników do zweryfikowania, czy filmowcy mają decyzję i czy działają zgodnie z jej ustaleniami – mówi. Ma nadzieję, że takie swoiste „nękanie” przynajmniej wymusi przestrzeganie zapisów umowy z gminą, a być może nawet skłoni filmowców do podjęcia decyzji o zmianie lokalizacji.
Napisz komentarz
Komentarze