Właściciele siedmiu przedszkoli prywatnych walczą o zmianę sposobu naliczania gminnych dotacji dla swoich placówek.
Kolejna odsłona sporu o gminne dotacje odbyła się w Sądzie Rejonowym w Piasecznie. W maju właściciele siedmiu przedszkoli złożyli zawiadomienie w sprawie niewłaściwego ich zdaniem wyliczania dotacji do Prokuratury Rejonowej w Piasecznie. Sprawę umorzono, jednak pozywający zatrudnili prawnika, złożyli do Sądu Rejonowego w Piasecznie zażalenie na decyzję Prokuratury i w październiku Sąd, po przeanalizowaniu zgromadzonych dokumentów, do wniosku się przychylił i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Jedna sprawa już wygrana
Jedyny dotychczasowy sukces w sporze sądowym z gminą odniosła Krystyna Zegarlińska, właścicielka nieistniejącego już „Misia”, której Sąd pierwszej instancji przyznał rację w sprawie niewłaściwego wyliczenia dotacji za 2008 r. i nakazał gminie wypłacenie „brakującej” kwoty wraz z odsetkami.
– Wyrok ten nie jest prawomocny i nie ma jeszcze terminu rozprawy przed Sądem Apelacyjnym – podkreśla wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak. – W dwóch innych sprawach o zapłatę dotacji ta sama właścicielka przegrała, a wyroki oddalające powództwo są prawomocne – dodaje. To póki co koronny argument urzędników i odpowiedź na pytanie: „A co, jeśli gmina przegra proces i trzeba będzie zapłacić odszkodowania?”. A martwić się jest o co, bo jeśli proces wygra choć jeden właściciel, ruszy lawina. Zaś różnice w niewłaściwie naliczonych dotacjach plus odsetki, zważywszy na liczbę placówek prywatnych działających na terenie gminy, mogłyby dać wielomilionowe kwoty.
Wniosek właścicieli przedszkoli dotyczy artykułu 231 § 1. Kodeksu Karnego: „Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Póki co Prokuratura Rejonowa w Piasecznie ma się zająć ponownie postępowaniem przygotowawczym w tej sprawie. A sama gmina nie jest w niej stroną.
„Kreatywna księgowość”?
Głównym celem właścicieli przedszkoli jest zmiana sposobu wyliczania kosztów utrzymania dziecka w gminnych przedszkolach, ponieważ na ich podstawie jest wyliczana wysokość dotacji należnej placówkom prowadzonym przez inne niż gmina podmioty. Zarzucają urzędnikom swoistą „kreatywną księgowość”, czyli niewliczanie do kosztów: obsługi kadrowo-księgowej, którą prowadzi Centrum Usług Wspólnych (dawniej ZEAS), zapisywanie w budżecie remontów jako inwestycji (te ostatnie nie są wliczane w „koszty bieżące”) oraz zatrudnienie personelu „technicznego” (np. konserwatorów) w CUM, podczas gdy de facto wykonują pracę w przedszkolach.
– Poszliśmy do sądu, bo nie było żadnej możliwości porozumienia się z burmistrzem –tłumaczy właścicielka przedszkola „Bajka” Krystyna Otręba. Część obszernej korespondencji z burmistrzem trafiła również do wiadomości m.in. Mazowieckiego Kuratorium Oświaty, Ministerstwa Edukacji Narodowej, Regionalnej Izby Obrachunkowej czy Wojewody Mazowieckiego.
MEN poucza burmistrza
Katarzyna Koszewska, Dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego w MEN, przychyliła się do uwag zawartych w piśmie właścicieli przedszkoli i zwróciła uwagę Burmistrzowi Zdzisławowi Lisowi na niewłaściwy sposób „interpretacji” przepisów o „kosztach obsługi bieżącej”. Władze gminy jednak podtrzymują swoją interpretację.
Sytuacja jest trudna zwłaszcza dla właścicieli tych przedszkoli, które przekształciły się w przedszkola publiczne. Otrzymują bowiem dotację rzędu 900 złotych, a jedyny dodatkowych dochód przedszkola pochodzi z wpłat za posiłki oraz 1 zł za każdą godzinę pobytu dziecka w placówce powyżej „ustawowych” 5 godzin.
– Z moich wyliczeń wynika, że koszt utrzymania jednego dziecka w przedszkolu czy to prywatnym, czy samorządowym to minimum 1 600 złotych – mówi Otręba. Przed przekształceniem placówek ich właściciele oprócz dotacji od gminy otrzymywali także czesne od rodziców, co dawało sumę właśnie około 1 500-1 800 zł. – Teraz nam zwyczajnie brakuje środków na remonty, na doposażenie sal, na zapewnienie tylu atrakcji co wcześniej – skarży się właścicielka „Bajki”.
Każdy kij ma dwa końce
Burmistrz Hanna Kułakowska-Michalak zwraca jednak uwagę, że istnieje też druga strona tego „sporu o dotacje”.
– Nie wszyscy właściciele placówek podają dane do dotacji zgodne ze stanem faktycznym – zauważa. Innymi słowy właściciele podają zawyżoną liczbę dzieci uczęszczających do przedszkola. Jak nas poinformowała wiceburmistrz, przed Sądem Rejonowym w Piasecznie II Wydział Karny toczy się postępowanie przeciwko właścicielce niepublicznych przedszkoli o przestępstwo polegające na wyliczaniu dotacji – akt oskarżenia został skierowany przez Prokuraturę Rejonową w Piasecznie.
Napisz komentarz
Komentarze