Z sołtysem Wincentowa, Józefem Zameckim, rozmawiała Agnieszka Deja.
Jak zmieniła się miejscowość przez ostatnie lata?
J.Z.: Jestem sołtysem drugą kadencję. W ostatnich latach pojawiło się u nas boisko i plac zabaw i to chyba jedna z najważniejszych inwestycji, jaką udało nam się wykonać. To miejsce dla dzieci i młodzieży, mogą przyjść, pobawić się, spędzić czas po szkole. Co roku dokładamy jedną zabawkę na plac zabaw, żeby było atrakcyjnie, by coś się działo na tym placu zabaw. Staramy się regularnie kosić działkę, by dzieci mogły bezpiecznie się bawić i spędzać czas. Plac jest ogrodzony, duży i przestronny, nieco na uboczu. Wiele dzieci z niego korzysta.
Poza tym mamy nowy przystanek szkolnego autobusu. Teraz będzie robiony remont mostka. Wywiesiłem nawet projekt na tablicy sołeckiej, można się z nim zapoznać. Starosta obiecał nam też kilometr chodnika.
Co macie w najbliższych planach?
J.Z.: Potrzeb byłoby wiele, ale mamy pewne ograniczenia. Mamy taką drogę, która w połowie jest Agencji Rynku Rolnego, a w połowie mieszkańców. Żeby cokolwiek z tym zrobić mieszkańcy muszą się zrzec swoich fragmentów, które wcześniej oddali z własnych posesji, Agencja musi oddać gminie swoją część. To bardzo dużo roboty z takimi zawiłościami. Zrobić chcielibyśmy wiele, ale nie zawsze są możliwości.
Mamy niewykorzystane fundusze sołeckie, dlatego organizuję spotkanie, by ludzie mogli zdecydować, co chcą z tymi pieniędzmi zrobić. Czasem jednak trudno zmobilizować mieszkańców do uczestnictwa w spotkaniach wiejskich.
Czyli mieszkańcy nie angażują się w rozwój Wincentowa?
J.Z.: Teraz wieś się całkowicie zmieniła. Nie ma zbyt wielu ludzi do pracy społecznej, każdy pracuje, dojeżdża, nie ma czasu. Mamy bardzo mało rolników. Żeby się utrzymać, trzeba mieć większą ilość ziemi, dlatego wiele rodzin rezygnuje. Mamy sadowników, szczególnie na tych lepszych ziemiach, po drugiej stronie miejscowości.
Muszę przyznać, że nie mam żadnych konfliktów z mieszkańcami. Niestety, trudno ich zaangażować, ale rozumiem to. Każdy pracuje, więc jak wróci do domu, chce odpocząć. Ludzie są fajni, nie narzekam, ale rozumiem, że nie mają czasu. Można powiedzieć, że mamy taki misz-masz. Wielu ludzi kupiło tu działki i wybudowało domu, jest też sporo mieszkańców, którzy mieszkają tu od lat. Nie ma już tak, że wychodzi się z domu i zna się wszystkich na ulicy, że ludzie spędzają czas na ławeczkach obok ulicy, można podejść porozmawiać. Czasy się zmieniły, zmieniły się też wsie w powiecie i to stąd.
Czy organizujecie w Wincentowie jakieś imprezy, wydarzenia?
J.Z.: Powiem tak – zrobiłem festyn, który kosztował mnie wiele pracy i zaangażowania. Chciałem, by ludzie się poznali, porozmawiali. Owszem, przyszło wiele osób, ale komentarze były różne. Jednak reasumując, ludzie byli zadowoleni.
Co według Pana jest mocną stroną Wincentowa?
J.Z.: Położenie jest niezłe – blisko do Góry Kalwarii, a jedna na uboczu. Mamy niedaleko Pęcław z parkiem linowym i Czersk z zamkiem. Wiele osób korzysta z naszych dróg, jeżdżąc rowerami czy chodząc z kijkami. Może nie mamy zbyt wielu atrakcji, ale widać, że ludziom się tu podoba, skoro ciągle powstają nowe domy i przeprowadzają się tu nowe osoby.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze