Koniec roku kalendarzowego nastraja do podsumowań, przejrzałam korespondencję od Czytelników. Listy ciekawe, często o treści zaskakującej, w których odnajduję wiele interesujących informacji na temat historii Piaseczna, co inspiruje do analizy i dalszego poszerzania wiedzy o mieście. Takim listem jest list od pana Wojciecha Markowskiego.
Historia, którą opowiedział pan Markowski, dotyczy remontu kościoła św. Anny w latach 50. XX wieku i wymaga wstępu. Przypomnę trochę informacji dotyczących piaseczyńskiej świątyni najstarszego w mieście zabytku. Kościół wybudowano w połowie XVI wieku w stylu gotyckim z elementami renesansowymi, w 200 lat później w roku 1736 ówczesny starosta piaseczyński Aleksander Sułkowski, tworząc zespół pałacowy, zlecił przebudowę kościoła Karolowi Fryderykowi Pöppelmannowi młodszemu, architektowi króla Augusta III. Budowniczy przebudował wnętrze świątyni, nadając mu styl późnobarokowy. Podwyższono wówczas ściany budynku. W roku 1833 w czasie generalnego remontu kościół otynkowano. W kolejnym stuleciu budynek był niszczony podczas wojen, ale też mozolnie remontowany. W okresie międzywojennym kościół odbudowano po zniszczeniach 1914 roku, a w 1933 roku zmieniono pokrycie dachu z dachówki na blachę. W połowie lat 50. XX wieku przychodzi czas, w którym należy podjąć decyzję o remoncie świątyni, tynk ścian zewnętrznych odpada, ukazując, co ciekawe, piękny gotycki mur z kolorową, mistrzowsko wykonaną cegłą. Nie powinno to dziwić, gdyż większość elewacji w późnym średniowieczu i na początku renesansu była pozostawiona w fakturze ceglanej i dopiero pod koniec XVI wieku zaczęły przeważać elewacje tynkowe. Ceglane i spoinowane lico elewacji pozostawało w naturalnym stanie, zwłaszcza wtedy, gdy stosowano dekoracyjne układy z czarnej cegły zendrówki. Spójrzmy na budynek kościoła od południa. Kolorystykę i „mozaikowość” płaszczyzny ściany uzyskano, stosując cegły (w zależności od stopnia wypalenia) różnego koloru. Cegły zróżnicowane odcieniami kolorystycznymi dzielono na kilka rodzajów. „Niedopałka” – to cegła niedopalona barwy jasnej, słabsza technicznie i na fasadzie ulega zniszczeniu w pierwszej kolejności. „Kopciałka” – w wiekach średnich nazywana np. w Małopolsce „kopciuchą”, to również cegła niedopalona, barwy ciemnej. „Wiśniówka” – jest najlepszą gatunkowo cegłą barwy wiśniowo-czerwonej. Pozyskiwano ją ze środkowych partii pieca, gdzie osiągano najwyższą temperaturę. „Wiśniówka” po wypaleniu posiadała niezwykle twardy i zbity czerep, przy stukaniu dający metaliczny dźwięk. Już w połowie XIV wieku pojawia się powszechnie stosowane, dekoracyjne zróżnicowanie kolorystyczne muru ceglanego, wykorzystujące różnice wypalenia cegły i polegające na zestawieniu spieczonej, ciemnobrązowej „zendrówki” z normalnie wypaloną, czerwoną „wiśniówką”. Cegła układana jest w projektowane regularne wzory lub, tak jak w przypadku naszej świątyni, cegła ciemna jest „rozrzucona” jakby przypadkowo, co daje znakomity efekt estetyczny.
Oto co pisze w swoim liście pan Markowski o remoncie piaseczyńskiego kościoła: „Tak naprawdę renowacja kościoła zaczęła się w 1957 roku po przyjściu do parafii św. Anny ks. Tadeusza Zakrzewskiego, który stwierdził, że coś z okrywą tynkową na murach kościelnych trzeba zrobić, gdyż ta pękała i odpadała, grożąc parafianom. Dokonano kilku odkrywek, pod którymi okazał się mur z cegły gotyckiej, trochę przybrudzony wapnem, ale w dalszym ciągu piękny. Zapadła decyzja, że powinna nastąpić regotyzacja kościoła. Do tego potrzeba było fachowców i w miejscach gdzie cegła była skruszona konieczna była wymiana na nową cegłę gotycką. Ja nie wiem, jak to zrobił ks. Zakrzewski (zwłaszcza w tamtym okresie), ale pewnego dnia do starszej młodzieży powiedział, że jedziemy do Obór po odbiór cegły. Przywieźliśmy kilka tysięcy sztuk tej cegły i złożyliśmy ją na cmentarzu kościelnym przy murze oddzielającym go od plebanii oraz wzdłuż ogrodzenia od ul. Kościelnej i można było przystąpić do regotyzacji. Cegłę niezniszczoną wymywano kwasem solnym i wybarwiano krwią bydlęcą, którą otrzymywaliśmy z masarni PSS Społem w Piasecznie, dziś już nieistniejącej. To był taki oryginalny przepis jeszcze sprzed wieków. Tam gdzie cegła była zmurszała, wycinano ją i wstawiano nową cegłę gotycką, sztramując tak jak kiedyś złożonymi palcami, ale dziś były już odpowiednio przygotowane narzędzia. Wtedy też okazały się piękne okna oraz fronton kościoła, na szczycie którego powstał obraz Matki Bożej Częstochowskiej wykonany w tzw. mokrym tynku. Obraz ten dziś jest już bardzo wyblakły. Ze względu na ciasnotę w kościele ks. Zakrzewski postanowił dobudować od strony ołtarza Matki Bożej Piaseczyńskiej kaplicę. Ponieważ ówczesne władze bały się, żeby kaplicy nie zamienić w nawę boczną, zezwoliły na budowę kaplicy ze szklanym dachem i obłożoną błękitnymi kafelkami, co zupełnie nie pasowało do istniejące rzeczywistości. Dach przeciekał, a kafelki odpryskiwały, tworząc bardzo nieciekawy obraz. W kruchcie kościoła wisiał krucyfiks pomalowany praktycznie na biało, ale wprawne oko ks. Zakrzewskiego dostrzegło w nim jeden z najstarszych zabytków kościoła. Po wykonaniu kilku odkrywek (były trzy warstwy farby) dotarto do oryginalnej polichromii, którą możemy dziś podziwiać”.
Bardzo dziękuję panu Wojciechowi Markowskiemu za tę opowieść, maleńki fragment z dziejów naszego miasta jakże interesujący.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze