Dziś jest Dzień Kobiet. Mój dzień, Wasz dzień, dzień naszych matek, córek, sióstr, siostrzenic i bratanic. Dzień naszych przyjaciółek. Dzień, który dotyczy wszystkich bez wyjątku, wyłączając z wyjątku nawet mężczyzn. Bo każdy ma matkę, córkę, siostrę albo przyjaciółkę.
Dostaniemy kwiaty, prezenty i może kawę do łóżka. Ale dzisiaj przede wszystkim wyjdziemy na ulice. Nie tylko w Polsce. Wyjdziemy w Kambodży, Peru, Pakistanie, na Ukrainie i w Piasecznie. Oraz w wielu miejscach na całym świecie.
Gdy upadł system, który wmawiał nam, że wsadzanie nas na traktory jest równouprawnieniem, a 8 marca częstował nas goździkiem i rajstopami, zaczęłyśmy walczyć o swoje prawa. Walczymy od 27 lat i szczerze mówiąc, niewiele wywalczyłyśmy. Darmowe znieczulenie w czasie porodu to nie jest wystarczający efekt walki, która trwa ponad ćwierć wieku. Najgorsze jest to, że nie zmieniłyśmy jeszcze mentalności dużej części polskiego społeczeństwa, które zdaje się zastanawiać, co nam się do cholery znowu nie podoba. Przecież możemy pracować na równi z mężczyznami (ale po urodzeniu dziecka to my mamy roczny urlop). Jesteśmy w polityce. Jesteśmy premierami, ministrami i prezydentem stolicy. Jesteśmy prezesami i zasiadamy w radach nadzorczych spółek. Prawa wyborcze mamy od tak dawna, że już nikt nie mówi o tym, że ich nie miałyśmy. Mamy nawet standardy opieki okołoporodowej. Choć usłyszałam niedawno taką historię o porodzie, w szpitalu warszawskim, który wszyscy podają za wzór godnych porodów, że zrobiło mi się słabo. Media o tym nie napiszą, bo dziecku nic się nie stało. Ale dziecko zapewne zostanie jedynakiem, bo jego matka nigdy nie zdecyduje się na kolejny poród.
Niebawem jednak to nie my będziemy decydować, czy rodzimy, czy nie. Jeżeli gwałciciel nie użyje prezerwatywy i pechowo trafi akurat na nasze dni płodne, władza nakaże nam urodzić dziecko gwałciciela. Władza przestała te bzdury procedować, ale tylko dlatego, że wyszłyśmy na ulice. Arcybiskup natomiast (oraz minister zdrowia) powie nam, że pigułki, które hamują jajeczkowanie lub uniemożliwiają zagnieżdżenie się zarodka w macicy, są tabletkami poronnymi. A to jest tak głupie, jakby sterylizację nazwać aborcją.
Władza nie chce in vitro, nie chce antykoncepcji i nie chce sterylizacji. Nie chce edukacji seksualnej, ale chce zwiększenia liczby godzin religii w szkołach. Nie chce Konwencji Antyprzemocowej. Nie chce Niebieskiej Linii. Chce, aby doktor Chazan zajmował się standardami opieki okołoporodowej.
My nie chcemy „klauzuli sumienia”. Chcemy edukacji seksualnej w szkołach. Chcemy walki z przemocą. Chcemy powszechnego dostępu do antykoncepcji. Chcemy skutecznego ściągania alimentów przez państwo i karania tych, którzy mimo obowiązku alimentów nie płacą.
Prawa kobiet to nie jest ideologia.To nie jest opcja polityczna. To jest coś, co nam się należy i nie powinnyśmy musieć walczyć o to w 2017 roku. Nikt jednak za nas tego nie zrobi.
Napisz komentarz
Komentarze