Bohaterowie czasów saskich, których los połączył z Piasecznem. Kim byli? Jaki poziom moralny prezentowali, jak bardzo przyczynili się do rozwoju w XVIII wieku małej miejscowości nieopodal Warszawy? W tej opowieści będzie o ich obyczajach i stylu życia. Garść ciekawostek.
Król August III i Maria Józefa
„Był August co do ciała wzrostu wielkiego, a przy tem kształtnego, nikt go z panów nie dosięgał wzrostem tylko jeden Chodkiewicz starosta żmudzki, lecz jak był wysoki tak był chudy, gdy przeciwnie August był tuszy do wzrostu proporcjonalnej”. Raczej wesołego usposobienia, nie lubił spoufalać się z nikim. We wszystkich sprawach państwowych i domowych zdawał się całkowicie na swojego ministra. Poddanym pokazywał się raz na dzień, w drodze do kaplicy, i wtedy można było podać karteczkę z prośbą, tę kartkę król podawał paziowi, paź następnie oddawał ministrowi Henrykowi Brühlowi, a ten robił z prośbą to, co chciał. Wracając z kaplicy, zatrzymywał się król na około godzinę w sali przedpokojowej i rozmawiał z panami, po czym skinieniem głowy „oznajmiał” koniec spotkania i wychodził do swoich apartamentów. Można było uzyskać prywatną audiencję, ale o tej też decydował Henryk Brühl. Damy pierwszej rangi prezentowały się królowi w jego apartamentach tylko w dni galowe. Szły przed królem szeregiem, całowały dłoń królewską, zamieniały dwa zdania, najczęściej żarty, i odchodziły. Twierdzi się, że król zachował wierność swojej małżonce, co zdumiewało w tych czasach. Królowa urodziła mu czternaścioro dzieci, troje zmarło w dzieciństwie, co zawsze powodowało wielki smutek i żałobę u obojga małżonków. Aleksander Sułkowski, nasz starosta piaseczyński, poradził kiedyś królowi, aby ten zaczął korzystać z metres i uwolnił nieco królową od porodów i pogrzebów. To spowodowało, że popadł w niełaskę, szczególnie u Marii Józefy, której uprzejmie tę radę doniesiono. Ile w tym prawdy, nie wiem. W ostatnich latach małżeństwa Maria Józefa i August rozstali się w czasie wojny siedmioletniej. Ona została w Dreźnie, on uciekł do Warszawy i prawdopodobnie już nigdy się nie spotkali. Gdy królowa zmarła w Dreźnie 17 listopada 1757 roku, Brühl postanowił osłodzić władcy stan żałoby. Namówił go do polowania w dobrach Brzoza, 12 mil od Warszawy, które należały do księżny chorążyny, wdowy, urodziwej i inteligentnej. We dworze dano królowi komnatę tuż obok komnaty księżnej. Wieczorem, gdy władca odpoczywał przy świetle palącego się kominka, dama owa przebiegła z gracją, nago, przed królem. Zgodnie z instrukcją ministra. Król na ten widok krzyknął do hajduka – „Zamknij drzwi, niech mi tu nikt nie chodzi!” – nigdy tego wydarzenia nie skomentował.
Uwielbiał jeść. Codziennie celebrowano posiłki tak obfite, że aż trudno to dziś zrozumieć, jak tyle można zjeść. Stawiano dwadzieścia dań obiadowych, nawet wtedy gdy monarcha jadł sam. Na usprawiedliwienie można dodać – król nie jadał kolacji. W kuchni królewskiej w Warszawie było zatrudnionych około stu osób i jeszcze dodatkowo kilkanaście w cukierni. Dania niezjedzone personel sprzedawał do miasta.
August kochał polowania. Planował je przez cały czas. Do Piaseczna przyjeżdżał polować na głuszce, a że polowanie odbywało się w głębokich lasach, trudno dostępnych karetą, król przesiadał się na konia i był chroniony przez kilku hajduków, osiłków idących obok niego, tak dojeżdżał do stanowiska strzeleckiego. Szczęście w polowaniu „oznajmiały” u wszystkich strzelców pióra upolowanych ptaków, zdobiące czapki i kapelusze myśliwych. W warszawskim pałacu oddawał się dość obrzydliwej rozrywce: kazał pod oknami układać zdechłe konie, co z kolei sprowadzało wygłodniałe psy, do których z lubością strzelał. Dzięki jego pasji do polowań wybudowano pałacyk myśliwski w Piasecznie.
August II panował 30 lat, Piaseczno w tym czasie rozkwitało. W czasie bezkrólewia, po nagłej śmierci Augusta III, potwierdzono kandydaturę jego syna Fryderyka Krystiana Leopolda Wettyna do korony polskiej. Fryderyk cierpiał od urodzenia na skrzywienie kręgosłupa i niedowład nóg, był jednak wszechstronnie wykształcony i byłby pewnie dobrym królem, ale zmarł na czarną ospę w 1763 roku.
Henryk Brühl – minister i tajny radca króla Augusta III, graf saski posiadający kilkanaście tytułów, starosta piaseczyński – był bajecznie bogatym człowiekiem. Był inicjatorem budowy pałacu w Piasecznie według jednych źródeł historycznych, w innych tylko kontynuatorem budowy. Jednego, czego nie posiadał, to polskiego szlachectwa, a co za tym szło – nie miał dostępu w Polsce do urzędów i honorów. Niełatwo było tytuł szlachecki zdobyć, a jego brak bardzo utrudniał karierę. Sposób w jaki Henryk Brüh zdobył tytuł szlachecki wiele mówi o nim i jego czasach.
W województwie poznańskim, w powiecie kościańskim, był majątek Brylewo, którego właścicielem był szlachcic Gronowski. Podkomorzy poznański szukając w aktach prawnych ważnych dla siebie informacji, natknął się na Brylewo i wpadł na świetny i jakże intratny pomysł. Od razu udał się z tym pomysłem do Brühla (czytaj – Bryla). Szlachcic piszący się hrabia z Ocieszyna na Brylewie Bryl lat kilkaset wstecz sprzedał owo Brylewo. Faktycznie wieś wzmiankowana była już w roku 1390 jako własność Brylewskich. Majątek kilka razy sprzedawany lub dziedziczony w końcu kupił Gronowski. Podkomorzy oznajmił Brühlowi, że odnalazł jego polskie szlachectwo, że Brylowie to stara szlachta polska. Oczywiście nasz sprytny Henryk od razu kupił pomysł, zapłacił wszystkim sowicie. Wytoczono sprawę o majątek Brylów, Gronowski przegrał proces zgodnie z umową sowicie wynagrodzony, a Bryll został szlachcicem z dobrą genealogią. Zaczął się pisać: hrabia z Ocieszyna – Henryk Bryll.
I na koniec ciekawostka dotycząca figury św. Józefa stojącej nieopodal pałacu. Prawdopodobnie została postawiona na prośbę królowej Marii Józefy Habsburżanki na cześć jej ojca Józefa I Habsburga. Cenny zabytek! Tajemnicą dla mnie jest zniknięcie z Piaseczna tej figury.
Tekst na podstawie osiemnastowiecznych pamiętników.
Napisz komentarz
Komentarze