Sułtan Abdul Hamid I, władca Imperium Osmańskiego od 1774 roku, układając strategię swojej polityki zagranicznej potrzebował przede wszystkim trwałych sojuszy i to był powód wysłania do Króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1777 roku delegacji poselskiej. W czasie doprecyzowywania przez stronę polską i sułtańską szczegółów wizyty okazało się, że skomplikowany protokół dyplomatyczny wymaga odpowiednio uroczystego wjazdu posła Porty Ottomańskiej do Warszaw. Do tego wjazdu poseł miał się przygotować przez dowolną liczbę dni w rezydencji podwarszawskiej. Brano pod uwagę dwa pałace – w Wilanowie i Piasecznie. Wybrano pałac w Piasecznie jako wygodniejszy. Te kilka dni pobytu delegacji dyplomatycznej było dla mieszkańców Piaseczna tak interesujące, że postanowiono upamiętnić wydarzenie trwałym symbolem. Na szczycie piaseczyńskiego ratusza umieszczono metalowy półksiężyc, odbijający swoją polerowaną, srebrną powierzchnią światło. Prawdopodobnie półksiężyc został osadzony na szczycie drewnianego ratusza, który niestety spłonął. Półksiężyc zaistniał ponownie po wybudowaniu ratusza murowanego i można go dziś podziwiać. Jest zdecydowanie chlubą miasta. Dzięki temu, że wizyta została szczegółowo opisana w dzienniku Antoniego Łukasza Crutta, tłumacza królewskiego, znamy jej przebieg.
I stanął Seyd Numan Bej Pasza Muchassebedzi poseł Porty Ottomańskiej na ziemi polskiej. Komisja Skarbu Państwa została zawiadomiona przez marszałka nadwornego Rzewuskiego o przekroczeniu granicy przez delegację, co spowodowało wydanie kilku dyspozycji: wynajęcie pałacu ze stosownym umeblowaniem za 430 dukatów na trzy miesiące, przygotowanie sal pałacu („Pałac Czerwony” zwany później „Tureckim” zburzony w 1851/52 r.), polecono wykonać sofę o odpowiednich kształtach dla Numan Beja, której koszt wynosił 100 dukatów. I przede wszystkim bogato zaopatrzono spiżarnię pałacu w Piasecznie (patrz ilustracje nr 1 i nr 2). Nocą 9 sierpnia 1777 roku wyruszyła z Warszawy delegacja na spotkanie z Numan Bejem w Piasecznie. Poseł nadzwyczajny Wielkiej Port był utytułowanym arystokratą, synem paszy, generalnym kontrolerem państwa. Przybył ze swojego kraju z orszakiem liczącym 78 osób. Od granicy państwa pieczę nad nim powierzono wojsku pod dowództwem pułkownika Bachmińskiego. 14 sierpnia porankiem bajeczny orszak wyruszył z Piaseczna w stronę Warszawy żegnany przez tłum mieszkańców. O godzinie 10.00 delegacja poselska przybyła do Łazienek, gdzie odbyło się krótkie spotkanie, odmówiono modlitwę i przy kawie, sorbetach i fajce rozmawiano o... niczym konkretnym, po czym orszak wyruszył ulicą Ujazdowską, Krakowskim Przedmieściem do pałacu przy ulicy Mazowieckiej. Mieszkańcy Warszawy zasiedli w oknach domów po całej trasie i urzeczeni widokiem witali przybywających. Gdy tylko poseł ulokował się w pałacu, natychmiast posłał swojego tłumacza do pana Crutty, aby ten wyjaśnił, czy pan pułkownik Bachmiński dalej będzie sprawował nadzór nad poselstwem i jeśli nie, to komu powierzono wypłaty diety poselskiej. Oświadczył, że powinien otrzymywać 56 dukatów, a nie 30, jak dostawał do tej pory od wjazdu w granice państwa. Przygotowanie pałacu podobało mu się, ale też i w tej sprawie ma prośbę, chciałby przenieść do innych pomieszczeń czterech poddanych, których pracą jest palenie kawy i wykonywanie nadzwyczaj ważnej czynności jaką jest przygotowani kaganków z dziegciem zwanych maszallas. Ludzie ci muszą przez cały czas utrzymywać ogień w kominie i zakwaterowanie ich na trzecim piętrze pałacu jest nierozsądne, tymczasem mieszkają w namiocie na dziedzińcu. Poseł jak widać umiał zadbać o swoje interesy – prośby zaakceptowano.
Warto przytoczyć opis kilku wydarzeń z tego czasu.
Pogrzeb
Zmarł jeden z Turków biorących udział w poselstwie. Biedak chorował od dnia przyjazdu do Warszawy. Tłumacz Crutta udał się do wielkiego kanclerza biskupa poznańskiego, aby wskazał miejsce pochówku. Biskup wymigał się od decyzji, twierdząc, że nie może narzucać komukolwiek pochowania Turka na cmentarzu i oświadczył, że można ciało pochować, cytuję: „gdziekolwiek za miastem”. Zdenerwowany takim obrotem sprawy Crutta zwrócił się do wielkiego marszałka koronnego z prośbą o decyzję w tej sprawie. Decyzją marszałka pochowano zmarłego na gruncie królewskim w Ujazdowie. Burgrabia pałacu ujazdowskiego dostał rozkaz, aby przyjąć ciało w trumnie i odbyć pogrzeb, grób ulokowano w pierwszej alei ujazdowskiej za ogrodem aptekarza królewskiego.
Prezenty od księcia
Książę Stanisław Lubomirski przysłał posłowi przez swojego koniuszego prezenty: dużą srebrną tacę, srebrny imbryk do kawy, srebrną cukiernicę, srebrną wazę z chochlą do czerpania mleka, zestaw filiżanek do czekolady ze spodkami z saskiej porcelany, z tejże porcelany dwa duże wazony napełnione aromatycznymi ziołami. Numan Bej zapewnił koniuszego o swojej przyjaźni do księcia, następnie poseł z koniuszym zasiedli do wypicia kawy, zjedzenia konfitur i wypalenia fajki. Koniuszy został obdarowany sztuką materiału tureckiego, a lokaje dostali kilka monet
Wdowie obyczaje
Poseł powiadomił panią Branicką kasztelanową krakowską o tym, że pragnie jej złożyć wizytę. Branicka odpisała, że przyjmuje z uszanowaniem chęć jej odwiedzenia, ale jako wdowa nie powinna posła zapraszać. W dowód uszanowania poseł przysłał jej podarunki w formie sztuk materiałów tureckich. Dość zabawna sytuacja i nie jestem pewna, czy powód odmowy spotkania był prawdziwy, ale też zakończenie wyjątkowo eleganckie.
Teatr
Poseł był w teatrze francuskim na zaproszenie pani Hamond, której benefisem była prezentacja francuskiej komedii, była to forma przedstawienia uwielbiana przez warszawską publiczność, ale i Numan Bej bardzo się w czasie przedstawienia ubawił. Poseł zdawał się znawcą teatru, potrafił w czasie wizyty w Warszawie bywać w teatrze dwa razy dziennie.(cdn.)
Tekst na podstawie pamiętnika Antoniego Crutta z zachowaniem pisowni nazwiska posła z tego źródła.
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze