Parę lat temu newsem, który obiegł cały świat, była wiadomość, że grupa amerykańskich archeologów z Minnesoty dokonała pod Florencją oszałamiającego odkrycia. W płytkim grobie odnaleziono drewniany szkielet Pinokia...
To oczywiście żart, ale bohater bajki dla dzieci wciąż wraca do nas, ponieważ bajka Carla Collodi (prawdziwe nazwisko autora brzmiało Carlo Lorenzini. Collodi było pseudonimem tego włoskiego pisarza i dziennikarza) jest aktualna do dziś i niesie z sobą uniwersalne prawdy. Mówi m.in. o tym, że o jałmużnę może prosić tylko człowiek stary – wszyscy inni powinni pracować, a lenistwo w nauce musi doprowadzić do nieszczęścia. I najważniejsza z prawd – kłamstwo nigdy nie popłaca na dłuższą metę. Niestety, jest wielu, którzy nadal są zbyt leniwi, by się uczyć, a zapewne i czytanie książek nie jest ich mocną stroną. Zresztą, w wypadku wielu przeczytanie książki i tak niewiele daje, bo nie są w stanie jej zrozumieć – nawet książek dla dzieci. Czasy mamy podłe, więc w Polsce najwięcej przywar opisanych powyżej posiadają nasi politycy, czyli akurat ci, którzy tych przywar powinni być pozbawieni, bo to na ich barkach złożone jest zaufanie nas wszystkich, że rządzący państwem są światli i mądrzy. Dość niesamowite jest również to, kto w naszym kraju wciela się w rolę dobrego i mądrego Dżeppetto. Jest co prawda dość pracowity, bo wystrugał nie jednego, ale całą armię marionetek o imieniu Pinokio. Taka „pracowitość” nie jest jednak czymś, za co należą się pochwały. Dokładnie tak jak nie pochwalimy tego, który co prawda bardzo szybko biega z taczką, ale... z pustą. Wszyscy wiemy, że Pinokio został wystrugany z drewna i... aż się wystraszyłem, gdy się zastanowić po co temu rządowi tyle bali ze ściętych drzew. Armia, która wyraża tę samą myśl, powtarza to samo, co wymyśli jeden z nich. Ten chór marionetek z długimi nosami klepiący te same absurdy, bez żadnej własnej refleksji, bez zastanowienia, bo i po co? Nakazano im przecież przekazać myśl dnia, właściwą linię partii. Niedorzeczności takiego zachowania Polska doświadczyła już za czasów „jednej partii i jednego narodu” i nie robi to różnicy, czy było to w Moskwie, Rzymie, Tokio, Pekinie, Berlinie czy Warszawie. Doświadczył już tego cały świat i nigdy nie doprowadziło to do niczego dobrego. Czasy się zmieniają, ale wciąż wraca do nas ta plaga jednomyślnych marionetek, wyciętych z tego samego pnia drzewa. A Wy – czy chcielibyście zostać taką marionetką? Są przecież bonusy, przez jakiś czas marionetki mają się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ale jaki jest koniec marionetek? Otóż ZAWSZE ten sam: albo trafiają do muzeum, gdzie pokrywa je kurz historii, albo do pieca, jak zwykły kawałek drewna, który może się przydać jedynie do rozpałki w kominku. Nasz Dżeppetto wyciął dużo marionetek, ale wydaje się, że już nie panuje nad linkami sterującymi. Poplątały się, a są marionetki, które mają ambicję żyć na własny rachunek, ale marionetka z zasady nie jest w stanie dokonać niczego godnego uwagi. Bo to tylko kolejny Pinokio.

Napisz komentarz
Komentarze