Reklama

Taniec na grobach

Taniec na grobach

Zapewne każdy z nas ma kogoś, kogo stracił na zawsze, kto odszedł, kogo opłakiwaliśmy w czasie pogrzebu, a często i... opłakujemy do dziś. Chyba każdy z nas ma kogoś, komu jest winny szacunek i pamięć o tym, jaki był i czego dokonał. A co byście zrobili, jakbyście się czuli, dowiadując się, że właśnie ktoś oddał mocz na grób tej ukochanej osoby? Co byście czuli, gdybyście zobaczyli na własne oczy, że ten, kto przed chwilą sprofanował grób najbliższej Wam osoby, stoi na nim i śmieje się Wam w twarz otoczony takimi samymi jak ten prymityw kolegami?!
Właśnie coś takiego zdarzyło się parę dni temu w Warszawie – w mieście spalonym, zrównanym z ziemią, gdzie zginęły setki tysięcy Polaków zamordowanych przez nazistowskie hordy prymitywnych morderców i bandytów. W Warszawie odbył się marsz ONR z wszystkimi atrakcjami. Były więc jednakowe mundurki, zielone (sądziłem, że ten kolor na sztandarach bojowych jest zarezerwowany dla terrorystów muzułmańskich), równy krok i bardzo głośno wykrzykiwane hasła, w których była mowa, do kogo należy Polska i co należy zrobić z tymi, których uczestnicy tej parady nie lubią. A wszystko to pod czujnym okiem naszej policji (nie wiem, jak się czują szeregowi policjanci, wykonując rozkaz ochraniania nacjonalistów, ale na ich miejscu nie chwaliłbym się swojemu dziecku przy obiedzie, jaki miałem dzień w pracy), która tak dzielnie broniła uczestników marszu, że poturbowała kilka osób, głównie starszych. Bo faktycznie było się czego obawiać – grupa młodych, wysportowanych i sprawnych fizycznie młodych członków ONR mogła się przecież wystraszyć gromady starszych kobiet i mężczyzn oraz młodzieży i zwykłych mieszkańców Warszawy, którzy protestowali przeciw temu marszowi. A tym marszem ONR napluła w twarz bohaterom i dzieciom bohaterów, którzy bronili Polskę i walczyli z nazistami w czasie II Wojny Światowej. Napluto w twarz na ogromnym cmentarzu, jakim jest stolica Polski, gdzie niemal w każdym miejscu tego miasta ziemia została zwilżona krwią Polaków. Marsz ONR odbył się z poparciem naszego rządu i prawicowych mediów, które znalazły w tym zdarzeniu potwierdzenie tego, że demokracja kwitnie w naszym kraju. Niestety – zarówno rządy, jak i media na całym świecie są innego zdania. Innego zdania są również miliony Polaków, którzy chcieliby, aby prawo w Polsce było przestrzegane i za promowanie zachowań faszystowskich rząd karze, a nie nagradza entuzjastycznymi relacjami w TVP3. Bo demokracja nie polega na tym, że można oddać głos każdemu – nawet demokracja ma pewne ograniczenia. Nie wolno nawoływać do zbrodni, nie wolno propagować ideałów i symboli faszystowskich i stalinowskich, nie wolno łamać Konstytucji RP. Słyszę czasem, że nasza Konstytucja jest dokumentem słabym, skoro pozwoliła na jej łamanie. Nie jest, a chodzi o to, że żadna konstytucja na świecie w swej treści nie przewiduje, że będzie łamana, bo z zasady bierze się pod uwagę tylko jedną możliwość – że rząd, jaki został w demokratycznych wyborach wybrany przez suwerena, będzie uczciwy i przyzwoity.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama