Reklama

Ciężko się rozstać z boiskiem

Ciężko się rozstać z boiskiem

Zapraszamy do lektury wywiadu z byłym piłkarzem Legii Warszawa Mateuszem Delikatem, który obecnie występuje na pozycji pomocnika w klubie FC Lesznowola.


Lipiec 2009, po wygranej z Cracovią 3:2 Młode Wilki rocznik 92 Legii Warszawa zdobywają Wicemistrzostwo Polski Juniorów. Na boisku między innymi: Jakub Szumski, Dominik Furman, Michał Kopczyński, Michał Żyro, Rafał Wolski i Mateusz Delikat. Niezłych miałeś kolegów w drużynie.
Jak najbardziej. Rocznik 92’ to był drugi rocznik akademii, która początkowo funkcjonowała jako Młode Wilki, i był on bardzo udany, przyniósł Legii wiele dobrego. Faktycznie, ludzie uwierzyli w to, że ta akademia ma sens.
Część z nich wyjechała na zachód – Fiorentina, Tuluza – ale nie wiodło im się zbyt dobrze i szybko wrócili do kraju.
Za wczesne wyjazdy młodych zawodników to bardzo szeroki temat. Większość osób, które za szybko wyjeżdżają za granicę, odbija się i wraca z podkulonym ogonem. Jak Dominik wyjeżdżał do Francji, a nie zawsze miał pewny skład w Legii, to można było się zastanawiać – po co jedziesz za granicę, gdzie jest dużo wyższy poziom, jeżeli tutaj twoja pozycja nie jest ugruntowana. Wolski był swego rodzaju gwiazdą Ekstraklasy, ale był nią przez pół roku. Z drugiej strony np. Milik z Górnika Zabrze też nie błyszczał dłużej od niego, w Leverkusen się odbił, ale poszedł do słabszego klubu i teraz, poza Lewandowskim, jest najlepszym napastnikiem w kraju.
Utrzymujecie kontakt?
Szczerze mówiąc, teraz tak naprawdę wszyscy się rozjechali po Polsce, w obrębie Warszawy mało kto został i to jest od przypadku do przypadku, aczkolwiek chodziliśmy razem do szkoły i spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, więc jak jeden wpadnie na drugiego, to zawsze się parę słów zamieni ze sobą.
Założę się, że gdyby wtedy ktoś Ci powiedział, że będziesz walczył o utrzymanie w lidze okręgowej, to kazałbyś mu się stuknąć w głowę.
Z jednej strony można powiedzieć, że tak, a z drugiej wiadomo, że wszystko jest tak naprawdę bardzo złożone. Grając w drugiej drużynie Legii, która jest na poziomie III ligi, jest bardzo blisko, by wskoczyć do Ekstraklasy, ale i blisko, żeby znaleźć się w okręgówce i wypaść z profesjonalnej piłki, bo im wyżej grasz, tym mniejsze szczegóły odgrywają rolę i to właśnie te malutkie szczegóły decydują o tym, czy idziesz wyżej, czy spadasz w dół, czy po prostu stoisz w miejscu.
Wiesz, co różni pierwszych pięciu, których wymieniłem, od ostatniego? Nigdy nie byli wysyłani do klubów z niższych lig. Wszyscy debiutowali w Ekstraklasie bezpośrednio po przejściu z Młodej Ekstraklasy (Szumski w barwach Piasta Gliwice), która przecież przez wielu ekspertów była krytykowana.
To prawda. Ja poszedłem trochę innym torem, w tej drugiej drużynie za wiele nie zaistniałem, to były incydenty i trafiłem od razu do III ligi – by grać w seniorach, a nie w Młodej Ekstraklasie. Czy to był dobry ruch, czy nie? Ciężko powiedzieć.
W Legii znajdywało się wielu utalentowanych chłopaków, którzy zostali wypożyczeni i potem gdzieś przepadli.
Tak, tylko do Młodej Ekstraklasy szli najlepsi ludzie z akademii. Przynajmniej w teorii. Może to kwestia tego, że jeżeli oni byli najlepsi i szli do ME, to niewielki skok jakościowy pozwolił na to, że od razu weszli do pierwszej drużyny.
W pewnym czasie w ME grała nie tylko młodzież, ale i transferowe niewypały Legii.
Według mnie to był spory kłopot. Oczywiste jest, że ważne, żeby zawodnicy z pierwszej drużyny się ogrywali po kontuzji itd., ale w momencie, kiedy tak naprawdę jest mecz drugiego zespołu i gra w nim 7-8 piłkarzy z pierwszego, to jest to pewien minus.
Nie odnosisz czasem wrażenia, że przejście do Legionovii Legionowo, zamiast pomóc, nieco zahamowało Twój rozwój piłkarski? Nie lepiej było rozejrzeć się za klubem I-ligowym czy też drugim zespołem słabszego ekstraklasowca?
Nie miałem też aż tylu, można by to ująć, znajomości wśród innych klubów rozsianych po Polsce. Poza tym nie byłem też do tego zmuszony, mi w Legii nie podziękowano, dlatego że byłem za słaby, tylko sam powiedziałem, że wydaje mi się, iż dobrym krokiem byłoby pójście do piłki seniorskiej i mój ówczesny trener poinformował mnie, że jeżeli jakiś solidny klub III-ligowy stwierdzi, że byłbym w stanie im coś dać, to mógłby to być dobry ruch. Moim zdaniem pierwszy rok w Legionowie dał mi naprawdę dużo, gdybym wtedy wrócił do Legii, to myślę, że mógłbym się przebić i mogłoby wyjść z tego coś więcej. Wtedy tylko dyrektor akademii Jacek Mazurek widział, że dałbym radę wnieść jakąś wartość do tej drużyny, trener Banasik miał inne zdanie i tej szansy nie dostałem. W momencie, kiedy wróciłem do Legionowa z łatką osoby, która mimo wszystko chciałaby z powrotem grać w Legii, to już też trochę inaczej się na mnie patrzyło.
Po Legionovii była Victoria Sulejówek – obecnie zespół, który jest poza zasięgiem wszystkich klubów z powiatu piaseczyńskiego.
To była duża różnica. W Legionowie, żeby grać, musiałem się prezentować na takim swoim solidnym poziomie, a w Sulejówku to już było moje „pół-granie”. Jakość tych treningów była zupełnie inna niż w Legionovii.
Jak wygląda organizacja w tym klubie?
Wielu ludzi przyciąga tam stadion, infrastruktura. Klub klubem, trener trenerem, ale są też inne wartości dodane do tego np. sama lokalizacja klubu jest ważna. Pieniądze w IV-lidze są symboliczne, pokryją koszty dojazdu na treningi, buty, sprzęt.
Później miałeś sporą przerwę. Amatorska liga szóstek, nagły powrót do B-klasy, teraz przejście z rezerw do ligi okręgowej. Ciągnie Cię do tej piłki.
Pod koniec gry w Sulejówku moja forma nie była na takim poziomie, na jakim bym chciał. Znalazłem lepszą pracę, w której dobrze mi się wiodło, myślałem, żeby zrobić coś na własne konto i to przeważyło szalę, że na 2 lata zniknąłem z jakiegokolwiek grania na dużym boisku i wróciłem dopiero teraz do Lesznowoli. Też nieco przez przypadek – mój dobry przyjaciel namówił mnie, żebym przyszedł i z nimi pograł. Wiadomo, jak człowiek liźnie tego boiska, to potem ciężko się rozstać. Jednak granie na pełnowymiarowym boisku to zupełnie inna historia niż granie 6 na 6 tzw. „piku-paku”.
Zostało 5 meczów – FC Lesznowola się utrzyma?
Już 3 mecze temu mówiłem, że się utrzyma. Dzisiaj graliśmy ponad połowę spotkania w 10 i mimo wszystko cały czas przeważaliśmy. Gorzej jest tylko z siłami, ale utrzymanie to minimum. Myślę, że powalczymy o górną część tabeli.
A co dalej? Rozważyłbyś oferty z wyższych lig?
Rozważyłbym na pewno. Gdybym faktycznie tak mocno potrenował – 4 razy w tygodniu – to myślę, że po 2 miesiącach wszedłbym na ten swój stary poziom. Czy wyżej? No to już ciężko powiedzieć, ale nigdy przed nikim drzwi nie zamykam.
Z Wolskim raczej już nie zagrasz.
Raczej nie, może przy jakiejś okazji, aczkolwiek wspomnienia są. Kariera to dużo powiedziane – moja przygoda z piłką jest nieudana, bo mam 25 lat i gram sobie w okręgówce, ale nigdy nie powiem, że żałuję czegokolwiek, ponieważ dało mi to bardzo dużo. Nie dość, że zjechałem pół Europy, to zyskałem wiele w późniejszym życiu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama