Znalezienie miejsca na pozostawienie samochodu nieodłącznie towarzyszy nam jako problem – czy to w dzień w centrum miasta, czy wieczorem na zatkanym samochodami osiedlu.
W tym pierwszym przypadku sprawa jest prostsza – auto możemy zostawić kawałek dalej, poza tym gmina co jakiś czas pozyskuje nowe tereny na parkingi – a to przy PKP (o czym piszemy w artykule „Parkują jak chcą”), a to w miejscu starego domu parafialnego czy wyburzonych kamienic na Nadarzyńskiej. Poświęcimy więc trochę więcej czasu, ale auto zazwyczaj da się przepisowo zaparkować w niedużej odległości. Zupełnie na marginesie warto przypomnieć, że plac pod dawnym Urzędem Skarbowym na Czajewicza jest ogólnodostępny i można parkować, tymczasem regularnie stoi pusty. A ulica i parking Wydziału Komunikacji zapchane jak zawsze...
Zdecydowanie gorzej sytuacja przedstawia się w miejscach, które otaczają duże osiedla. Tu gmina ma mniejsze możliwości działania, nie wyburzy źle zaplanowanego kompleksu, czy nie nakłoni mieszkańców do wykupienia płatnych miejsc parkingowych. Sytuacja nie jest ani wygodna, ani bezpieczna. Niewygodna, bo ci kierowcy, którzy wracają do domów najpóźniej, zmuszeni są poszukiwać w okolicy miejsca, w którym w ogóle da się zaparkować, nie do końca zważając na to, czy jest to zgodne z prawem i zdrowym rozsądkiem, czy nie. I tak jak z jednej strony trudno im się dziwić, tak samo trudno czasem włączyć się do ruchu (auta często zasłaniają wyjazd i trzeba się wytaczać „na czuja”). Ponadto wiele uwag zwracają też piesi, którzy nie mogą bezpiecznie przejść w okolicy, bo a to chodnik i pobocze zastawione, a to trzeba iść ulicą i blokować ruch samochodów, które nie mieszczą się na drodze razem z pieszym i np. wózkiem.
W papierowym wydaniu publikujemy zdjęcia dwóch tego typu miejsc – ulicy Jarząbka i Urbanistów. W obu przypadkach istnieje niepisana zgoda, czy może przyzwolenie na takie parkowanie – władze wiedzą, że nie ma za bardzo alternatywy. Mimo wszystko może warto nad tematem pochylić się jeszcze raz?
Napisz komentarz
Komentarze