KINO. Założone w 1923 roku przez Stanisława Kamińskiego i nazwane „Tęcza”. Budynek przy ulicy Granicznej (dziś Sienkiewicza) położony przy stacji kolejki.
W okresie przedwojennym kino było czynne tylko w niedzielę, odbywały się tam dwie projekcje filmowe w ciągu dnia. Pan Jerzy Dusza opowiadał mi o wycieczce szkolnej do kina na seans filmu „Kościuszko pod Racławicami”. Film zrobiony z niebywałym rozmachem i wysokobudżetowy z 1913 roku, nakręcony na kanwie dramatu Władysława Anczyca. Tadeusza Kościuszkę zagrał aktor o pseudonimie Orland. Film początkowo nie odniósł sukcesu, w1927 ponownie trafił do kin pod zmienionym tytułem „Bitwa pod Racławicami”. Kopia zaginęła w czasie wojny i w 2009 roku, gdzieś tam w Krakowie, w piwnicy, ktoś odnalazł dwie taśmy filmowe. W sumie okazało się, że jest to jeden z najstarszych zachowanych filmów w Polsce. Na dzieciakach z piaseczyńskiej szkoły musiał film ten zrobić ogromne wrażenie, bo często opowiadano o nim u mnie w domu przy okazji telewizyjnych emisji programu „W starym kinie” Stanisława Janickiego.
Przed wojną, na schodach budynku kina wydarzył się dramat. Tuż po seansie filmowym, w czasie wychodzenia ludzi z kina, pewien żołnierz wywołał awanturę, która spowodowała szarpaninę. Poszło o dziewczynę. Ktoś pobiegł po policję, której komisariat mieścił się wtedy przy ulicy Świętojańskiej 4. Przyjechała policja i usiłowała uspokoić agresora, ten jednak wyciągnął szablę i począł nią wymachiwać wszystkim przed nosem, następnie strącił policjantowi z głowy czapkę. Policjant zareagował błyskawicznie i strzelił do żołnierza, kładąc go trupem na miejscu. Policja zataiła miejsce pochówku żołnierza. No cóż, w życiu jak w filmie.
Odkupione w latach 30. XX wieku przez Karola Gerbera kino funkcjonowało do około 1951 roku, w którym to roku znacjonalizowano kina polskie. W czasie wojny kino zajęli Niemcy i tylko im można było wchodzić do budynku. Kino stało się, jak głosił napis na ścianie domu, „Nur für Deutsche”.
20 lutego 1945, w miesiąc po zakończeniu działań wojennych na terenie Piaseczna, w wolnym mieście, w sali kina odbył się bal dla mieszkańców. Na bal przybył ówczesny burmistrz miasta Józef Szymczak, doktor Danielewicz, Kazimierz Kazubek z żoną Polą, Rowiński „Sokół” i wielu znakomitych gości. Piszę o tym dlatego, bo to fakt historyczny i obyczajowy. Jeszcze wszyscy żyli nadzieją na wolną Polskę, jeszcze radości nie mąciły doniesienia z ubeckich więzień. Jeszcze w roku 1948 w książce telefonicznej Piaseczna kino figuruje pod nazwą „Tęcza”.
Po nacjonalizacji kierownikiem kina zostaje Stanisław Koch. Kino zmienia nazwę na „Mewa”.
Pan Koch był wyznania mojżeszowego, w czasie wojny ukrywał się w majątku swojej przyszłej żony Krystyny. Pani Krystyna, dziewiętnaście lat młodsza od męża, była bardzo urodziwą kobietą. Uroda wysokiej, zgrabnej szatynki o wyglądzie aktorki filmowej była często „omawiana” w mieście. Plotkowano na ich temat, ile wlezie. Pan Koch, też wysoki i przystojny, był malowniczą postacią. Krystyna pracowała w urzędzie Rady Narodowej, ale też często można ją było zobaczyć w kasie biletowej kina, sprzedającą bilety. Pan Koch (niestety!) został porzucony przez żonę, która wyjechała kolejką wąskotorową ze stacji Piasecznie Miasto do Tarczyna z pewnym weterynarzem. Do Piaseczna nigdy nie wróciła. Ot, życie pisze ciekawe scenariusze, powiem po raz drugi.
Po Kochach nastały inne czasy. Miedzy początkiem lat 60. i ich końcem istnieje przepaść obyczajowa, dwie różne epoki, szczególnie w muzyce i filmie. Dla mnie dużym przełomem było obejrzenie filmu „Absolwent” Mike Nicholsa z cudownym Dustinem Hoffmanem i z genialną muzyką duetu Simon and Garfunkel. „Absolwenta” po raz pierwszy widziałam w kinie Moskwa, ale po raz 2, 3 i 4 w Mewie.
Wojna w Wietnamie, burzliwy rok 1968, nastanie epoki Gierka, szerszy dostęp do informacji, ukształtują pokolenie mało pokorne. Moi rodzice przy pomocy obrazów takich jak „Popiół i diament”, „Kanał” czy „Pokolenie” rozliczali się z przeszłością i teraźniejszością. Moje pokolenie zażądało filmów studyjnych i „konfrontacji”, na których pokazano obrazy takich twórców jak Stanley Kubrick czy Ingmar Bergman. Chcieliśmy, aby filmy były sprowadzane do Polski szybko po premierach światowych. Niestety, do Piaseczna trafiały po kilku latach od premier polskich.
Był też czas, w którym jeśli chciałeś, widzu, zobaczyć film w kinie Mewa, to bilet kupowałeś u „konika” za cenę przekraczającą rozsądek. Zawsze kasowymi motywami były horrory w znakomitych tłumaczeniach Tomka Beksińskiego. No i Bondy – kto pamięta tekst z ekranu? „Wódka z martini wstrząśnięta, niemieszana”? A w ostatnich rzędach kina Mewa wino z Malinki?
Sprowadzano też filmy dla młodzieży szkolnej i przedszkolaków, to była bardzo dobra publiczność. Przed każdym seansem dla dzieci kierowniczka kina, pani Jakubowska, wygłaszała słowo wstępne. Opowieść o paniach bileterkach i filmach od 18 lat innym razem.
Dziękuję panu Jerzemu Duszy za pomoc przy pisaniu tego materiału.
Małgorzata Szturomska
Kino w 1970 roku. Foto: Muzeum Regionalne w Piasecznie.
Napisz komentarz
Komentarze