Na zakończenie rundy jesiennej piłkarze KS-u zaprezentowali bardzo duże umiejętności.
W Święto Niepodległości odbyła się ostatnia kolejka rundy jesiennej ligi okręgowej. Na stadionie w Oborach podopieczni trenera Michała Madeńskiego podejmowali ostatnią drużynę ligi LZS Błękitni Korytów (zaledwie 5 punktów na koncie). Do tego meczu konstancinianie, którzy tydzień wcześniej pokonali na wyjeździe 2:1 Piast Piastów, nie wygrali na własnym boisku ani jednego spotkania. Przełamanie złej passy miało nastąpić w sobotę i już od pierwszego gwizdka sędziego było widać, że tym razem uda się „odczarować” oborski stadion.
Od początku spotkania KS przeważał, a różnica w umiejętnościach zawodników obu zespołów była aż nadto widoczna. Korytów incydentalnie dochodził do sytuacji (czasem bardzo groźnych), których jednak nie potrafił wykorzystać. Konstancin za to pewnie szedł do przodu, a w grze zespołu można było dostrzec kilka naprawdę dobrych elementów gry kombinacyjnej. Pierwsza i zarazem jedyna w pierwszej części bramka dla gospodarzy gry padła po stałym fragmencie, kiedy to Dominik Bartnik uderzył z rzutu wolnego w poprzeczkę, a piłkę do siatki dobił Mateusz Kwiatkowski.
Ratowali się ucieczką
Druga połowa meczu to już była po prostu dominacja KS-u, chociaż gracze Korytowa po jednym ze stałych fragmentów gry mogli nawet wyrównać, ale ich zawodnik z kilku metrów strzelił obok bramki. Wynik na 2:0 doskonałym uderzeniem podwyższył doświadczony kapitan zespołu Adam Mikołajczak. Trzeba zauważyć, że całą akcję rozpoczął Kwiatkowski, który obrócił się z piłką i znakomicie przerzucił piłkę na drugą stronę boiska. Piłkarzy nie rozpieszczała aura – promieniste słońce przeplatało się z mocnymi opadami deszczu oraz gradu, w trakcie których aktorzy spotkania musieli dosłownie uciekać do szatni. Złośliwi powiedzieliby, że gracze Korytowa mogliby już w niej zostać, ponieważ dalsze minuty obnażyły ich braki, czego najlepszym dowodem była sytuacja, w której golkiper gości w prostej sytuacji skiksował i wybił piłkę na rzut rożny.
Kolejny rzut wolny, do piłki podchodzi Hubert Skrzypek, a do siatki futbolówkę pakuje Piotr Grzelka. Nieco później istne wejście smoka zanotowali dwaj młodzieżowcy – Kacper Ciesielski oraz Jerzy Malicki. Pierwszy zdecydował się na świetny rajd skrzydłem i dograł piłkę drugiemu, któremu pozostało już tylko dokończyć dzieła zniszczenia. Kibice mogli opić zwycięstwo 4:0.
Zupełnie inna drużyna
Porównując mecz z Korytowem do starcia z Chlebnią, można odnieść wrażenie, że oglądało się dwie zupełnie różne ekipy KS-u, które takie też były ze względu na różne problemy kadrowe. Wyćwiczone stałe fragmenty gry, szybkie kontrataki, a do tego ciekawe rozegranie piłki. W defensywie bardzo wiele spokoju dawał Damian Folwarski, momentami wiele ciekawych zagrań prezentował boczny obrońca Tomasz Trzewik. Po skrzydle szalał Dominik Bartnik, który przy lepszej skuteczności mógł zakończyć ten mecz z kilkoma bramkami na koncie. Jak zwykle pokaz umiejętności dał Mateusz Kwiatkowski, a Malicki i Ciesielski w kilka minut udowodnili, że warto na nich stawiać. Fani drużyny mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość. Obecnie Konstancin zajmuje 12. miejsce w ligowej tabeli.
– Mecz układał się od początku po naszej myśli, spodziewaliśmy się defensywnego nastawienia drużyny z Korytowa. Każda bramka zdobyta tego dnia miała swój wyjątkowy urok, dla strzelców to bardzo ważne trafienia, bo pracowali na nie sumiennie. Bardzo cieszy ostatnia bramka, ponieważ asystował nasz wychowanek Ciesielski (rocznik 2001) i strzelał Malicki (2000). Chłopaki całą rundę borykali się z urazami, szczególnie Jurek, bo 2/3 rundy miał stracone. Cieszy, że zagraliśmy na zero z tyłu, bardzo dobry akcent przed zimowym okresem przygotowawczym. Przed nami sporo pracy i mam nadzieję, że efekty zobaczymy na wiosnę! – powiedział po meczu trener KS Konstancin Michał Madeński.
Napisz komentarz
Komentarze