Niedzielny mecz stanowił prawdziwe święto piłkarskie, a atmosfera była po prostu wspaniała.
Zapewne każdy zdążył już zobaczyć obrazki ze spotkania Legii Warszawa z Górnikiem Zabrze. Zanim jednak bez zastanowienia uzna, że chuliganeria podpaliła stadion przy Łazienkowskiej, niech przeczyta relację osoby, która na tym obiekcie była i wszystko dokładnie widziała. I z czystym sumieniem może uznać, że nigdzie na świecie nie ma takiego klimatu, jak na polskich stadionach.
Zajrzyjmy do jednego artykułu na portalu, który reklamuje się jako bezstronny i pluralistyczny. Nazwy nie podaję, ponieważ ktoś jeszcze zacznie go odwiedzać, a sądząc po kilku tekstach naprawdę nie warto. „Jak się właśnie dowiedzieliśmy [czytaj: nie było nas tam i ktoś nam to opowiedział], na meczu pomiędzy Legią Warszawa a Górnikiem Zabrze doszło do niebezpiecznej sytuacji. Kibice obydwu drużyn sprawili, że przerwano natychmiast mecz. Część fanów i piłkarze zaczęli panikować” – widnieje w niezwykle przejmującej publikacji. Dowiadujemy się z niej dalej, że piłkarze, w stronę których poleciały race, obawiając się pobicia, uciekli do szatni. Widząc takie teksty, człowiek naprawdę traci wiarę w ludzkość.
W skrócie: nie było ani jednej osoby, u której oprawa kibiców wywołałaby panikę (obok mnie stał na oko 8-letni chłopczyk, oglądał fajerwerki), piłkarze zeszli do szatni, bo cóż mieliby innego robić w kłębach dymu? Odnośnie zaś rzucania przedmiotów, to spiker interweniował tylko raz, by nie ciskać butelkami z... sektora rodzinnego. Poza tym wszystko było bardzo dobrze zorganizowane – kibice nie odpalali rac na chybił trafił, moim zdaniem nikt nie miał powodów do obaw. Co do „duszącego” dymu, to nawet ja, osoba, która zaczyna się dusić od zwykłego papierosa, czułem się tam naprawdę dobrze i nic mi nie dolegało, w związku z czym mogłem skupić się na oglądaniu pokazu.
Dla niektórych brzmi niewiarygodnie, ale to prawda. Nie wiem, czy tekst, który przytoczyłem, miał na celu rozbawienie czytelnika, natomiast zauważyłem, że spora część osób potraktowała go na serio. W efekcie czytelnicy domagają się kary więzienia dla kibiców, którzy przygotowali oprawę. Emocje wzrastają, gdy ta sama grupa czyta później o tym, że fanatycy Legii „wypędzili kibiców z trybuny VIP”, po czym – tego już pewnie nie doczytali – okazuje się, że wcale nie ganiali ich po sektorach jak dzicz, tylko VIP-y, zamiast siedzieć dosłownie jak dzieci we mgle (dodatkowo informacja redaktora, że mgła nie przyduszała), poszły do loży na drinka.
Ja naprawdę nie jestem żadnym pseudokibicem, zadymiarzem czy chuliganem. Mocnym kibicem też nie – do karnetowiczów nie należę, rekordowej liczby wyjazdów, o dziwo, nie zaliczyłem. Chuligaństwo, wszelkie bijatyki, wyzwiska, rzucanie krzesełkami itp. uznaję za patologię, podobnie jak większość kibiców z Łazienkowskiej tego dnia. Do niedawna wliczałem w to również oprawy z użyciem pirotechniki, jednakże przejrzałem na oczy.
„Co ci to przeszkadza” – zapytał mnie kiedyś znajomy, gdy bluzgałem na kibiców, którzy odpalili race. „Bo dymu narobili” – odpowiedziałem. Narobili dymu i... przez to musiałem przełączyć na inny kanał i czekać, aż wznowią mecz. To, co wywołuje negatywne uczucia w telewizji, na żywo prezentuje się inaczej. Kiedy już wybrałem się na ten stadion, poczułem tę atmosferę, zrozumiałem, że warto poświęcić 10 minut na takie widowisko, jakie serwują kibice. Trzeba się w to po prostu wczuć i spróbować zrozumieć specyfikę kibicowania. Przychodząc na swój pierwszy mecz A-klasy, przeszło mi przez myśl: „O Boże, wódkę piją”. Po kilku spotkaniach zdałem sobie sprawę, że na trzeźwo momentami po prostu się nie da tego oglądać. Jeśli ktoś nie ma zamiaru stać i śpiewać, zawsze może usiąść na innej trybunie i dodatkowo czerpać radość z oglądania oprawy. Jeśli np. nie ma zamiaru słuchać wulgaryzmów, to nie idzie na mecz w ogóle, tylko ogląda w TV, bo nawet przy pustych trybunach słychać wiązanki zawodników, którzy zresztą nie powinni narzekać na te przerwy, gdyż gra przy takim dopingu powinna być dla nich czymś szczególnym.
Uważam, że niektóre wysoko postawione osoby, zamiast krytykować, powinny walczyć o to, by umożliwić kibicom organizowanie tego typu widowisk, zgodnie z regulaminem. Chociażby w trakcie przerw. Jeśli całość przeprowadzana jest z głową, mając na uwadze bezpieczeństwo, to dlaczego ma się tego zabraniać? „Boże Chroń Fanatyków” – było hasłem jednej ze słynnych opraw kibiców Legii. Chronić powinno się każdą osobę, która wkłada mnóstwo pracy i serca w to, żeby stworzyć coś wielkiego. Szanując przy tym drugiego człowieka.
Napisz komentarz
Komentarze