Reklama

Cnotliwa kobieta i koń bez ogona, czyli opowieść o ostatnich książętach mazowieckich

Cnotliwa kobieta i koń bez ogona, czyli opowieść o ostatnich książętach mazowieckich

Bohaterowie opowieści: książęta Janusz i Stanisław ostatni potomkowie Piastów mazowieckich, ich siostry książąt Anna i Zofia. Król Zygmunt Stary z rodu Jagiellonów i jego żona królowa Bona Sforza.

Znane jest w Polsce przysłowie – „Piwo bez chmielu, masło bez soli, koń bez ogona, kobieta bez cnoty – jednakową mają wartość”. Zainteresował mnie, w kontekście pewnych zdarzeń w Piasecznie w 1536 r., ten koń bez ogona, bo szlachcic na koniu bez ogona to szlachcic skompromitowany. Ale o tym później. 10 lat wcześniej w 1526 r. z chwilą śmierci Janusza, ostatniego potomka męskiego z linii Piastów, panujących na ziemi mazowieckiej, kończy się udzielność Księstwa Mazowieckiego. Taka umowa została sporządzona jeszcze w 1496 r. między Konradem III Mazowieckim, ojcem książąt, i królem Polski Janem I Olbrachtem.

Księżniczka Anna osierocona przez matkę w 1522 r., po śmierci braci Stanisława w 1524 r. i  Janusza w 1526 r. zostaje sama. Nie jest tajemnicą że śmierć obu młodych książąt mazowieckich jest podejrzana i jak wielu sądzi, mogli zostać otruci. Poszukano i zaleziono „winnych”, zapłonął stos, a miecz katowski ukarał. Prości ludzie nie mogli uwierzyć, że będąc księciem w wieku 24 lat, bo po tyle mieli książęta Stanisław i Janusz w chwili śmierci, można umrzeć na syfilis lub suchoty. Sytuacja polityczna księstwa staje się nieciekawa, zamożniejsi mieszkańcy opuszczają Mazowsze w obawie przed wojną. Królowa Bona, zręczna w przydzielaniu urzędów, umiejącą stworzyć dla siebie poparcie i czekająca tylko na to, aby rozszerzać terytorium Rzeczpospolitej o Mazowsze, nie jest kochana przez Annę. Anna prowadzi swoją politykę, nie ma zamiaru oddać Mazowsza, jednoczy w tym zamiarze szlachtę, co nie jest trudne. Szlachta boi się utraty przywilejów, jakie posiada na Mazowszu. Anna oczekuje poparcia króla, wie, że władca ma do niej słabość.

Cofnijmy się o kilka miesięcy. Jeszcze w marcu książę Janusz, ostatni męski potomek książąt mazowieckich władający Mazowszem, zwołuje do Warszawy sejm. Przeczuwa swoją śmierć, przyjeżdża do Warszawy z Rzwienia pod Rożenem, gdzie gości ostatnimi czasy u marszałka księstwa Jakuba Brzoski. Chory już książę czuje się w domu Jakuba bezpieczny, jest pod dobrą opieką, ale mimo starań lekarzy siły opuszczają go coraz bardziej. Budzi to wielkie zdziwienie tych, co go znali. Janusz był atletycznej budowy, słynął z nadludzkiej siły, łamał podkowy jak drewienka. Na zamku warszawskim 4 marca spisuje testament w obecności dostojników księstwa, wyznaje szczerze, że martwi się o siostrę Annę, tym bardziej, że wraz z bratem śp. Stanisławem przepuścili jej majątek otrzymany po matce – pieniądze, perły, złoto, srebro i inne kosztowności w ferworze radosnych zabaw wsiąkały powoli i skutecznie. Teraz stojąc nad grobem pragnie wynagrodzić jej tę krzywdę i zapisuje jej wszystko, co posiada. Prosi jednocześnie króla Zygmunta o opiekę nad siostrą i uwzględnienie jego ostatniej woli. Prawda jest taka, że książę posiada majątek, póki żyje, po jego śmierci wszystko przechodzi na rzecz króla. W sobotę 10 marca 24-letni książę umiera w Warszawie bezpotomnie. W zaistniałej sytuacji, po spisaniu ostatniej woli księcia wszyscy mają nadzieję na inny przebieg wydarzeń, niż przewiduje umowa. Anna wysyła posłańców do króla z informacją o śmierci Janusza, król tymczasem ma ważne sprawy w Gdańsku, wie, że Mazowsze mu nie ucieknie, nawet uważa, że im później zjedzie do Warszawy tym lepiej. Janusz ciągle jest niepochowany, wieko trumny nad nim zamknęli, ale co jakiś czas medycy tam zaglądają, coś szepcą, ale oficjalnie nic nie ogłaszają. Król śle posłów z pytaniem dlaczego jeszcze nie było pogrzebu, Anna tłumaczy, że czeka na siostrę Zofię z Węgier i oświadcza, że nie ma pieniędzy na pogrzeb. Nie dość tego, co jakiś czas zgłaszają się do niej wierzyciele, u których obaj książęta zaciągali pożyczki, a w skarbcu puste skrzynie. Król zjeżdża niespiesznie przez Malbork do Warszawy w sierpniu, spłaca długi książąt, wynagradza niewynagrodzonych, finansuje uroczystości pogrzebowe. W końcu odbywa się uroczysty pogrzeb i pochowanie księcia Janusza w kolegiacie św. Jana w Warszawie.

Król postanawia ustabilizować sytuację majątkową Anny do chwili zamążpójścia. Zofia też domaga się spłaty dowiedziawszy się, ze Anna taką dostanie, ale na pogrzeb w końcu nie przyjeżdża. Zofia ma poparcie w mężu, magnacie węgierskim Stefanie Batorym. Król zgodziłby się na wiele roszczeń, ma wyraźną słabość do księżniczek, bo są ładne i miłe, ich urodę i wdzięk chwalą wszyscy. Anna uważana jest za osobę kierującą się bardziej sercem niż rozumem, a to się może podobać królowi, którego żona słynie z mądrości, ale Bona kontroluje wszystko. Anna dostaje określone dobra, którymi będzie zarządzać aż do zamążpójścia, z chwilą ślubu dobra te straci i dostanie stosowną sumę posagu. Dostaje więc zamek liwski, miasteczko Garwolin, miasteczko Piaseczno z Łazami i Słominem, zameczek Osiecko i Dęby, a wszystko to w większości z wsiami i przyległościami i dwór w Warszawie. Anna jest piękna i młoda, ale nikt na razie nie stara się o jej rękę, zarządza swoim majątkiem nad podziw dobrze. Co jakiś czas prosi króla o coś i król tę prośbę spełnia. Na przykład prosi o 90 beczek piwa z Zakroczymia, Ciechanowa, Różana i Przasnysza. Król każe jeszcze dorzucić 12 beczek ryb, kilka beczek soli i miodu.

Nie ma poważnych kandydatów do ręki Anny i sprawa zwrotu Piaseczna, Garwolina itd. przeciąga się i tak mija 10 lat, aż w końcu ktoś mówi: Dość tego. Ten ktoś spowodował, że młody Odrowąż dostał starostwo lwowskie i samborskie. Zaraz też pokazano go Annie. Młodszy o 11 lat, dostojny pan chętny prosić o rękę, spodobał się 38-letniej księżnej. Ślub wzięli wiosną 1536 r. Przyszedł czas zgodnie z umową na zwrot Koronie ziemi piaseczyńskiej i innych dóbr. I zaczęła się awantura. 10 lipca urzędnicy króla stanęli przed dworem w Piasecznie aby ogłosić przejęcie dóbr, wtedy zbiegli się mieszczanie i włościanie z folwarków i zakomunikowali, że będą bronić majątku swojej pani. Zarówno rządca dworu jak i urzędnicy miejscy w Piasecznie oświadczyli, że uważają Annę za prawowitą władczynię. I wtedy pewien koń stracił ogon. CDN       


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama