Skoro po transferach Brozia i Jodłowca wszyscy eksperci zgodnie uznali, że Legia ma zapewnione trofeum, to co innego można powiedzieć, kiedy do klubu przychodzi trzech mistrzów Chorwacji?
Chociaż zimowe okienko transferowe w Polsce nadal jest otwarte, wiemy już, kto zasłużył sobie na miano króla polowania. Biorąc pod uwagę niezbyt często spotykaną w Legii sytuację, że zamiast się osłabiać, ściągnęła do klubu bezspornie bardzo dobrych graczy, śmiało można uznać, że trzeci mistrzowski tytuł z rzędu jest bardzo prawdopodobny.
Stary, ale jary
Do tej pory do „Wojskowych” dołączyło pięciu zawodników z zagranicy, choć oczywiście praktycznie co chwila w kontekście drużyny przewijają się różne ciekawe opcje. Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie podobnego okresu transferowego w wykonaniu Legii i z pewnością ogromna w tym zasługa trenera Jozaka. Domagoj Antolić to środkowy pomocnik, który w ostatnich latach był mocnym ogniwem Dinama Zagrzeb, czyli jednej z największych wylęgarni talentów na świecie. W tym samym klubie wychował się także doskonale wszystkim znany Eduardo da Silva, który, gdyby nie fatalna kontuzja odniesiona w Arsenalu, pewnie strzelałby dzisiaj bramki w Premier League. Wiele osób śmieje się, że Legia ściągnęła emeryta, przypomnę im tylko, że obecnie liderem klasyfikacji strzelców Ekstraklasy jest 34-letni Igor Angulo. Tyle że jeszcze kilka lat temu Hiszpan zdobywał bramki w greckim Platania, podczas gdy Eduardo ładował gole w Lidze Mistrzów, zakładając trykot Szachtara Donieck... Niektórzy zdążyli już z kolei postawić krzyżyk na napastniku po sparingu na Florydzie, kiedy szybko zszedł z kontuzją. Z tego, co wiem, to Eduardo miał problemy z więzadłami, a nie z kręgosłupem, więc absolutnie nie widzę związku. Poza tym też nie wiadomo, czy Chorwat będzie w ogóle grał w pierwszym składzie, czy raczej pełnił rolę jokera, bo na prawdziwą gwiazdę wyrasta Jarosław Niezgoda – chyba każdy trener chciałby mieć taką zagwozdkę.
Pozostałe nazwiska może nie robią aż tak dużego wrażenia na kibicach, aczkolwiek tu także widać absolutny brak przypadkowości. Marko Vesovic (nota bene kolejny mistrz Chorwacji, ale w barwach HNK Rijeka) to ponoć najlepszy prawy obrońca w lidze chorwackiej, która przecież bije naszą na głowę. Jego zaletą jest również uniwersalność, podobnie jak u Williama Remy’ego, który przyszedł do Legii nieco później. Francuz spokojnie mógłby wybrać klub występujący w dużo lepszych rozgrywkach, niewiele osób pamięta, że w zeszłym sezonie spędził 90 minut na murawie w wygranym 3:0 spotkaniu Montpellier z Paris Saint Germain. Jeśli udało mu się powstrzymać Angela Di Marię, to tym bardziej powinien sobie poradzić z Cetnarskim czy Dudzicem. Wystarczyła jedna połówka meczu na Florydzie, by spokojnie móc stwierdzić, że ma pojęcie o futbolu. Do tego dochodzi jeszcze zastępstwo dla Thibaulta Moulina Luksemburczyk Chris Philipps i dwójka młodych, perspektywicznych ofensywnych pomocników – Mikołaj Kwietniewski z Fulham oraz Brian Iloski, który dobrze wypadł w sparingach, ale on akurat prawdopodobnie zostanie wypożyczony (niepotrzebnie, bo chłopak mógłby zwiększyć siłę z przodu).
Przeciwieństwo „Legii, o jakiej marzyłeś”
Na pierwszy rzut oka widać, że trener Jozak dobrał sobie takich zawodników, co do umiejętności których ma pewność. Przemyślane, zorganizowane działanie – zupełne przeciwieństwo „Legii, o jakiej marzyłeś” z 2010 roku, gdy do klubu przychodzili kopacze wątpliwej jakości. Mistrz Polski ma obecnie najsilniejszą kadrę ze wszystkich drużyn polskiej Ekstraklasy. Wiadomo, że „Wojskowym” nie udało się zatrzymać wszystkich graczy, szkoda zwłaszcza Moulina, ale mimo to ogólny obraz tego okienka prezentuje się niezwykle kolorowo, w związku z czym chyba nie ma co ukrywać, że to na warszawski klub będą zwrócone oczy wszystkich kibiców w nadchodzącym wyścigu o mistrzostwo ligi. Skoro kiedyś po transferach Brozia i Jodłowca wszyscy eksperci zgodnie uznali, że Legia ma zapewnionego mistrza, to co innego można powiedzieć w sytuacji, gdy do klubu przychodzi kilku cenionych na rynku „grajcarów”?
Przy całej sympatii do Nenada Bjelicy wątpię, że utrzyma posadę w tym sezonie. Stawiam także dolary przeciw orzechom, że rewelacyjny jesienią Górnik Zabrze pogubi parę punktów. W sezonie 2010/2011 Jagiellonia Białystok miała świetną jesień, a ostatecznie zakończyła ligę na 4 miejscu – zabrzanie mogą znaleźć się w podobnej sytuacji. Obiektywnie rzecz ujmując, na chwilę obecną tylko Legia wygląda tu na zdecydowanego faworyta (a w rozkwicie formy Kucharczyka to już każdy mecz można obstawiać w ciemno), jednakże oczywiście liga wszystko zweryfikuje.
Napisz komentarz
Komentarze