Zdmuchuję kurz z zapomnianych publikacji i szukam tego jednego zdania, jednego wyrazu, wskazówki, że wydarzenia w nich opisane miały miejsce we wsiach i miastach mnie interesujących.
W tym przypadku okazuje się, że rodzina pewnego Włocha, mającego wpływ na losy Polski, jest związana z ziemią piaseczyńską. Jak bardzo? Niestety, żeby odpowiedzieć na to pytanie, musiałby się zdarzyć cud. W niepamięć odeszli ludzie, zdarzenia, a nawet cmentarze, na których byli pochowani. Mury kościoła, które potrafią przetrwać wieki, w Jazgarzewie zmieniały się, padały ze starości, płonęły, a w ich miejsce powstawały nowe, nie przenosząc dawnych wydarzeń.
W piaseczyńskim Muzeum Regionalnym, w nieistniejącej już gablocie można było zobaczyć stosik miedzianych monet, które – pozbierane po całym Piasecznie i okolicach, a szczególnie w okolicach Chyliczek, przez poszukiwaczy skarbów – szczęśliwie wylądowały w muzeum. Przetrwały, bo ich wartość jest niewielka, za to historia ciekawa.
W 1923 r. w Krakowie zostaje wydana książka Antoniego Hniłko „Włosi w Polsce”. Hniłko zbadał losy Tytusa Liwiusza Burattiniego, dworzanina króla Jana Kazimierza, mincerza i uczonego. Pisarz tak zaczyna swoje opracowanie: „Kiedy kończyły się nieszczęśliwe rządy ostatniego z Wazów na tronie polskim, niewielu zapewne było w Rzeczypospolitej ludzi, którzy by nie wiedzieli, kogo oznaczają litery T.L.B. na niektórych monetach tego króla. Nazwisko Tytusa Liwiusza Boratiniego, starosty osieckiego i dzierżawcy mennic, miało wówczas nieomal taki rozgłos, jak imię królewskie, a rozniosły je po kraju drobne miedziane szelągi, znienawidzone powszechnie.” Szelągi owe, nazywane do dziś „boratynkami” przypominały kryzys finansowy państwa. Trudno się dziwić, że bardzo niepochlebna, acz niesprawiedliwa opinia o Burattinim (spolszczone Boratini) ciągnęła się latami, aż w końcu o nim zapomniano. Dopiero prace naukowe historyków z końca XIX w. zaczęły przywracać historię życia tego interesującego człowieka. Rodzina pochodziła z miasta Agordo w północnych Włoszech; w XV w. piastowali tam wysokie urzędy. Ser Silvester Burattini występuje jako reformator statutów rodzinnego miasta. Jego podpis widoczny jest na dokumencie z 12 marca 1409 r. Przedstawiciele rodziny zostali wpisani do rejestrów szlacheckich w XVI w. O Tytusie Liwiuszu dowiadujemy się dopiero około 1637 r.; nasz bohater podróżuje wówczas po Egipcie, robi pomiary, mapy i szkice zabytków. Niestety rękopisy tych prac zostały bezpowrotnie utracone podczas napadu na uczonego w czasie podróży po ziemi węgierskiej. Około 1640 r. Burattini przybywa do Krakowa w poszukiwaniu intratnego zajęcia. Miasto przygarnia przybysza, ten dostaje się na dwór królewski. Z opisu tego pierwszego pobytu na dworze królewskim dowiadujemy się o badaniach nad tajemnicami wag i miar, oraz o maszynie unoszącej się w powietrzu; ponoć pierwszym pasażerem był kot, nie wiadomo, czy przeżył eksperyment. Latawiec Burattiniego zdobył sobie pewien rozgłos w świecie uczonych, zwłaszcza, że wynalazca wziął prawdopodobnie ze sobą model w podróż do Paryża, gdzie poznał osobiście niektórych uczonych francuskich. Romantyczny awanturnik poznaje w tych czasach na przykład pisarza Cyrana de Bergerac. Badania ciężaru przedmiotów skutkują tym, że Burattini buduje wagę tak czułą, że włos wyprowadza ją z równowagi, a jest ona ulepszeniem wagi Galileusza. Służy mu ona do doświadczeń nad oznaczaniem ciężarów gatunkowych ciał. Podczas potopu szwedzkiego Birattini wystawia własny oddział wojska, pożycza pieniądze królowi, aby w końcu zainteresować się... soczewkami z kryształu górskiego. Jeszcze w 1651 r. sprowadza dla Heweliusza szkła do lunet z Wenecji, ale już 10 lat później Burattini sporządza lunety długości 8 stóp i to całkiem dobre, jak twierdził sam Heweliusz. Są też i inne wynalazki; na przykład wybudował w ogrodzie podskarbiego wielkiego koronnego machinę hydrauliczną, która za pomocą wiatraka może w ciągu doby zaczerpnąć 5000 beczek wody.
Burattini otwiera w Ujazdowie pod Warszawą obserwatorium astronomiczne i, czyniąc szereg ciekawych obserwacji planety Wenus, zapisuje się w annałach wiedzy astrologicznej. Ktoś zapyta: No dobrze, ale jaki to ma związek z Jazgarzewem? Otóż ma. Tytus Liwiusz miał sześcioro dzieci. Synowie pomarli bezpotomnie, z wyjątkiem Tytusa Liwiusza Zygmunta, który przeżył swego syna Antoniego. Zygmunt zmarł w 1732 r., sześć lat po swoim synu; pogrzebani zostali w kościele parafialnym w Jazgarzewie, dziś już nieistniejącym. Informacja ta pochodzi z lat '20 XX wieku, wynika z niej, że Zygmunt i jego syn Antoni pochowani zostali w drewnianym kościele, który spłonął w 1915 r. I tu ciekawostka: w 1867 r. dziennik Gazeta Warszawska podaje, że w sierpniu tego roku został poświęcony nowo odrestaurowany kościół w Jazgarzewie, który ma – uwaga – 104 lata. Wniosek z tego, że drewniany kościół jazgarzewski, którego zdjęcia szczęśliwie się zachowały, został wybudowany w 1763 r. Data zgadza się z datą wpisaną w historię parafii św. Rocha w Jazgarzewie, opublikowaną na stronie internetowej. Wniosek prosty, że Zygmunt i jego syn Antoni byli pochowani w jeszcze poprzednim kościele, stojącym w tym samy miejscu, co obecny i zburzonym po 400 latach istnienia, o czym postanowił Stanisław Bylski proboszcz z Jazgarzewa. Proboszcz wybudował nowy, drewniany kościół od fundamentów. Jestem ciekawa, czy ktoś w innych źródłach odnalazł kiedyś informację o włoskim uczonym, dzierżawcy mennic, wynalazcy mikrometru, którego syn i wnuk spoczęli na cmentarzu w Jazgarzwie. Przy okazji szukania innych opowieści dotyczących historii kościoła św. Rocha w Jazgarzewie, odnajduję niezwykle ciekawą informację w „Księdze ziemi czerskiej”. Otóż w zakrystii drewnianego kościoła istniała tablica mówiąca o podziękowaniach dla Ludwiki z Melinów Ryx, żony starosty piaseczyńskiego Franciszka Ryxa i kamienie grobowe Borakowskich. Gdzie są te kamienie? Czy Borakowscy to tylko podobne nazwisko do Burattiniego? Wszystko to przepadło? Czy pożar w 1915 r. strawił wszystko? Kamieni na pewno nie. Warto to sprawdzić. Okazuje się, że kościół ten ma wiele tajemnic. Ciekawe jest przede wszystkim, dlaczego syn i wnuk Burattiniego są pochowani w Jazgarzewie, czyżby byli związani z parafią? To by była dla przewodników po ziemi piaseczyńskiej niezła gratka.
Napisz komentarz
Komentarze