Reklama

Post Scriptum

Post Scriptum

Drogi Pako, Sąsiedzie z ostatniej strony!

Mam nadzieję, że wybaczysz mi śmiałość i nie obrazisz się, że pozwalam sobie dopisać swoje trzy grosze do Twego felietonu.

 

Jesteśmy dziś bowiem wyjątkowo zgodni w percepcji tego absurdu. Dlatego chciałabym dodać od siebie kilka słów z kobiecego punktu widzenia.

Uważam się za feministkę. Nie w rozumieniu wojujących bab, które najwyraźniej pod tym pojęciem rozumieją umniejszanie mężczyznom i tym samym psują nam wizerunek – o nie. Jestem feministką, bo wierzę, że mężczyzna i kobieta w równym stopniu zasługują na szacunek, powinni mieć równe szanse rozwoju i podążania ścieżką, jaką chcą i mogą. Wierzcie lub nie, jest na tym polu jeszcze wiele do zrobienia, zarówno w kwestii obowiązujących przepisów, jak i mentalności naszego społeczeństwa. Między innymi dlatego ucieszyłam się na wieść o powstającej Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. A następnie zalała mnie krew, kiedy zobaczyłam, co się u nas nad Konwencją wyprawia. W ruch poszły gęby światłych naszego narodu:

Posłanka Wróbel: „Ja sobie nie życzę, żeby ktokolwiek mnie wyzwalał z mojej tradycji, z mojej kultury i z historii mojego narodu."

Posłanka Kempa: „Nie ma równości płci. Jak facet urodzi dziecko, pogadamy o równości płci. Póki co nie ma czegoś takiego - biologia mówi NIE, natura mówi NIE, prawo Boże mówi NIE."

I ustawę się blokuje, a wyborcy przyklaskują. A tymczasem w polskim domu mąż wraca z pracy po ciężkim dniu i wyładowuje frustrację na żonie. A tymczasem zgwałcona dziewczyna słyszy, że sama jest sobie winna, bo prowokacyjnie się ubrała. A tymczasem sprawy o gwałt są umarzane, jak w przypadku napaści na biegaczkę w Kabatach.

Wypowiadają się też inne światłe autorytety:

„Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki. Pociągające jest również hasło, że wszyscy ludzie są sobie równi i mają prawo do szczęścia". – To już hierarcha kościelny, abp Gądecki.

W tym miejscu wszystkie granice zostają przekroczone, wchodzimy na tereny konserwatyzmu, który zwykle najchętniej przypisuje się islamskim ekstremistom – kobieta ma obowiązek służyć mężowi. Koniec, kropka. Jakiekolwiek próby wprowadzenia partnerstwa stanowią zagrożenie dla narodu polskiego. Ten upiorny gender znów nas straszy, jak czarny lud z szafy, którego nikt nigdy nie widział, a każde dziecko się boi. I zapomnijmy o konstytucyjnej równości – prawo do szczęścia i pełnych przywilejów obywatelskich mają tylko wybrani. George Orwell był jasnowidzem – przewidział Wielkiego Brata, obserwującego każdy nasz ruch. Teraz okazuje się, że „Folwark zwierzęcy" i jego podział na równych i równiejszych także był proroctwem. Nic dziwnego, że nawet tak mądre i zwykle wyważone osoby jak profesor Środa tracą nerwy i zniżają się do poziomu uczestniczących w debacie konserw.

I ta dyskusja z sejmowych ław i kościelnych ambon przenosi się do dyskursu społecznego. Nie tak dawno miałam wątpliwą przyjemność polemizować z przedstawicielem środowisk skrajnie prawicowych i narodowych. Przytoczę tylko jeden cytat, co prawda nie odnoszący się bezpośrednio do praw kobiet, ale do praw obywatelskich w szerokim rozumieniu: „Po za tym, czy osoby LGBT nie mogą w Polsce wychodzić z domów przed 22, pokazywać się publicznie w godzinach szczytu, głosować, kandydować, ubiegać się o legalne zatrudnienie, żeby walczyć o "równe" prawa?". Najwyraźniej według mojego oponenta fakt, że za wyjście z domu nie grozi kara śmierci, oznacza równe prawa. To tylko jeden głos, ale takich jest więcej, znacznie więcej. W kwestiach swobód działa u nas prawo Kalego: nam wolno wyrażać swoje poglądy, ale kiedy wy wyrażacie swoje, to nas obraża i powinno być zakazane – niech Behemoth z tekstu obok posłuży tu za przykład.

Jednak jako niepoprawna optymistka widzę światełko w tym ciemnogrodzkim tunelu. To światełko to my – wyborcy, obywatele. To do nas należy głos, to my decydujemy, kto wejdzie w poselskie ławy. Hierarchów kościelnych nie zmienimy, ale możemy zmienić rolę, jaką pełnią w debacie publicznej. Dlatego apeluję: nie słuchajmy fałszywych autorytetów. Nie ferujmy wyroków, póki nie zaznajomimy się z tematem. I walczmy o swoje prawa z równą zaciekłością jak ci, którzy próbują nam je odebrać.

Mam nadzieję, drogi Pako, że zgodzisz się ze mną.

Twoja fanka.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama