Zapraszam moich Czytelników w podróż niezwykłą. Wystarczy wsiąść w wehikuł czasu. Pomyślałam kiedyś – gdyby tak można było przenieść się do roku 1899 i zobaczyć Piaseczno z końca XIX wieku. Piaseczno z drewnianymi domami, z kolejką grójecka przejeżdżającą główną ulicą miasta. Przejechać przez Zalesie aż do Gołkowa i tam zobaczyć pałacyk Bauerfeindów. Wsiadamy do ciuchci.
Opis zdarzenia jest faktem historycznym, podróż ta odbyła się naprawdę, a jej szczegóły nie są moją fantazją, są prawdziwe. Opisana została 1 września 1899 roku w porannym wydaniu „Kurjera Warszawskiego”.
O godzinie 10 minut 38 w roku 1899 roku wyruszył pierwszy pociąg kolei Warszawa-Góra Kalwaria–Grójec do Gołkowa. Pociąg ten składał się z wagonów osobowych (letnich) i 18 wagonów towarowych i miał nr 43. Było to otwarcie stałej linii komunikacyjnej z Gołkowem. Kolej w tej wycieczce reprezentowali: naczelnik ruchu pan Zygmunt Leśkiewicz, inżynier pan Józef Budkiewicz i zawiadowca stacji Warszawa pan Królikowski. Pierwszymi pasażerami byli starozakonni udający się do Góry Kalwarii do cadyka, rabina Altera, i pewien dziennikarz o nieustalonym nazwisku z redakcji „Kurjera Warszawskiego”.
Pociąg ruszył z małym opróźnieniem, powoli minął stację Mokotów z przystankiem naprzeciwko kościoła, dalej Wierzbno i Królikarnię, za którą tor kolejowy przechodzi z prawej strony drogi na lewą. Dotarł do Służewca, gdzie mieściły się warsztaty kolejki grójeckiej. Następną stacją były Pyry. Stacja ta była znana wszystkim z reklam informujących o rozpoczętej parcelacji i możliwości zakupu interesujących tanich działek.
W Pyrach był rozjazd, mijanka, ale okazało się, że pociąg, który wyruszył z Góry Kalwarii, blokuje szyny w Piasecznie. Przyszła wiadomość – wykoleił się wagon. W Dąbrówce odczepiono z naszego pociągu szereg wagonów dla cegielni. Na rozjeździe, przy stacji Piaseczno Wiatrak (okolice ul. Młynarskiej), lewarowano wykolejony wagon po czym zwekslowano pociągi. Tu była też przesiadka podróżnych udających się do Góry Kalwarii. Wiatrak, od którego wzięła swą nazwę stacja kolejki, sąsiadował z budynkiem ośrodka dla „upadłych kobiet” założonego przez hrabinę Ludwikę Moricone w imponująco pięknym budynku. Niestety zniszczonym w czasie bombardowania Piaseczna w 1914 roku. Wracamy do podróży. Pociąg przejeżdżał przez centrum miasteczka aż do stacji przy cmentarzu. Nie zobaczymy jeszcze domu państwa Obłąkowskich, różowego pałacyku, ani domu zwanego dziś Sądem Grodzkim przy ulicy Czajewicza. Tę ciekawą architektonicznie wille powstaną dopiero w pierwszym dziesięcioleciu XX w.
Pociąg nasz, aby wjechać na właściwy tor, cofnął się przez szosę (nazwano ten odcinek Węgiełkami, dziś ul. T. Gerbera) do miejsca, gdzie urządzano właśnie przyszłą stację Piaseczno Miasto. Stąd wyruszał nowymi torami do Gołkowa. Pan Zygmunt Leśkiewicz (naczelnik ruchu), tak wyjaśnił sprawę przebudowy torowisk:
„Zarząd nasz, pragnąc uniknąć niebezpieczeństwa pożaru lub przejechania, wypływającego z obecnego kierunku linii kolejowej przez śródmieście… postanowił ją stamtąd przenieść poza obręb Piaseczna i w tym celu buduje właśnie linię objazdową. Dwie i pół wiorsty długości… Pociągi dążyć będą wtedy na wprost do Góry Kalwarii i Gołkowa, nie przejeżdżając wcale przez miasto”.
W Piasecznie wsiadł do naszego pociągu pan Paszkowski, przedsiębiorca budowlany z ramienia zarządu kolei.
Do Gołkowa tory kolei grójeckiej biegły nasypem, koło traktu z prawej jego strony. Nasyp wzniesiony na terytorium wykupionym przez kolejkę. Tu, gdzie dziś jest stacja Wiadukt, pociąg wjeżdżał w las i mijał leśniczówkę dworską hrabiego Branickiego. Potem lasem zwanym Zalesiem, specjalnie fragmentami wyciętym, pociąg oddalał się skośnie od traktu i tory przecinały pola folwarku Wólka Kozodawska (Kozudowska) pana Domańskiego. Następnie wjeżdżał na włości gołkowskie, mijając okopy z prawej i lewej strony, aby w końcu wjechać w ogrody dworskie Bauerfeindów. Tu można było zobaczyć kilkudziesięciu pracowników uwijających się przy pracach ogrodowych i polowych. I w końcu cel podróży! Cegielnia! Przy cegielni brama triumfalna, ukwiecona, cała w girlandach a przed bramą komitet powitalny z panią Józefą Bauerfeindową na czele. Żona właściciela folwarku i cegielni przecina wstęgę i pociąg wjeżdża. Wagony towarowe zostają załadowane cegłą potrzebną do budowy gmachu głównego Politechniki Warszawskiej. Goście i pracownicy kolejki udają się wagonem osobowym do pobliskiego dworu na poczęstunek – uroczysty obiad wydany przez rodzinę Bauerfeindów na cześć pierwszego przejazdu kolejki w stronę Grójca. We wrześniu 1899 roku linia ta kończyła się w Gołkowie, do Grójca brakowało 18 wiorst.
1 września 1899 roku, u progu XX wieku, było tyle nadziei, radości i dumy z otwarcia pierwszej linii kolejowej na zachód od Piaseczna, że warto było to wydarzenie przypomnieć. Pociąg, który przybył do Gołkowa, odchodził według rozkładu o godz. 13.40 i stawał w Warszawie o godz. 15.00. Codziennie kursowały dwa pociągi towarowe.
Linia istnieje nadal, jest dużą atrakcją turystyczną. I ja nią jechałam, miód i wino piłam i doskonale się bawiłam.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze