Reklama

Czytaj, głupcze…

Czytaj, głupcze…

Nie ma się o co obrażać o tego „ głupca”. Kto nie czyta, ten kiep.
I tyle. Kiep tłumaczy się tak: nie mam czasu na czytanie, książki są potwornie drogie, a w bibliotekach same starocie.


Otóż nie.


Jeśli ktoś ma od dziecka wyrobiony nawyk czytania, będzie zawsze odczuwał głód książki. Nie pożegna się z dniem bez przeczytania kilku stron. Nakłonienie dziecka do czytania jest proste jak drut. Trafiamy bowiem na wyjątkowo podatny psychologicznie grunt. A jest nim przeogromna ciekawość dziecka. I możemy nasycić ją szybko. Pytanie, jak to robimy? Oferta rynku w dziedzinie literatury dziecięcej jest obfita, od książeczek do przytulania począwszy, po mądre i pięknie ilustrowane książki przygodowe, baśnie i bajki. Jednak zamiast literackich wyborów, rodzice dokonują innych – chce się powiedzieć barbarzyńskich. Opisali to ostatnio dziennikarze jednego z mainstreamowych tygodników. Otóż opowiedzieli o dzieciach, które jeszcze nie potrafią chodzić, a w rękach już trzymają smartfony. Przesuwają nawet po ekranie palcami. Rodzice są z tego dumni. Puszą się jak pawie, ale do czasu – do pierwszego ataku histerii, kiedy chcą odebrać dziecku smartfona i zamienić choćby na zabawkę. Takie dzieci są już uzależnione i potrzebna jest im specjalistyczna terapia. Trudno uwierzyć. To jakieś szaleństwo. Dlatego wyjątkowo niesmaczna jest popularna teraz reklama, w której dziecko mówi, że poprawi oceny jeśli… dostanie smartfona.

Argument o bibliotekach odpada. Ktoś, kto mówi, że biblioteki nie mają nic ciekawego do zaoferowania, jest w błędzie. To może być opinia tylko tego, kto nie był w bibliotece przynajmniej od 10 lat. Nawet te najmniejsze wiejskie biblioteki, także w naszym regionie, zaopatrują od lat swe placówki w nowości i to te najbardziej „chodliwe” – szwedzkie kryminały, powieści lekkie i ambitne, rozprawy filozoficzne, lektury, biografie. Wystarczy wejść, rozejrzeć się po półkach i już ma się w garści kilka książek. Trzeba chcieć.

Badania przeprowadzone prze Bibliotekę Narodową są przerażające. 60 procent Polaków nie czyta, spada też zapotrzebowanie na książki wśród emerytów. Na szczęście lekko drgnęła i poszła w górę sinusoida czytelnictwa wśród młodzieży. Ale jeszcze nie ma się z czego cieszyć.

O zaletach czytania można mówić wiele. Najważniejsze są wartości poznawcze, potem obcowanie ze słowem. Niebagatelne – pobudzanie wrażliwości.

Niekwestionowaną wartością czytania jest to, że w prosty
i nienarzucający się dydaktyzmem sposób uczy pisania. To jest udowodnione. Ci którzy obcują systematycznie z literaturą lepiej piszą
i mówią niż ci siedzący wyłącznie przed komputerem i telewizorem.

Czy akcja „Narodowe czytanie” zmieni świadomość Polaków? Trudno powiedzieć. Pomysł trafiania przez zabawę do umysłów jest na ogół efektywny. Jeśli po tej akcji choć stu rodaków sięgnie po książkę, to już jest się z czego cieszyć.

Do akcji wspólnego czytania w tym roku zgłosiło się 1600 miast, miasteczek i wsi.

W naszym regionie czytano „Lalkę” Bolesława Prusa w Górze Kalwarii, Lesznowoli, Tarczynie i Zalesiu Górnym – w filii Biblioteki Publicznej Piaseczna, placówce prężnie prowadzonej przez Danutę Wiśniakowską.

Organizatorzy akcji – szef piaseczyńskiej biblioteki Łukasz Załęski
i Anna Wojtyńska – zaprosili mieszkańców naszych okolic na „odjazdowe” czytanie. Dlaczego odjazdowe? Połączono bowiem krótki rajd rowerowy z akcją czytania. Pomysł odważny i ciekawy promujący aktywność ciała i umysłu.

Zatem 5 września do Zalesia z Piaseczna przez Zimne Doły przed godziną 11 zjechali na rowerach słuchacze i niektórzy czytający.

W ogrodzie przed zabytkowym dworkiem, w którym mieści się biblioteka postawiono ekran i ławki. Nad nimi rozpostarto namiot. Z boku na stołach ułożono książki i ustawiono piękne, wykonane ręcznie lalki uosabiające najbardziej znane bohaterki literatury światowej. Wypożyczył je Łukasz Załęski z biblioteki w Radziejowicach. Wśród nich były Izabela Łęcka i Barbara Niechcicowa.

Fragmenty „Lalki” czytali goście z Piaseczna i mieszkańcy Zalesia Górnego. Robili to z entuzjazmem i wielkim przejęciem. Mimo niewielkich potknięć i często słabej emisji głosu, zrobili to świetnie. Widać było, że kochają książki, że kochają „Lalkę” – jedną z pereł polskiej literatury. Wśród czytających między innymi byli: Magdalena Wolak-Gawrych, Renata Zagożdżon, Magda Kamińska, Miłka Nowik, Monika Majewska, Andrzej Szczygielski, Paweł Górski i Łukasz Załęski. Ich wykonanie przeplatane było fragmentami wspaniałego serialu w reżyserii Ryszarda Bera oczywiście opartego na „Lalce”.

Na koniec trafnie na quizowe pytania odpowiadali uczestnicy „Narodowego Czytania”. Było trochę śmiechu, małe nieporozumienia, ale okazało się, że „Lalka” – polska powieść wszechczasów – nie jest nam obca.

Z tego dnia zostaną w pamięci słowa pięknej polszczyzny Bolesława Prusa, które jak perły sypały się w przestrzeń tajemniczego ogrodu przy zalesiańskiej bibliotece. Słowa-perły rzucane przed wieprze, wieprze coraz tańszej i ekspansywnej komercji.

A dla kiepa na koniec cytat z wielkiego Umberta Eco: „Kto czyta książki, żyje podwójnie”.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama