Wystawa fotografii w 76. rocznicę wybuchu II wojny światowej i walk o miasto.
Spotkałam się z Dawidem Miszkiewiczem i Maciejem Pedrycem, którzy we współpracy z Biurem Promocji i Informacji Gminy zorganizowali wystawę zdjęć na piaseczyńskim rynku.
Usiedliśmy na rynku, w ciepły wieczór, w rocznicę wybuchu II wojny światowej, a zarazem pierwszy dzień wystawy. Syn Dawida biegał z innymi dziećmi w kolorowej fontannie, słychać było gwar, śmiech, w ogródkach siedziało dużo gości. Czuć było radość. Zdjęcia z wystawy mocno kontrastują z powyższym obrazem.
Co przedstawiają zdjęcia?
DM: Jest zdjęcie lotnicze Piaseczna z września 1934 roku. Widać na nim, że ówczesne Piaseczno było całkowicie innym – mniejszym - miastem niż dzisiaj.
Kolejne zdjęcia przedstawiają miasto krótko po zakończeniu walk. Pozostawione uzbrojenie i wyposażenie, zabite konie, a nawet poległych polskich i niemieckich żołnierzy... Większość zdjęć wykonano przy rynku. Okazuje się jednak, że rynek nie był tak zniszczony jak dotychczas sądzono.
Oprócz fotografii zamieściliśmy relacje cywilów z pierwszych dni wojny, w których opisane są naloty na kolejkę oraz dramatyczna ewakuacja mieszkańców na wschód, za Wisłę. Dużą wartość mają również relacje polskich żołnierzy, którzy wzięli udział w walkach o miasto.
Warto więc żeby osoby, które oglądają zdjęcia przeczytały także relacje?
DM: Tak! Pozwalają one dokładniej poznać przebieg wydarzeń.
A skąd w Piasecznie wzięli się Niemcy akurat 9 września?
DM: Niemieckie jednostki pancerne i zmotoryzowane 8 września zajęły Górę Kalwarię. Niemcy zamierzali otoczyć, a następnie zdobyć Warszawę. Część oddziałów wysłanych spod Góry Kalwarii weszła przed południem 9 września do Piaseczna. Bez walki.
Tak po prostu?
DM: Miasto nie było bronione. Nie było tu żadnych polskich oddziałów, czasami wysyłano tu jedynie niewielkie patrole z Warszawy. Są nawet relacje, jakoby mieszkańcy witali Niemców kwiatami. Okazało się, że byli tacy, którzy uznali nadchodzące wojsko niemieckie za Francuzów. Chwilę potrwało zanim inni wyprowadzili ich z błędu. Niestety, to jednak byli Niemcy...
To w takim razie jak w Piasecznie doszło do bitwy, a miasto zostało spalone?
MP: Polscy żołnierze, głównie z I dywizjonu 54 pułku artylerii lekkiej, odpoczywali po nocnym marszu w Zalesiu. O zmroku 9 września usiłowali niezauważenie przejechać przez miasto i przedostać się jak najszybciej do Warszawy lub do mostu na Wiśle w Świdrach Małych. Ale napotkali niemieckie ciężarówki na ul. Sienkiewicza. Pierwsze strzały padły w okolicy przejazdu kolejki, co zaalarmowało pozostałych Niemców. Polacy po pierwszych walkach opanowali większość miasta i przedostali się do rynku. Dopiero tutaj zaczęły się bardziej intensywne walki.
Na zdjęciach widać niektóre budynki w całości, a na innych już częściowo zniszczone. Ale wszystkie zdjęcia robione przez Niemców pokazują obraz po zakończonych walkach. Czyli co się stało?
MP: Te zdjęcia potwierdzają wcześniejsze przekazy, że niektóre budynki nie zostały zniszczone w trakcie walk o miasto, lecz później, już po ponownym zajęciu miasta przez Niemców. Doskonałym przykładem jest kamienica Bendera - obecnie Przystanek Kultura - która na części zdjęć jest w doskonałym stanie. W kolejnym ujęciu jest już bez okien, widoczne są też ślady pożaru. Niemcy z premedytacją zniszczyli niektóre budynki Piaseczna.
Ksiądz Jarosz relacjonuje, że miasto płonęło w nocy z 9 na 10 września. Ale widzimy, że większość budynków stoi na rynku do dzisiaj. Ktoś je więc ugasił czy może opowieść księdza jest przejaskrawiona?
DM: Miasto rzeczywiście płonęło. Pożary objęły przede wszystkim północną część miasta, czyli rejon pomiędzy dzisiejszą ulicą Chyliczkowską a Młynarską. Większość znajdujących się tam budynków spłonęła, co widać między innymi na zdjęciach z archiwum rodzinnego Stanisława Hofmana.
W trakcie nocnych walk nie było możliwości gaszenia pożarów, tym bardziej, że duża część mieszkańców po pierwszych strzałach uciekła z miasta.
Na zdjęciach widać zwłoki niemieckiego majora. Istnieje legenda jakoby w Piasecznie miał zginąć niemiecki generał. To jest właśnie ten „generał”?
DM: Już po bitwie, 10 września, rozstrzelano polskich żołnierzy. Według wspomnianej legendy był to odwet za śmierć niemieckiego generała. Udało się jednak ustalić, że w Piasecznie zginęło dwóch innych oficerów niemieckich, lecz żaden z nich nie był generałem. Major Georg Burkhardt był dowódcą dywizjonu przeciwlotniczego Luftwaffe, którego część przebywała akurat w Piasecznie. Zapewne po jego śmierci, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, Niemcy zebrali blisko 30 jeńców, z których 22 rozstrzelali. Pozostałym kazali pogrzebać zabitych.
Skoro kilku jeńców przeżyło, czemu znamy wyłącznie relację księdza Jarosza z tego zdarzenia?
DM: Nie wiemy jakie były dalsze losy tych żołnierzy, którzy przeżyli. Nieznane są również ich nazwiska. Dlatego ksiądz Jarosz pozostaje jedynym znanym naocznym świadkiem egzekucji. Obserwował to wydarzenie z okna na pierwszym piętrze plebanii.
Wśród Polaków zginęli wyłącznie żołnierze?
DM: Nie. Pierwszy zginął mieszkaniec Piaseczna - Władysław Hulanicki, rankiem 9 września podczas zajmowania miasta przez Niemców. Albo został zastrzelony w swoim ogródku, albo w furtce, po tym jak zadał Niemcom jakieś pytanie. Kolejni cywile zginęli 10 września, już po zakończonych walkach. Większość zastrzelono na ulicach, przy jednym podobno znaleziono łuskę, inny podobno nie zatrzymał się na wezwanie niemieckiego żołnierza. Niemcy wyciągali ludzi z domów, rabowali...Dwie osoby zginęły w pożarze.
Rynek to właściwe miejsce dla tej wystawy?
MP: Jak najbardziej. Duża część zdjęć przedstawia właśnie rynek. Wystarczy, że oglądając je popatrzymy dookoła i możemy porównać zdjęcia ze stanem dzisiejszym. No i tutaj cały czas się coś dzieje, jest dużo ludzi, którzy obejrzą tę wystawę zupełnie przypadkowo. Rynek jako miejsce wystawy zaproponowało Biuro Promocji Urzędu Gminy.
Nie uważaliście, że zdjęcia ze zwłokami są zbyt drastyczne na takie miejsce?
MP: Wystawa ma pokazywać, ale również być przestrogą. Nie można pomijać trudnych obrazów mówiąc o wojnie. Fotografie mają mocny wyraz, ale autor mimo wszystko zachował dystans. Nie robił zbliżeń poległych żołnierzy, a jedynie uchwycił ogólną perspektywę pobojowiska. Dodam, że na rynku kolekcjonerskim można kupić o wiele bardziej drastyczne zdjęcia z Kampanii Wrześniowej. Naszym celem nie było jednak tworzenie kontrowersyjnej wystawy. Chodziło bardziej o prezentację unikalnych, nigdy wcześniej nie publikowanych zdjęć Piaseczna z 1939 roku. Dlatego wydaje nam się, że ludzie docenią naszą pracę i odbiór wystawy będzie pozytywny.
Napisz komentarz
Komentarze