Pozornie mamy świadomość, że parkując na chodniku, trzeba zachować odpowiedni odstęp dla pieszych. W praktyce jednak bywa z tym różnie. Czy wynika to z tego, że kierowcy właściwie nie poruszają się pieszo w przestrzeni miejskiej i trudno im się wczuć w rolę pieszego? A wyobraźni nie wystarcza albo zwyczajnie nie chce nam się jej uruchamiać, bo stajemy się coraz bardziej egoistyczni? Pół biedy, jeśli pieszy jest zdrowy i sprawny. Najwyżej zirytuje się zbyt wąskim pasem chodnika, na którym nie może się wyminąć z osobą idącą z naprzeciwka. Co ma jednak zrobić matka z wózkiem, staruszka idąca z balkonikiem, niepełnosprawny na wózku czy niewidomy? Do napisania tego tekstu skłoniło mnie spotkanie ze starszym panem, idącym z białą laską ulicą Jana Pawła II w Piasecznie. Zauważyłam jego lekką dezorientację na wysokości sklepów z materiałami budowlano-remontowymi. Popatrzyłam w stronę ul. Wojska Polskiego, w którą zmierzał i zrozumiałam, ile przeszkód czeka na człowieka, który ich nie widzi. Nie potrafiłam wytłumaczyć, jak powinien iść, by bez problemu ominąć stojące przy sklepach samochody. Dalej czeka niespodzianka w postaci zatoczki parkingowej, czyli prosto z chodnika wpadamy na samochód, który nie do końca wiadomo, z której strony ominąć, jeśli go nie widzimy. Potem nie jest niestety lepiej. Samochody parkują na chodniku, zostawiając tak wąski pas, że między nimi a ogrodzeniem nie mam szansy przejść prowadząc starszego pana obok siebie.
– W takiej sytuacji puszczam pomocnika przodem, proszę się nie martwić – mówi pogodnie i dziękuje za pomoc upewniwszy się, że dobrze zgaduje, że dotarł już do przystanku. Nie narzeka przesadnie. Przyznaje jednak, że jakoś sobie radzi dzięki temu, że od dziecka mieszka w Piasecznie i „zna w nim każdą dziurę”. Jednak nieoczekiwane przeszkody nastręczają mu problemów i wtedy musi prosić o pomoc przechodniów.

Tego dnia poruszam się po mieście, patrząc na nie nieco inaczej niż zwykle, zwracam uwagę na źle zaparkowane samochody. Dla kierowców najważniejsze jest, żeby zaparkować jak najbliżej miejsca, w które chcą dotrzeć.
Pomyślmy czasem o innych. Nie tylko przed świętami. I nie tylko uczestnicząc w akcjach charytatywnych. Jak pisał Tadeusz Różewicz w „Liście do ludożerców”: kochani ludożercy/poczekajcie chwilę/nie depczcie słabszych/nie zgrzytajcie zębami/zrozumcie/ludzi jest dużo będzie jeszcze/więcej więc posuńcie się trochę/ustąpcie (…) nie mówcie odwróceni tyłem: ja mnie mój moje (…) Kochani ludożercy/Nie zjadajmy się Dobrze/bo nie zmartwychwstaniemy/Naprawdę.
Napisz komentarz
Komentarze