Chasydzi z Góry Kalwarii wnosili w życie miasta niepowtarzalny koloryt, ale zarazem ich zwyczaje, jak sądzę, nie były do końca zrozumiałe dla mieszańców spoza kręgu chasydzkiego. Uważam, że tylko człowiek ciekawy ludzi, ciekawy świata, wychowany w szacunku dla osób o innych poglądach, jest w stanie analizować i rozumieć to, z czym się spotyka w domu sąsiada. Chasydyzm jest częścią polskiej kultury i warto o tym pamiętać choćby po to, by zrozumieć przeszłość. Góra Kalwaria to miasto o zdumiewająco bogatej i złożonej historii. Oto mała wioska Góra staje się miastem pełnym kościołów i kapliczek a w chwilę później ośrodkiem chasydyzmu z rabinami mającymi rzesze wyznawców w kraju i za granicą. W tym tekście skupiłam się na chasydach z Góry Kalwarii na podstawie informacji znalezionych w czasopismach z dekadenckich lat 30. XX w. Wszystkie tu opisane zdarzenia są prawdziwe.
1930 – potrójny cud rebego z Góry Kalwarii
Słynny cadyk cudotwórca, reb Alter, powracał we wtorek 8 stycznia rano „własnem autem” z Warszawy do Góry Kalwarii. Towarzyszyli mu panowie: Josek Lewin. Majer Becalei i Mojżesz Katz. Przy kierownicy siedział szofer nadworny, pan Moszek Sroka. Na trzecim kilometrze przed Górą Kalwarią rozległ się ogłuszający huk pękniętej kiszki. Sroka zamknął oczy, wypuścił z rąk kierownicę i wpakował samochód do rowu. Wszyscy pasażerowie znaleźli się na ziemi. Sroka zerwał się szybko i zaczął biegać dokoła auta, wołając: – Nieszczęście! Policje! Oj! trzeba pozbierać trupy! – Istotnie, wśród pasażerów jeden tylko reb Alter był przytomny. – Czego ty krzyczysz? – rzekł do szofera. – Jeżeli to są trupy, to los jest w ręku Opatrzności – Powiedziawszy te słowa, cadyk spojrzał w niebo i odmówił pewną modlitwę, która posiada zadziwiające własności. Po pięciu minutach podniósł się z murawy trup pana Katza. – To ja nie umarłem? – zapytał trąc sobie kolano. A cadyk modlił się i modlił, wzywając na pomoc siedemdziesiąt aniołów. Drugi z rzędu stanął na nogach trup p. Lewina. Był bardzo blady i chwiał się nieco. Po kwadransie wszyscy już byli zdrowi. Szofer Sroka udał się pieszo do Góry Kalwarii, by sprowadzić konie. Przy sposobności nie omieszkał zawiadomić mieszkańców że rebe wskrzesił trzy osoby, a sam – stoi teraz na szosie i czeka. W mgnieniu oka założono konie do czterdziestu bryczek, furmanek i wozów. Każdy chciał stanąć pierwszy na miejscu katastrofy, by mieć zaszczyt przewieźć rebego. Rozpoczął się wyścig. Na mecie wywiązała się bójka. Reb Alter, nie chcąc nikogo faworyzować, wolał wsiąść do przejeżdżającego autobusu. Widząc, że tłum pluje i rzuca kamieniami na przewrócony samochód, rzekł: – Nie ubliżajcie mu, on nic nie winien, on sam też się potłukł. Wieść o potrójnym wskrzeszeniu ofiar katastrofy wywarła na mieszkańcach Góry Kalwarii wstrząsające wrażenie. Przez cały dzień na miejscu wypadku gromadziły się rzesze prawowiernych. Pito pejsachówkę i krzyczano „ l'chaim".
1931 – Rosz Haszana
1930 r. uroczystości w domu cadyka
fot. NAC
Był to ostatni dzień Rosz Haszana (święto trąbek), uroczystego święta żydowskiego nowego roku. Szczególnie uroczyście święcone były Rosz Haszana w Górze Kalwarii, siedzibie słynnego cadyka cudotwórcy reb Altera. Do Góry Kalwarii zjechały tysiące pobożnych pielgrzymów z bliższych i dalszych stron Polski. Nie brakło również gości z zagranicy, a nawet ze Stanów Zjednoczonych przybyła delegacja pobożnych Żydów, by złożyć życzenia noworoczne rabinowi-cudotwórcy. Wszyscy przyjeżdżający do Góry Kalwarii marzyli o tym, aby dostąpić trzech wielkich łask, które zapewniały szczęście i powodzenie. Pierwsza z tych łask polega po prostu na ujrzeniu rabina. Drugiej z nich dostępuje się przez tak zwane „siulim”, to znaczy dotknięcie ręki uczonego w piśmie cadyka. Trzecia wreszcie łaska i to największa, spływa na każdego, kto dostąpi tak zwanego „szoraim" czyli szczęścia zjedzenia resztek wieczerzy rebego. Ów świętobliwy zapał pobożnych pielgrzymów postanowiło wykorzystać dwu kombinatorów warszawskich. Panowie Jojne Zylbersztejn i Josek Rojchman już na kilka tygodni przed Rosz Haszana rozpoczęli z powodzeniem zapuszczanie bród i pejsów. W przeddzień nowego roku kombinatorzy wydostali, nie wiadomo skąd, chałaty, cycele i mycki, ubrali się w ów strój religijny, zaopatrzyli w większą ilość różnobarwnych bloczków i pojechali do Góry Kalwarii. Tam poczęli sprzedawać pobożnym pielgrzymom bilety na dostąpienie owych trzech łask, z tym, że za ujrzenie cadyka pobierali 5 złotych, za „siulim” 10 złotych, za „szoraim” zaś 15 złotych. Tym, którzy dziwili się pobieraniu opłat, kombinatorzy wyjaśniali, że pójdą one na odnowienie domu reb Altera. Interes szedł znakomicie... Niestety jednak „kant” wydał się zbyt wcześnie. Zbitych i poturbowanych tłum powlókł przed szamesa, wytaczając przed nim swe żale. Szames, w zastępstwie reb Altera, wysłuchał skarg i polecił obu oszustom, by stawili się przed sąd rabinacki. Reb Alter nie chcąc, by pobożni pielgrzymi byli stratni, polecił wynieść tłumom resztki swej kolacji.
1937 – ocalały nagrobek
Góra Kalwaria 1930 r. rytualne obmywanie rąk
fot. NAC
W lipcu cadyk z Góry Kalwarii przemawiał nad grobem swojej siostry. Pogrzeb zmarłej w Warszawie Fajgi Lewin, siostry cadyka z Góry Kalwarii i matki prezesa „Agudy" I. M. Lewina odbył się w Górze Kalwarii, zgodnie z życzeniami zmarłej. Nad grobem przemawiał cadyk Alter, który wraz z synami przyjechał do Góry Kalwarii i tu odbył pokutę. Do Góry Kalwarii zjechały się wielotysięczne tłumy zwolenników cadyka. Pomnik Fajgi Lewin przetrwał wojnę. Na cmentarzu żydowskim po wojnie w Górze Kalwarii zachowało się tylko około 140 nagrobków, w tym nagrobek Fajgi Lewin. Niemcy w czasie wojny zdewastowali cmentarz, większość macew wywieziono.
1937 – napad w kolejce
Na jadącego kolejką grójecką z Warszawy do Góry Kalwarii prezesa Związku Rabinatów w Polsce Mendla Altera z Pabianic napadła grupa wyrostków, usiłowali oni zabrać Alterowi kapelusz. Na prośbę napadniętego zainterweniował konduktor, ale nie zdołał obronić pasażera. Dopiero w Piasecznie wsiadł policjant, spisał łobuzów. Rabin Alter wysiadł w Piasecznie i pod eskortą pojechał następnym pociągiem do Góry Kalwarii. Ten napad na jednego z najwybitniejszych rabinów w Polsce, brata cadyka z Góry Kalwarii, wywołał w kołach ortodoksyjnych wielkie emocje. Cadyk z Góry Kalwarii, dowiedziawszy się o napadzie, udał się do dyrekcji kolejki z interwencją. Dyrekcja kolejki oświadczyła, że odtąd w kolejce będzie jeździł specjalny strażnik.
Napisz komentarz
Komentarze