Spotkanie z Weroniką Szymańską, blogerką znaną pod pseudonimem Billie Sparrow, zaplanowane było na 28 lutego w Centrum Edukacyjno-Multimedialnym. Przygotowała je Biblioteka Publiczna w ramach budżetu obywatelskiego 2020. Kilka tygodni wcześniej pojawiły się plakaty reklamujące to spotkanie. Widać na nim uśmiechniętą blogerkę pokazującą znak z międzynarodowego języka migowego oznaczający "I love you", czyli "kocham cię".
– Jestem od dwóch i pół roku studentką filologii polskiego języka migowego na Uniwersytecie Warszawskim – wyjaśnia Weronika Szymańska. – To jest międzynarodowy znak, który wywodzi się z amerykańskiego języka migowego, ponieważ jest on połączeniem jednocześnie liter I, L, Y i oznacza "I love you". Pokazują go sobie głusi na całym świecie. Czasami jako gest przynależności do kultury głuchych, czasami jako sympatyczne powitanie, a niekiedy jako wyrażanie miłości jednej osoby do drugiej.
Co innego zobaczyli radni
Jeden z mieszkańców uznał to znak satanistyczny. Nie przyjął do wiadomości wyjaśnień organizatorów spotkania i zażądał zdjęcia plakatu wiszącego w jednej z wind CEM.
Kiedy biblioteka nie chciała spełnić jego żądania, zgłosił się z tą sprawą do piaseczyńskich radnych z Prawa i Sprawiedliwości: Renaty Mirosław i Pawła Poncyljusza. Radna Mirosław także oczekiwała usunięcia plakatu ze zdjęciem blogerki. Ponieważ nie przekonały jej wyjaśnienia bibliotekarki, wspólnie z Pawłem Poncyljuszem złożyli 19 lutego interpelację do burmistrza, oczekując wyjaśnień.
Podpisałem interpelację na prośbę mieszkańca, który nam przedstawiał, że to jest znak satanistyczny i jego dziecko bało się jeździć windą – tłumaczy Paweł Poncyljusz.
Jak czytamy w interpelacji radnych (pisownia oryginalna – red.): Moją interpelację piszemy na prośbę mieszkańców, którzy są zaniepokojeni przez Centrum Multimedialne w Piasecznie treści o podłożu okultystycznym. Jeden z mieszkańców zgłosił mi sprawę zauważył, że na plakatach reklamujących przyjazd młodzieżowej blogerki do Piaseczna widnieje satanistyczny symbol, który propaguje wspomniana osoba… Przyjęto też tłumaczenie, że w rzeczywistości to nie jest symbol satanistyczny i okultystyczny co jednak całkowicie kłoci się ze stanowiskiem Kościoła w tym temacie. Chciałabym jako radna zwrócić uwagę na to, aby w przyszłości wydawanie gminnych pieniędzy odbywało się z większą rozwagą co do treści jakie mają być dzięki tym pieniądzom propagowane. Żyjemy w państwie katolickim , w którym zdecydowana większość społeczeństwa sprzeciwia się jednoznacznie propagowaniu symboli związanych z okultyzmem.
Na koniec zapytuję więc: „czy na gminne instytucje w dalszym ciągu będą brały udział w podobnych przedsięwzięciach?”.
Jesteśmy dla mieszkańców
Obydwoje radni uważają, że mają prawo do takich uwag, bo reprezentują mieszkańców, nawet wtedy, kiedy ci coś zrozumieją błędnie albo opacznie.
– Rozmawiałam z panią z biblioteki, która powiedziała mi, że ta blogerka zajmuje się językiem migowym – mówi Renata Mirosław – Może ta pani nie miała na myśli tego, co my napisaliśmy, co nie zmienia faktu, że raziło to mieszkańca. Być może intencje nie były złe i być może ten znak nie przedstawiał tego, co skojarzyło się mieszkańcowi, ale jednak jest bardzo podobny znak w popkulturze satanistycznej. Zostałam poproszona jako radna, żeby zareagować, a mieszkaniec uznał, że ta symbolika jest jednoznaczna. To, że autor miał inne intencje, to jest dla mnie inna sprawa. Mieszkańcy są zaniepokojeni, a my jesteśmy dla mieszkańców. Bibliotekarka wyjaśniła mi też, że plakat w windzie świadczy o tolerancji. Powiedziałam tej pani, że tolerancja też ma jakieś swoje granice.
Radnych nie przekonuje nawet to, że takiego samego znaku, jak Billie Sparrow, używa papież Franciszek. W ten sposób pozdrawiał niesłyszącą młodzież między innymi w Manili, podczas podróży apostolskiej w 2015 roku. Nauczył się pokazywać ten gest od kardynała Luisa Antonio Tagle, arcybiskupa stolicy Filipin.
– Podpisałem interpelację na prośbę mieszkańca, który nam przedstawiał, że to jest znak satanistyczny i jego dziecko bało się jeździć windą. Robimy to dla mieszkańców. Oni nam przekazują, a my podajemy dalej. Jesteśmy pośrednikami – tłumaczy Paweł Poncyljusz. – Jak mieszkańcy nas proszą, to musimy coś takiego napisać. Ja dużo teraz interpelacji piszę. Tu trochę, tu trochę. Żebym wiedział, że taka afera będzie, to bym w ogóle tego nie podpisywał – dodaje radny.
Urząd się odcina
Z formą interpelacji oraz z tym, że została złożona mimo wyjaśnień ze strony organizatorów spotkania z blogerką, nie zgadza się Urząd Gminy.
– Zarzuty wobec Gminy są absurdalne, państwo radni chyba się trochę zapędzili, zamiast wcześniej wnikliwiej poznać zagadnienie – uważa Łukasz Wyleziński, dyrektor Biura Promocji i Kultury w Gminie Piaseczno. – Oczywiście nie każdy znać musi się na symbolice języka migowego, jednak w tym przypadku – jak sami zresztą piszą w interpelacji – nie chcieli słuchać wyjaśnień od pracownika biblioteki. Jak można było się spodziewać, zrobił się teraz z tego szum, który zamiast skompromitować działania urzędu, skompromitował raczej autorów tego pisma. Pomylenie gestu miłości z gestem nienawiści jest przede wszystkim aktem ignorancji wobec licznego środowiska osób głuchych i głuchoniemych w naszym kraju. Dlatego jako Urząd Gminy odcinamy się od retoryki zastosowanej w piśmie radnych. My staramy się propagować przezwyciężanie barier dla osób z niepełnosprawnościami, a w kancelarii naszego urzędu dostępny jest system transkrypcji wideo dla osób głuchych – uzupełnia Wyleziński.
Spotkanie z Billie Sparrow odbyło się w zaplanowanym terminie. Blogerka opowiadała o tym, jak prowadzić kanał społeczno-kulturalny z dystansem i humorem, czy łatwo jest mówić o swoich kompleksach, jak połączyć studia z aktywnością w sieci. Mówiła też o tym, jak ważne jest komunikowanie się osób niesłyszących z resztą społeczeństwa. Na jej prośbę, całe spotkanie było na żywo tłumaczone na język migowy.
Napisz komentarz
Komentarze