Reklama

Kevin

Kevin

W 2010 roku Polsat ogłosił, że w ramówce nie znajdzie się film o Kevinie. W Internecie zawrzało. Okazało się bowiem, że chociaż wszyscy naśmiewają się z tej nowej świeckiej tradycji, to brak Kevina w święta jawi nam się niemal jak brak choinki. Polsat Kevina wyemitował, a obejrzało go wówczas 4,5 miliona ludzi. Stacja więcej na taki głupi pomysł nie wpadła i Kevin dalej co roku gości w naszych domach z okazji Bożego Narodzenia.

Czemu kochamy Kevina?
Film nakręcono 25 lat temu. Polska premiera miała miejsce w 1992 roku. W tym ciekawym roku skrót TP zmieniono na TVP, Macierewicz ogłosił swoją listę, powstał pierwszy McDonald’s, powstała pierwsza sieć komórkowa – Centertel, zamordowano Jaroszewiczów. Polska zza żelaznej kurtyny wystawiała łebek i szła ku zachodowi. Ja miałam wówczas 8 lat (czyli tyle samo co Kevin), a film spełniał mój American Dream o świętach.
Był tam mały uroczy chłopiec w czapce w renifery, który walczył ze złem i wygrywał – jak w bajce. Jego metody rodem z kreskówek, nosiły znamiona przemocy, ale były tak przerysowane i w dodatku w słusznej sprawie, że śmieszne. Była też rodzina z klasy średniej, która miała ogromny dom, leciała na święta samolotem, a w garażu stały dwa samochody. Było dużo śniegu i słoneczna pogoda, a wszystkie domy na ulicy były pięknie przyozdobione lampkami. Większość z nas obejrzała ten film właśnie wtedy – kiedy zarabiało się miliony (i niewiele z tego wynikało), a Waldemar Pawlak jako premier RP jeździł polonezem.
Film, który na pierwszy rzut oka wydaje się dość głupawy, a niektórzy wprost nienawidzą Kevina, a tym bardziej nienawidzą nowej świeckiej tradycji oglądania go w Święta, pokazuje dużo prawdy o ludziach. O matce, która co prawda zapomina o dziecku, ale potem walczy jak prawdziwa lwica, aby jak najszybciej znaleźć się przy nim. O dzieciach, które mają niczym nieograniczoną wyobraźnię. O dzieciach, które nie akceptują starszego pana – Marleya – tylko dlatego, że nie wygląda najlepiej. On jednak okazuje się mędrcem, który nawraca Kevina, aby ten stał się trochę grzeczniejszy i szanował rodzinę.
Film ten jest bajką, której potrzebujemy właśnie w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Duża rodzina, piękna choinka, prezenty, śnieg. A do tego morał (bo w każdej bajce jest morał): rodzina jest, jaka jest, ale najważniejsze, że jest.
W okresie przesilenia zimowego, kiedy dzień jest najkrótszy, kiedy dużo śniegu i słoneczna pogoda to jakiś cud, spragnieni jesteśmy optymizmu, światła, ciepła i nadziei. Wszystko to daje nam Kevin. Oprócz tego w czasie transformacji dał nam cel. Chcieliśmy dążyć do tego co amerykańskie, bo wydawało nam się, że tak właśnie Ameryka wygląda. Teraz już wiemy, że nie wygląda. Film jednak wciąż daje nam złudzenia (bo chcielibyśmy, żeby za oceanem był taki cudowny, piękny świat, do którego zawsze w razie czego można uciec). Jest dynamiczny i ma niezłą obsadę – pozwala zapomnieć o wszystkich problemach i pośmiać się.
No i najważniejsze, że film kończy się happy endem. Kevin zwycięża przestępców, Marley godzi się z synem, mama wraca do Kevina, a on ma stać się grzecznym chłopcem. Trudno co prawda w przemianę ośmiolatka uwierzyć, ale ciężko też uwierzyć, że Joe Pesci i Daniel Stern w rolach włamywaczy przeżyli to wszystko, a jeszcze trudniej uwierzyć, że przeżył sam Kevin. Na pewno jednak Kevin nauczył się bardzo wiele i docenił rodzinę.
Tak więc życzę Państwu ciepła, nadziei, ogromnej ilości śniegu, słonecznej pogody, pięknie przybranych domów. Życzę Państwu również rodzinnych i spokojnych świąt.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama