Dziewięćdziesiąt jeden lat temu pewien podróżny postanowił zachęcić warszawiaków do podróży kajakiem lub łodzią po wodach urokliwej rzeki Jeziorki i – odbywszy taką podróż w dół i w górę rzeki – opisał ją.
Wyprawę rozpoczął od Wisły, a ukończył w Gołkowie. Z zacięciem badacza analizującego Amazonkę (co najmniej) zbadał każdy odcinek Jeziorki, wyrysował mapę i wskazał każdy większy kamień, mostek i przeszkodę. W końcu spisał ciekawe rady tym wioślarzom, którzy zdecydują się na odbycie podobnej podróżny. Tekst pana Prószyńskiego zamieszczony w dwutygodniku „Sport Wodny” z wiosny 1929 r. jest niezwykle ciekawym dokumentem, ponieważ opis środowiska, w jakim wówczas płynęła rzeka, daje świadectwo zmian w rozwoju poszczególnych miejscowości, które są nad nią położone i od wieków były zależne od rzeki. Ciekawostką w tym opisie są nazwy miejsc, które niestety już nie są zapisywane na mapach, nie przetrwały też w pamięci mieszkańców. Dla wielu współczesnych czytelników będzie interesujące zapewne to, co zobaczył podróżny na brzegu rzeki, bo okazuje się, że prawie sto lat temu ten krajobraz w porównaniu do dzisiejszego jest inny, a też i w samej rzece można było zobaczyć pozostałości dawnych młynów, kładek i mostków, o których nie wspominają przewodniki.
Zachętą do podróży, według pana Prószyńskiego, było to, że na każdym etapie spływu można było zostawić łódkę pod dobrą opieką miejscowych gospodarzy gdzieś w Gołkowie, Piasecznie, Skolimowie i Konstancinie, zawsze znalazła się spokojna przystań rzeczna, potem wsiąść do kolejki wąskotorowej, której stacje były w pobliżu rzeki, w godzinę znaleźć się w Warszawie i kontynuować podróż następnego dnia.
Zapis podróży
Zaczynam od miasteczka Jeziorna. Świadkami popisów dzielnego podróżnika jest tu wesoła gromada dzieciaków, jak pisze autor, złożona przeważnie z przedstawicieli mniejszości, która z wielkim przejęciem obserwować będzie walkę podróżnika z żywiołem wody i mieliznami, których tu bez liku. Kajak mija wsparty na żelaznym okratowaniu most łączący Jeziornę Królewską z Jeziorną Oborską. Poniżej mostu trzeba uważać, bo sterczą pale, na środku rzeki belki z gwoździami, żelazne pręty. Zbliżamy się do pierwszej poważnej przeszkody, czyli upustów.
W końcu Konstancin tuż przy odnodze stacji kolejki wąskotorowej most a przed mostem plaża. Na tym etapie kajak należy przenieść. Szybko znajdują się młodzi pomocnicy. Podróż w tej okolicy jest ciekawa, bo widoczne są interesujące wille uzdrowiska. Następnie most w Skolimowie i tu też kajak trzeba przenieść. Na brzegu stacja wodna i łodzie do wynajęcia, tu można spokojnie zostawić kajak pod dobrą opieką i zwiedzić miejscowość, zjeść smaczny obiad w którymś z licznych pensjonatów. Dalej następna przystań; woda tu głęboka, nurt bystry, a na brzegu bieleją się ściany Domu Artysty. Ciekawe miejsce, tak opisuje ten etap pan Prószyński: „Nad rzeką przechodzą druty telefoniczne (dosyć wysoko dla masztów). Biała remiza kolejowa "Chylice" i most kolejowy bocznicy. Most w Chylicach (na mapie „Ś”). Uwaga! Pod mostem pale. T (na mapie) – pale i próg (belki pod wodą) po spalonym młynie. Przepycham się prawą stroną, gdzie nieco głębiej, pod samym lewym brzegiem. Z pół km dalej rozwidlenie. Płynę odnogą na prawo. U lewego brzegu niewielka kępa z bardzo ładną plażą naturalną, zarośla, sad. Zbliżam się do katarakt. Zawiódł by się ten, kto oczekiwał, że ujrzy tu coś równie wspaniałego i groźnego jak porohy Dniepru, Żelazne Wrota Dunaju, lub Katarakty Nilowe. Rzeczka z szumem przepływa przez cztery rzędy dużych głazów narzutowych. Przy pewnym wysiłku i uwadze można bez trudu przepłynąć między kamieniami”. I tu ciekawostka, bo wioślarz pisze dalej, że na lewym brzegu rzeki w tym miejscu można było zobaczyć duży, piętrowy drewniany dom pomalowany na czerwono z białymi oknami. Obok niego drugi, mniejszy murowany. Dalej kamienne schodki. Dziwne dziś miejsce, jest jednak nadzieja, że ktoś jeszcze ze starszych mieszkańców Piaseczna przypomni sobie choć opowieść o tym interesującym obiekcie. Dalej same przeszkody, zwalone drzewa, wielkie karpy i znów schody. Tu napis, że zabrania się łowienia ryb pod karą sądową.
Byłam bardzo ciekawa, jak podróżnik opisze wjazd do Piaseczna; oto tekst z zachowaniem oryginalnej pisowni: „W (na mapie) jesteśmy na 24 km. Upust i folwark Graby pod Piasecznem. Gospodarz, zwolennik sportu kajakowego. Przenosimy kajak przez groblę. Wyżej woda głęboka, spokojna, różne odnogi. V (na mapie) 27 km, most kolejki i tuż za nim most szosowy Warszawa – Góra Kalwaria. Przepływamy prawą stroną pod piątym przelotem mostu kolejowego i przyległym mu szóstym przelotem mostu szosowego (licząc od przyczółka na lewym brzegu). Przejście to pogłębiono sztucznie. Wożą tędy piasek dużą łodzią. Dalej na lewym brzegu łodzie do wynajęcia (płaskodenki). Jesteśmy w letnisku Piaseczno”. Miejsce, które szczególnie, jak sądzę zostało zapomniane. Dlaczego? Bo liczne pensjonaty ulokowane w obszarach ulic od mostu do Góry Kalwarii aż do Zalesia poznikały. Ogromny żal, bo ciekawe architektonicznie wille z werandami i wieżyczkami, często w stylu świdermajer, po wojnie zasiedlono lokatorami, odebrano właścicielom i zaczęły powoli przechodzić do historii niszczone i powoli rozbierane.
Wracając do Jeziorki i miejsca, w którym zatrzymał się podróżnik. Otóż tak się działo, że w roku jego podróży, czyli w 1929, wydarzyło się nad rzeką coś interesującego, co miało duży wpływ na rozwój piaseczyńskiego sportu. W drugiej części podróży pana Prószyńskiego połączę te wydarzenia, czyli kajaki z piłką nożną, rokiem 1929 i miejscem sportu piaseczyńskiego. Tymczasem zapraszam do galerii zdjęć, które poczynił sam podróżnik pan Prószyński w 1929 r.
Napisz komentarz
Komentarze