Buspas na Puławskiej to wyjątkowo dynamiczna inwestycja stołecznego samorządu. Co kilka miesięcy pojawia się jako pewniak, który za chwilę ma być realizowany, by za kilka kolejnych okazało się, że jednak jeszcze nie teraz.
O wytyczeniu pasa dla autobusów na południowej wylotówce z Warszawy mówiło się od lat. Nadzieje kierowców stojących w gigantycznych korkach na ul. Puławskiej rozbudził dwa lata temu nowy szef stołecznego Zarządu Transportu Miejskiego Wiesław Witek.
Dyrektor ZTM zdeterminowany
Jeszcze pod koniec 2013 roku Witek deklarował, że zmiany w organizacji ruchu miałyby nastąpić już w wakacje 2014 roku. Jego entuzjazm szybko jednak został uciszony realiami organizacyjno-finansowymi. Z przeprowadzonej analizy sytuacji na liczącym 10 km odcinku od ul. Wilanowskiej do Piaseczna wynikało, że od ul. Pileckiego do granic Warszawy należałoby poszerzyć pobocza, a to z kolei wymagałoby przebudowy 12 z 17 sygnalizacji, przestawienia 110 słupów oświetleniowych i rowów melioracyjnych. Tym samym o szybkiej realizacji nie mogło być mowy, zwłaszcza, że jej koszt oszacowano na 18 mln złotych.
Temat ucichł aż do końca 2014 roku, kiedy to ZTM opublikowało listę lokalizacji, na których miałyby powstać buspasy. Wśród 19 rozważanych odcinków nie znalazła się ul. Puławska. Niemniej jednak rok temu Wiesław Witek po raz kolejny przekonywał, że pas szybkiego ruchu dla autobusów na ul. Puławskiej powstanie.
W marcu 2015 roku rada Warszawy postanowiła w końcu dać na tę inwestycję pieniądze. 21 mln złotych miało wystarczyć na poszerzenie ul. Puławskiej, utworzenie dodatkowego pasa dla autobusów, drogi rowerowej biegnącej aż do ul. Domaniewskiej oraz pasa zieleni. Projekt miał być wykonany w 2015 roku, a zrealizowany w 2016. Szybko termin ten przedłużono do 2017, bo projekt skomplikowany i wymagać może nawet kilkunastomiesięcznego opracowania.
Trzy czy cztery pasy?
We wrześniu ubiegłego roku nastąpiła kolejna zmiana planów. W związku z pojawieniem się przetargu na budowę tzw. Puławskiej Bis, czyli odcinka trasy S7 od Grójca do lotniska, która to trasa ma z założenia odciążyć znacząco ul. Puławską od ruchu tranzytowego, zaczęto rozważać wariant oszczędnościowy, czyli utworzenie pasa dla autobusów bez poszerzania jezdni. Zaoszczędzone dzięki temu środki miałyby być przeznaczone na budowę zintegrowanego systemu zarządzania ruchem, który z kolei miałby zapewnić w końcu tzw. „zieloną falę” na całym odcinku ul. Puławskiej oraz w Dolince Służewieckiej. Pomysł „zabrania” kierowcom jednego pasa ruchu na ul. Puławskiej i to w okresie utrudnień kolejowych związanych z przebudową linii radomskiej na odcinku Okęcie – Czachówek Południowy nie wzbudził zbytniego entuzjazmu wśród komentatorów.
– Przecież to jest jakiś kuriozalny pomysł! Korek z Piaseczna będzie wtedy sięgał chyba Kozienic – komentował jeden z mieszkańców Józefosławia. Widać kwestię tę przemyśleli w końcu i samorządowcy. Na facebookowym profilu stołecznego ratusza pojawił się bowiem następujący wpis: „Wyznaczenie w tej chwili (czyli bez Puławskiej-bis) buspasa kosztem jednego z obecnych pasów zmniejszyłoby jednak znacznie przepustowość tej ulicy. W szczycie porannym w kierunku centrum porusza się blisko 3 tys. samochodów na godzinę, a w stronę Piaseczna 2 tys. W szczycie popołudniowym te liczby wyglądają odpowiednio: ok. 2 tys. i ok. 3 tys.”.
Kto daje i zabiera…
Refleksja ta skłoniła więc stołecznych radnych do… zamknięcia na dłużej dyskusji nad tematem pasa dla autobusów na ul. Puławskiej. Pieniądze zostały przeznaczone na przedłużenie ul. Woronicza od ul. Etiudy Rewolucyjnej do ul. Żwirki i Wigury, a buspas na Puławskiej ma poczekać, aż powstanie Puławska Bis i okaże się, jak się zmienił ruch na głównej drodze z Piaseczna do Warszawy.
„Zielona fala” ciągle figuruje na liście obietnic. Oby nie sprawdził się komentarz jednego z internautów: „Zielona fala w Warszawie jest jak Yeti. Wszyscy o nim mówią, a nikt go nie widział”.
Napisz komentarz
Komentarze