Blaszana buda, absolutna speluna, śmierdząca dymem z papierosów, z brudnymi szklankami, z krzywym stołem bilardowym, z kiblem paskudnym (bo nie nazwę go toaletą), ze sztywnymi, żółtymi firankami od dymu, a także z kwiatem piaseczyńskiej młodzieży w środku, która teraz ma rodziny, firmy, doktoraty, zespoły (różne). Bo Maskotka – jak powiedział jej właściciel – to nie miejsce, tylko ludzie.
Powstała pod koniec lat 60. Wtedy oraz w latach 70. spotykali się w niej gitowcy, chuligani i hipisi. Licealiści podobno wpadali tam na galaretkę, choć dostępne były też alkohole. Przesiadywali w niej również cinkciarze, u których można było kupić dolary oraz bony do Peweksu. W latach 80. znana była z lodów z automatu z okienka oraz lodów z galaretką w pucharku, jeżeli nie korzystało się z opcji na wynos. W środku można było spotkać mieszane towarzystwo – dzieciaki grzebiące przy szafie grającej, całe rodziny, które przychodziły na lody, a także lokalnych amatorów piwa.
Na przełomie lat 80. i 90. Maskotka za sprawą szemranego towarzystwa straciła resztki dobrego imienia (choć nigdy nie stała wysoko w rankingu piaseczyńskich knajp). Dresy bowiem zachowują się, wiadomo jak, w związku z tym bójki, a nawet strzelanina, skutecznie odstraszały innych klientów. W połowie lat 90. w pustej Maskotce pojawił się Marek i Maciek – cioteczni bracia. Nazwali ją Clubem i czekali. Czekali, aż się doczekali. Pewna klasa z liceum na Chyliczkowskiej zaczęła uczęszczać do tego lokalu, a za nią kolejne klasy, aż w końcu całe liceum. Potem do lokalu wpadali także „krewni i znajomi królika”. I tak chodzili do roku 1998, kiedy to pierwsi bywalcy udali się na studia, a w Piasecznie pojawił się Pub na Wyspie. Maciek zdążył zrezygnować, do końca został sam Marek.
Miejsce to muszę uznać za niebywałe zjawisko, które nie miało i, nie ma i niestety pewnie nie będzie miało równego sobie. Nie jest możliwe dzisiaj, aby taki lokal miał prawo istnienia. Knajpa otwarta czasem od ósmej rano, ale głównie dzięki młodzieży, która do szkoły iść nie zamierzała i waliła w drzwi, aby właściciel otworzył. Młodzież ta, aby napić się na przykład herbaty, często musiała sama lokal posprzątać. Muzyka – choć szafa grająca wspominana przez bywalców z wcześniejszych lat, została zabrana przez poprzedniego właściciela – była taka, jaką życzyli sobie klienci. Każdy mógł przynieść kasetę i ją puścić (jak mówi Marek: pod warunkiem, że nie było to disco polo). Często była również muzyka na żywo, grali ci, którzy do Maskotki uczęszczali.
Młodzież nieposiadająca dużych zasobów finansowych ceniła sobie możliwość kupienia za barem papierosów na sztuki, a także złożenia się w kilka osób na jedno piwo i siedzenia przy nim kilka godzin. Można było także siedzieć cały wieczór przy herbacie, która kosztowała 1 złoty. Ważnym elementem tego zjawiska był przystanek autobusu 727 oraz PKS-u (choć przystanek nazywa się Urząd Miasta to PKS na swoich przystankowych tabliczkach, nazywa go Kościuszki MASKOTKA do dzisiaj), który był praktycznie wpisany w knajpę.
Niektórzy wspominają, jak trzymali drzwi Ikarusa, aby inni zdążyli z lokalu wybiec. W pamięci wszystkich jest zapewne stół bilardowy, tak krzywy, że aby trafić bilą do łuzy, należało bardzo mocno w nią uderzyć, gdyż inaczej mogła się zatrzymać przed swoim celem. Wiadomo jaką opinię może mieć lokal, w którym przebywają głównie licealiści, jest alkohol, a firanki są sztywne od dymu – złą. Było to jednak miejsce, gdzie młodzież czytała swoje wiersze, uczyła się, udzielała i brała korepetycje, grała w szachy. Był także pies, który się przybłąkał i zamieszkał w Maskotce, o imieniu Maski. Dlaczego to zjawisko nigdy się nie powtórzyło? Sądzę, że powodów jest wiele – tak samo jak wiele jest powodów istnienia Maskotki. Odpowiedni ludzie spotkali się w odpowiednim czasie, w przyjaznym dla siebie miejscu – i tak powstała najbardziej kultowa knajpa w Piasecznie.
A może macie w domowym archiwum jakieś zdjęcia związane z Maskotką? Wyślijcie je do nas ([email protected]), a my opublikujemy galerię z Waszych wspomnień.
Czytaj także: Tu zaszła zmiana – sklep Czerwony Kapturek
Napisz komentarz
Komentarze